Do tej pory George Russell był lepszy od Roberta Kubicy w każdej sesji kwalifikacyjnej F1. Również w wyścigach Brytyjczyk osiągał lepsze wyniki. Nawet jeśli przed sezonem kierowca Williamsa mówił, że nie jest zainteresowany walką o 19. miejsce, to ostatnio coraz częściej w social mediach chwali się swoimi występami i wygranymi z Kubicą.
Dla Polaka to nowe doświadczenie. - Do tej pory niewielu miałem zespołowych partnerów, bo tak naprawdę dwóch - powiedział ostatnio w Eleven Sports Kubica.
Role się odwróciły
W trakcie pierwszej przygody z F1 Kubica reprezentował barwy BMW Sauber i Renault. Jego zespołowymi kolegami byli Nick Heidfeld oraz Witalij Pietrow. Krakowianin był młodszy od Niemca i Rosjanina.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Sukcesy Roberta Lewandowskiego przechodzą bez echa. Czas na nowe wyzwania?
Kubica był lepszy od Heidfelda w tylko jednym sezonie - 2008. W pozostałych dwóch notował gorsze wyniki, ale też nikt nie zwracał na to uwagi, bo to on był przyszłością F1. O Polaku mówiło się jako o kierowcy z ogromnymi możliwościami. Na dodatek nie przegrywał wewnętrznej batalii tak jednostronnie, jak w tej chwili z Russellem w Williamsie.
Czytaj także: Orlen zadowolony z Williamsa i Kubicy
Tak jak teraz pojawiają się głosy, że Williams sprzyja Russellowi, tak przed laty bywały sytuacje, w których BMW Sauber faworyzowało Heidfelda. Dość powiedzieć, że gdy w sezonie 2008 Kubica wygrał Grand Prix Kanady i znalazł się na czele klasyfikacji kierowców F1, to zespół zakończył rozwijanie samochodu. Nie przeszkodziło mu to równocześnie w dopasowywaniu maszyny do stylu jazdy Heidfelda.
Gdy młodzież atakuje
Formuła 1 widziała już wiele przypadków, gdy w barwach jednego zespołu dochodzi do ostrej rywalizacji dwóch kierowców. W pamięci kibiców pozostają pojedynki, które wpływały na losy walki o tytuł. Nie tak dawno w Mercedesie wewnętrzną wojnę prowadzili Nico Rosberg oraz Lewis Hamilton. Pyrrusowe zwycięstwo odniósł Niemiec, ale po zdobyciu tytułu w roku 2016 zakończył karierę.
W przypadku Rosberga i Hamiltona mowa o rówieśnikach. W F1 coraz częściej dochodzi do starć dwóch pokoleń, bo zespoły odważniej stawiają na młodych kierowców. Coś na ten temat może powiedzieć właśnie Hamilton, który wkraczał do F1 w roku 2007. Trafił wtedy do McLarena, a jego zespołowym kolegą został Fernando Alonso.
Hiszpan był dwukrotnym mistrzem świata. Do McLarena został ściągnięty obietnicą, że będzie liderem zespołu. Hamilton miał uczyć się u jego boku. Aż szybko okazało się, że ekipa faworyzuje debiutanta. Alonso nie wytrzymał nerwowo. Podczas kwalifikacji na Węgrzech celowo pozostał na swoim stanowisku podczas wymiany opon, że Hamilton nie zdołał opuścić pit-lane na czas. W efekcie nie poprawił swojego wyniku.
Hiszpan zdobył wówczas pole position, ale ruszał do wyścigu z szóstej pozycji, bo sędziowie karnie przesunęli go do tyłu za blokowanie Hamiltona. Po sezonie obaj kierowcy McLarena pluli sobie w brodę. Ich wewnętrzne pojedynki doprowadziły do tego, że obaj obeszli się smakiem. Mistrzem świata, różnicą jednego punktu, został Kimi Raikkonen.
Alonso, wkurzony na faworyzowanie Hamiltona, przedwcześnie zerwał kontrakt z McLarenem i wolał wrócić do ekipy Renault, choć nie gwarantowała mu ona zwycięstw w F1.
Verstappen zmusił Ricciardo do odejścia
Podobne obrazki widzieliśmy ostatnio w Red Bull Racing, gdzie stopniowo rosły wpływy Maxa Verstappena. Wprawdzie zespół uparcie twierdził, że traktuje swoich kierowców jednakowo, ale Daniel Ricciardo nie był tego taki pewien. Doprowadziło to odejścia Australijczyka z zespołu. 29-latek, jak przed laty Alonso, wolał mniej konkurencyjne Renault, niż bycie tym drugim u boku młodszego Verstappena.
Za punkt zwrotny w karierze Ricciardo uznaje się wydarzenia z Grand Prix Azerbejdżanu. Na torze ulicznym w Baku atakował Verstappena, a Red Bull postanowił nie angażować się w ich walkę. Australijczyk był szybszy, ale Holender raz po razie skutecznie go blokował. Aż w jednym z zakrętów kilkukrotnie zmieniał tor jazdy i Ricciardo wjechał w tył jego samochodu.
- Baku to był jeden z czynników. Rozmawialiśmy o tym bez nerwów, ale gdzieś w głębi byłem przekonany, że nie popełniłem błędu. Nawet jeśli to ja trafiłem w jego samochód. Myślę, że większość ludzi widziała jak Max wykonuje podwójny ruch. Najpierw odjeżdża w jedną stronę, by potem zmienić tor jazdy - mówił zimą Ricciardo (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Efekt jest taki, że Ricciardo, choć uważany za jednego z lepszych kierowców swojego pokolenia, może nigdy nie zdobyć tytułu mistrzowskiego. 29-latek najbliższe dwa sezony spędzi w Renault, gdzie nie będzie miał większych szans na walkę o podia. Dość powiedzieć, że w obecnej kampanii z trudem przychodzi mu zdobywanie punktów, a przecież rok temu wygrywał wyścigi. Tak w F1 eliminuje się rywali.
Vettel następny w kolejce?
Już wkrótce do długiej listy kierowców, którzy zostali wyparci z F1 przez młodzież, może dołączyć Sebastian Vettel. Niemiec przeżywa trudne chwile w Ferrari. Nie dość, że Włosi zbudowali niekonkurencyjny samochód na sezon 2019, to jeszcze jest podgryzany przez 21-letniego Charlesa Leclerca.
Zimą szefowie Ferrari zapowiadali, że Vettel będzie liderem zespołu, a tymczasem to Leclerc prezentował się lepiej w dotychczasowych wyścigach. Wprawdzie w klasyfikacji kierowców 31-latek ma więcej punktów, ale to głównie zasługa team orders. Za sprawą poleceń zespołowych Vettel był w stanie dojechać do mety przed Leclercem w kilku Grand Prix.
Czytaj także: Ferrari wytłumaczyło się z blamażu
Sam Leclerc też wie, że musi walczyć o swoją przyszłość. Gdy w Grand Prix Bahrajnu miał tempo pozwalające walczyć o wygraną, zignorował team orders i wyprzedził Vettela. Gdyby nie usterka silnika, sięgnąłby po zwycięstwo na torze Sakhir. - Byłem na prostej i widziałem, że mam okazję go wyprzedzić, więc to zrobiłem - tłumaczył swój ruch po wyścigu (czytaj więcej o tym TUTAJ).
Znak czasów?
Przygody Alonso sprzed lat, obecne perypetie Kubicy, Ricciardo czy Vettela najlepiej pokazują, że w F1 starsze pokolenie kierowców ma się coraz gorzej. Z kilku powodów. Czołowe zespoły F1 mocno zaangażowały się w prowadzenie akademii talentów i produkują szereg zawodników. Tymczasem liczba miejsc w F1 jest mocno ograniczona.
Już teraz poza F1 znalazł się 22-letni Esteban Ocon, wspierany przez Mercedesa, który chce wrócić do stawki w przyszłym roku. O królowej motorsportu myśli też Mick Schumacher oraz paru innych kierowców z Formuły 2. - Russell jest bardzo dobrze przygotowany do F1. Znacznie lepiej, niż ja byłem przed laty - mówił Kubica na początku roku.
Bo obecnie młodzież, za sprawą wsparcia dużych zespołów, może liczyć na odbywanie testów F1 czy pracę w symulatorze. Tak jak zauważył Kubica, nigdy nie była tak dobrze przygotowana do realiów F1. I to widać na torze.
Czyli najgorszym kierowcy F1.
Gdybym ja w robocie był ciągle ostatni, to jak myślicie, szef by przedłużył ze mną umowę czy wywalił mnie na zbity ... Czytaj całość