Robert Kubica krytykuje F1 nie bez powodu. Szefowie Liberty Media powinni słuchać Polaka

Newspix / Na zdjęcie: Robert Kubica
Newspix / Na zdjęcie: Robert Kubica

Robert Kubica miał długą przerwę w jeździe samochodem Formuły 1. Gdy przed rokiem usiadł za kierownicą pojazdu z obecnej epoki F1, był w szoku. Polak gorąco krytykuje obecne maszyny, a szefowie Liberty Media powinni dobrze wsłuchać się w jego słowa.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeśli ktoś miał okazję poznać Roberta Kubicę, to doskonale wie, że Polak jest perfekcjonistą. Do tego osobą niezwykle pracowitą. Krakowianin od początku swojej kariery poświęcał mnóstwo energii, by poprawić pojazd, który w danym momencie miał do dyspozycji. Dlatego tak szybko wypracował sobie renomę wśród inżynierów w padoku Formuły 1.

Kubicę cechuje jeden atut. Nie patrzy na tu i teraz. Potrafi też dostrzec pewne wartości w szerszym ujęciu. Tym bardziej, że wskutek fatalnego wypadku wypadł z królowej motorsportu na ponad sześć lat. Na początku lutego 2011 roku odbył w Walencji testy samochodem Renault, z obecną generacją pojazdów zmierzył się w sierpniu 2017 roku.

Robert Kubica krytykuje F1

Dlatego też 33-latek nie ukrywa, że doznał szoku, gdy po raz pierwszy zetknął się z obecną generacją samochodów F1. Są one znacznie cięższe, przez co gorsze w prowadzeniu. - F1 zmieniła się całkowicie z technicznego punktu widzenia. Gdybym miał wyróżnić największą zmianę, bo było ich tak wiele, to największy wpływ na jazdę i zachowanie samochodu ma jego waga. Gdy się ścigałem ostatni raz, to pojazd ważył 620 kg. To prawie 120 kg mniej niż obecnie - mówił ostatnio rezerwowy kierowca Williamsa.

Kubica już kilkukrotnie podkreślał, że obecne samochody prowadzi się fatalnie i nie dają one takiej frajdy kierowcy jak wcześniejsze konstrukcje. - Jeśli zabierzemy tym samochodom 100 kg masy, to zyskamy jakieś 3,5 s. Jednak nie chodzi tylko o czas okrążenia. Teraz rezultaty na jednym "kółku" są bardzo dobre, ale sposób, w jaki się je osiąga, jest diametralnie inny. Pojazdy są powolne, ciężko się poruszają. Przeżyłem szok, gdy zobaczyłem, jak powoli reagują na ruchy kierowcy. Różnica między minimalnie zalanym paliwem samochodem, a takim z pełnym bakiem, to zupełnie inna historia. W dawnych latach do wyścigu ruszaliśmy maszyną, która ważyła tyle, ile teraz ma w trakcie kwalifikacji! - dodawał 33-latek.

Analiza problemu

Kubica nie jest pierwszym kierowcą, który otwarcie krytykuje kierunek, jaki obrała F1. Robił to m.in. Lewis Hamilton. Aktualny mistrz świata niedawno dokonał analizy tego, jak rosła masa pojazdów w królowej motorsportu i nazwał nagły wzrost "śmiesznym".

Przed erą hybrydową pojazdy w F1 razem z kierowcami ważyły 642 kg. Gdy nadeszły nowe przepisy i silniki, waga podskoczyła o 49 kg, do 691 kg. Do następnych zmian doszło przed sezonem 2017. Szersze opony i samochody miały zapewnić lepsze ściganie, ale też niosły ze sobą kolejny wzrost masy. W tym roku swoje zrobił też system Halo. O ile sam pałąk ochronny nie waży zbyt wiele, to niezbędne okazało się wzmocnienie środkowej części nadwozia, do której jest on zamontowany.

Efekt jest taki, że obecnie każdy z pojazdów waży co najmniej 728 kg. Oznacza to, że w porównaniu do sezonu 2013 samochody są aż o 15 procent cięższe. Jeśli ktoś nie miał przerwy w startach, to nie odczuwa tego tak bardzo jak Kubica. Polak miał jednak ponad sześcioletnią przerwę w ściganiu i tym bardziej należy doceniać, iż tak szybko dostosował się do nowych warunków. Bo przecież w trakcie przedsezonowych testów 33-latek potrafił być szybszy od Siergieja Sirotkina i Lance'a Strolla.

Będzie jeszcze gorzej

Problem w tym, że obecnie F1 nie wsłuchuje się w opinie kierowców. Wydaje się, że sytuacja będzie musiała się jeszcze pogorszyć, zanim dojdzie do uzdrowienia w roku 2021. Bo właśnie wtedy w królowej motorsportu znacząco zmienią się przepisy i być może pojazdy staną się lżejsze.

Tymczasem w roku 2019 planowany jest kolejny wzrost masy maszyn. Do 740 kg. Podniesiono również limit paliwa na wyścig, który od teraz wynosić będzie 110 kg. Tym samym samochód na starcie może ważyć nawet 850 kg. To już bardzo blisko pojazdu kategorii LMP1 z serii WEC, gdzie sucha masa hybryd kształtuje się na poziomie 878 kg.

Należy jednak pamiętać, że samochody w wyścigach długodystansowych posiadają m.in. oświetlenie oraz osprzęt, którego w F1 nie zobaczymy. Gdy Porsche ostatnio dokonało modyfikacji swojego modelu 919, aby pobić rekord okrążenia na torze Spa-Francorchamps i pokazać, że prototyp z WEC może być szybszy od F1, odchudziło swoją maszynę o 39 kg. Tym samym model niemieckiego producenta ważył "ledwie" 849 kg.

Waga samochodu, a waga kierowcy

Na przestrzeni lat masa pojazdów w F1 wzrastała i nie ma w tym nic dziwnego. W roku 1961 limit ustalono na pułapie 450 kg. Jednak dopiero w ostatnich sezonach oglądamy tak drastyczny skok w górę. W roku 1990 samochód F1 ważył jeszcze 515 kg, a w sezonie 1995 zaczęto ją łączyć z wagą kierowcy. Wtedy ustalono, że duet pojazd i zawodnik musi liczyć co najmniej 595 kg.

Podobnie będzie w przyszłym roku. Na kierowcę i jego fotel przewidziano 80 kg, a to sprawia, że suchy pojazd ważyć będzie 660 kg. Oznacza to różnicę aż 145 kg w porównaniu do lat 90. I aż 100 kg, gdy spojrzymy na sytuację sprzed ledwie pięciu lat.

Zgodnie z najnowszymi obliczeniami, 10 kg masy przekłada się na 0,3 s. na okrążeniu, więc obecna generacja pojazdów jest tak naprawdę wolniejsza od tej, z którą mieliśmy do czynienia przed ponad 20 laty. I to aż o 4,35 s. na okrążeniu! Sytuację ratują jednak znacznie wydajniejsze silniki, dzięki czemu nie widać tego w "czystych" wynikach okrążeń.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem

Wpływ masy na opony

Waga pojazdów to nie jest kwestia osobistych preferencji Kubicy czy innych kierowców z F1. Ma ona wpływ na widowiska, jakie obserwujemy obecnie w królowej motorsportu. Szefowie Liberty Media muszą to mieć na uwadze, gdy będą planować przyszłość tego sportu po 2020 roku.

- Zdałem sobie sprawę, że gdy docierałem do F1, to samochód ważył 600 kg. Teraz ma 100 kg nadwagi. To dużo. Nie muszą zbytnio zmieniać przepisów, aby pojazdy stały się szybsze. Niech tylko uczynią je lżejszymi, a zyskamy nawet trzy sekundy na okrążeniu - ocenił Hamilton.

Masa przekłada się też na zachowanie i wykorzystanie opon w F1. - Teraz są zupełnie inne niż wcześniej. To konsekwencja tego, w którą stronę poszliśmy z budową samochodów i przepisami. Jeśli odejmiesz 100 kg z konstrukcji pojazdu, to opony będą mieć łatwiejsze życie. Będą się mniej degradować. Jestem pewien, że wtedy Pirelli będzie mieć większy spokój. Ciągle narzekamy na zużycie opon, na ich wąskie okno operacyjne. Myślę, że to jest jednak konsekwencja takiego stanu rzeczy. F1 stała się bardziej skomplikowana z punktu widzenia kierowcy, bo ogumienie jest teraz niezwykle czułe - zauważył Kubica.

Co przyniesie przyszłość?

F1 zdaje się być świadoma obecnego problemu. Ross Brawn już rok temu twierdził, że celem będzie odchudzenie pojazdów, ale stworzenie przepisów temu sprzyjających nie będzie zadaniem łatwym. Obecnie producenci naciskają chociażby na usunięcie z jednostek napędowych MGU-H. Gdy do tego dojdzie, to energię wytwarzaną przez ten system trzeba będzie uzyskać z silnika spalinowego. To będzie wymagać większej ilości paliwa, a to znów przełoży się na masę.

Obecnie Liberty Media zobowiązała się do tego, że od roku 2021 zapewni fanom większe widowiska w F1. Na to składają się nie tylko lżejsze pojazdy. To też kwestia wyrównania budżetów, uproszczenia konstrukcji silników. Kubica ma tego świadomość.

- DRS teraz pomaga, ale tak naprawdę to fikcja. Doprowadza do fałszywego wyprzedzania. Dlatego będę wracać do tematu wagi. Kierowcy nie mogą teraz jechać na limicie, bo muszą dbać o opony. One przez znaczną część wyścigu muszą sobie radzić ze zbyt dużą masą. Jeśli przesadzisz, to je przegrzejesz - stwierdził rezerwowy kierowca ekipy z Grove.

Według 33-latka, odchudzenie pojazdów przełoży się na pozostałe elementy wyścigu. - Lżejsze samochody będą mieć mniejszy wpływ na aerodynamikę i hamowanie. Stanie się ono trudniejsze, a to będzie sprzyjać wyprzedzaniu. Opony też wytrzymają dłużej. Będzie można z nich wyciągnąć więcej. To wszystko są naczynia połączone. Nie ma jednego prostego leku na bolączki F1 - wyliczył Polak.

Odchudzenie pojazdów nie zadziała na F1 niczym magiczna różdżka i nie sprawi, że wszystkie problemy królowej motorsportu znikną. Będzie to jednak dobry początek drogi, której celem jest uzdrowienie tego sportu. Właściciele Liberty Media powinni to mieć na uwadze.

Komentarze (13)
avatar
Andrzej Bogucki
27.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no cóż królowa motosportu tyje , trzeba ja wysłać na fitness plus dieta , najlepiej ta z lat 80/90 i schudnie i mocy dostanie i kierowca będzie robił to co on chce a nie inżynier każe 
avatar
durius
27.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam pomysła żeby wprowadzić silniki elektryczne. 
avatar
Jacek Filipczyk
26.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niedługo „bolidy” F1 będą jeździły z takimi czasami na kółku jak samochody z niższych serii wyścigowych. Królowa motorsporu... 
RG1977
26.04.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Ten lewa renka i a my swoje to są ruskie trole także nie ma sensu się mieszać z tymi motłochami 
avatar
Y3322
26.04.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wystarczy więc wrócić do starej maszyny i ma się ogromną przewagę nad obecnymi , niedorobionymi gratami... Na co więc się czeka?....