F1: Robert Kubica i silly season. Polak musi odpowiedzieć sobie na ważne pytanie

Getty Images / Clive Mason / Na zdjęciu: Robert Kubica
Getty Images / Clive Mason / Na zdjęciu: Robert Kubica

Grand Prix Kanady to siódmy wyścig obecnego sezonu F1. W padoku coraz mocniej dyskutuje się o ruchach kadrowych pod kątem 2020 roku. Robert Kubica musi sobie zacząć zadawać pytanie - czy warto w ogóle myśleć o kontynuacji współpracy z Williamsem?

W tym artykule dowiesz się o:

- Zbyt często dzieją się rzeczy, które ciężko zrozumieć. Przynajmniej ja nie potrafię - mówił Robert Kubica w Eleven Sports po sobotnich kwalifikacjach do Grand Prix Kanady (czytaj więcej o tym TUTAJ). Była to kolejna rozczarowujące sesja, w której Polak był znacząco gorszy od George'a Russella.

Wypowiedź Kubicy zbiegła się w czasie z wywiadem, jakiego lokalnej prasie w Montrealu udzielił Michael Latifi. Ojciec Nicholasa, jeden z najbogatszych Kanadyjczyków, wprost powiedział o tym, że jego syn celuje w miejsce w Williamsie w roku 2020.

- Williams to dobre miejsce dla Nicholasa. To rodzinny zespół, który w przeszłości dobrze wprowadzał do F1 i rozwijał talenty młodych kierowców, jak chociażby Jacquesa Villeneuve'a czy Valtteriego Bottasa - powiedział Latifi senior (czytam więcej o tym TUTAJ).

Trudne pytanie przed Kubicą

Wywiad udzielony przez Latifiego seniora nie jest przypadkiem. Wchodzimy bowiem w okres nazywany w F1 "silly season". Coraz częściej będziemy słyszeć plotki transferowe. Przecież tylko w ostatnich dniach media donosiły o możliwym końcu kariery Sebastiana Vettela (czytaj więcej o tym TUTAJ) czy też możliwym odejściu Pierre'a Gasly'ego z Red Bull Racing (czytaj więcej o tym TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!

Biorąc pod uwagę wyniki Roberta Kubicy, nie będą też słabnąć dywagacje na temat jego przyszłości w F1. Polak sam musi sobie odpowiedzieć na trudne pytanie. Czy kolejny sezon w tak słabym Williamsie ma w ogóle sens? Ostatnie tygodnie pokazały przecież, że ekipa wyraźnie faworyzuje George'a Russella i to się nie zmieni w roku 2020, bo należy oczekiwać, że Brytyjczyk pozostanie kierowcą stajni z Grove.

Przed tym sezonem Kubica koniecznie chciał wrócić do F1. Taką opcję dawał mu jedynie Williams. Krakowianin chciał udowodnić niedowiarkom, że nadal jest w stanie rywalizować w F1. To mu się udało. Tak jak określiło to wielu ekspertów, jego powrót jest jednak "psuty" przez słabą formę Williamsa.

Za sprawą Williamsa Kubica dokonał niemożliwego. Ekipa z Grove nie jest w stanie zaoferować mu czegoś więcej. Dojeżdżanie do mety na ostatnich pozycjach może jedynie psuć świetną renomę Polaka w padoku F1, czego zresztą już jesteśmy świadkami. Tyle że nie wszystko jest takie proste. - Lepiej być tutaj, niż oglądać F1 w telewizji - mówił ostatnio Kubica.

Williams to zła opcja

Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy stwierdzić, że w roku 2020 Williams nadal będzie zamykać stawkę. W Formule 1 nie dojdzie do rewolucji w przepisach, które byłyby szansą na nowe otwarcie. Samochody będą ewolucją obecnych koncepcji. Może Brytyjczycy dokonają kroku naprzód, ale jeśli w tej chwili średnio tracą po trzy sekundy na okrążeniu, to trudno oczekiwać przełomu i walki Williamsa w środku stawki. Zwłaszcza, że rywale też zwiększają swoje osiągi.

Dalsze starty w Williamsie nie zaszkodzą Russellowi. Z kilku względów. Jest on protegowanym Mercedesa i ma zapewnioną przyszłość w F1. Być może nawet zastąpi Lewisa Hamiltona w głównej ekipie w roku 2021. Nawet gdyby Brytyjczyk przegrywał w tym roku rywalizację z Kubicą, to tłumaczyłby to zbieraniem doświadczeń i perspektywami na kolejne lata w F1. Russell ma czas, którego nie ma Kubica.

Polak przed sezonem 2019 musiał mieć świadomość, w jakiej sytuacji znajduje się Williams. Wskazywała na to kilkukrotnie Claire Williams. - Obaj nasi kierowcy chcą pokazać, na co ich stać. Wiedzieli, na co się piszą, bo byliśmy bardzo szczerzy w rozmowach z nimi. Mówiliśmy w jakim miejscu się znajdujemy - stwierdziła ostatnio Brytyjka (czytaj więcej o tym TUTAJ).

Celem Kubicy był sam powrót do F1. Pokazanie, jeśli nadarzyłaby się taka sytuacja, że nie zapomniał jak się jeździ. To mogłoby mu otworzyć drzwi do lepszych ekip. W tej chwili krakowianin nie jest jednak w stanie tego zaprezentować. Po części za sprawą Williamsa i nie zawsze sprawiedliwego traktowania kierowców, czego najlepszym dowodem było Grand Prix Monako.

Co, jeśli nie Williams?

Kubica ma mocno ograniczone opcje. Jeśli popatrzymy na stawkę F1 to pewne wątpliwości mogą ponownie mieć szefowie Haasa, gdzie Romain Grosjean nie notuje rewelacyjnych wyników. Za to Kevin Magnussen dostarcza amerykańskiej ekipie odpowiednią porcję pieniędzy i może być spokojny o swoją przyszłość w F1.

Sporo dyskutuje się też o przyszłości Antonio Giovinazziego. Tyle że Włoch jest wspierany przez Ferrari, a Alfa Romeo to przecież zespół juniorski firmy z Maranello. Dlatego Giovinazzi raczej nie będzie musiał zabierać swoich rzeczy z fabryki w Hinwil. Fatalnie w Racing Point spisuje się Lance Stroll, ale Kanadyjczyk jest synem właściciela zespołu, więc do żadnej roszady nie dojdzie.

Kubica mógłby na siebie zwrócić uwagę ekspertów w przypadku poprawy formy Williamsa, gdyby nagle raz czy drugi pokonał Russella. Szanse na to wydają się jednak niewielkie. To Brytyjczyk decyduje o kierunku rozwoju zespołu, samochód coraz częściej będzie ustawiany pod jego preferencje, więc Polakowi będzie coraz trudniej.

Niewielkim atutem w tej sytuacji jest też wsparcie finansowe Orlenu, jeśli popatrzymy na majątek rodziny Latifich. Na rynku dostępny może też być Sergio Perez, którego wspiera miliarder Carlos Slim. Realia F1 są bowiem takie, że pakiet sponsorski staje się obowiązkiem, a nie atrakcją w przypadku starań o miejsce w zespole z końca stawki F1.

Źródło artykułu: