W roku 2021 ma dojść do gruntownej zmiany przepisów w Formule 1. Nie tylko pod względem technicznym, ale też finansowym. Czołowe zespoły, jak Mercedes czy Ferrari, sprzeciwiają się jednak wprowadzeniu limitu wydatków.
Za to mniejsze ekipy coraz mocniej naciskają na szefów Liberty Media, aby nie bali się przeprowadzić rewolucji. Są one bowiem w stanie maksymalnie zgromadzić budżety na poziomie 140-150 mln dolarów. W tej sytuacji stoją na straconej pozycji w walce z gigantami spod znaku Mercedesa czy Ferrari.
Czytaj także: Vettel może pójść drogą Schumachera w Ferrari
- Liberty Media musi patrzeć na mniejsze zespoły. Wszyscy wydajemy po 140-150 mln dolarów, ci najwięksi znacznie więcej. Jednak to nie jest dobre dla tego sportu - powiedział Franz Tost, szef Toro Rosso.
ZOBACZ WIDEO Skandaliczny transparent na stadionie Lechii. "Jest delegat PZPN, jest obserwator. Nikt nie zareagował!"
Austriak nie jest jedyną osobą, która głośno wyraża swoje zdanie. Już wcześniej Claire Williams twierdziła, że ograniczenie wydatków jest jedynym sensownym rozwiązaniem dla przyszłości w Formule 1. Nie jest bowiem tajemnicą, że prowadzony przez Brytyjkę Williams ledwo wiąże koniec z końcem. Na większą kontrolę kosztów naciska też Renault.
- Najwięksi mają pieniądze na rozwój. Jeśli potrzeba 300 mln dolarów, to oni wydają 300 mln dolarów. Jeśli potrzebują 400 mln dolarów, to gromadzą i wydają 400 mln dolarów. Dla nas to niemożliwe. Musimy poważnie zastanawiać się nad każdą decyzją, co ma wpływ na nasz rozwój w trakcie sezonu - dodał Tost.
Zdaniem szefa Toro Rosso, w tym roku kibiców czeka najbardziej wyrównana walka w środku pola od lat. Jedynym zespołem, który odstaje od reszty jest bowiem Williams.
Czytaj także: Bernie Ecclestone radzi Williamsowi
- Alfa Romeo wykonała fantastyczną robotę. Haas jest bardzo szybki. Racing Point w przeszłości pokazał, że potrafi zbudować dobry samochód. To samo Renault. Zrobiło się naprawdę ciasno. Mam jednak nadzieję, że my jako Toro Rosso pokonamy większość tych rywali - podsumował.