Brytyjski producent sportowych samochodów bardzo poważnie myśli o wejściu do mistrzostw świata po sezonie 2020. Warunkiem jest jednak stworzenie takich przepisów wokół jednostki napędowej, aby koszty jej budowy zostały znacząco obniżone, w stosunku do obecnych.
Aston Martin od pewnego czasu jest regularnym uczestnikiem spotkań Grupy Technicznej F1, która w porozumieniu z Liberty Media dyskutuje o zmianach w przepisach od sezonu 2021. Koncern z Wielkiej Brytanii nie wyklucza bowiem poważnego zaangażowania w sport.
Dotychczas spekulowano o wprowadzenie własnego zespołu. Od kilku tygodni przez media przewija się jednak temat budowy silnika, z którego później skorzystałby np. Red Bull Racing. Aston Martin rozpocznie współpracę z austriackim zespołem już w przyszłym roku jako sponsor tytularny. Jak daleko posunięte są plany marki z Wysp Brytyjskich świadczy fakt, że w roli konsultanta zaangażowano Lukę Marmoriniego, byłego szefa działu silnikowego w Ferrari. Włoski inżynier przepracował w stajni z Maranello aż czternaście lat.
Dyrektor wykonawczy Aston Martin, Andy Palmer, podkreślił jednak, że Marmorini nie został zatrudniony na pełny etat i jego celem nie jest budowa jednostki napędowej. - Silnik dla F1 pozostaje obszarem studiów dla naszej marki - powiedział Palmer. Szef teamu Red Bull Racing, Christian Horner zdążył już oświadczyć, że jego zespół będzie "absolutnie otwarty" na skorzystanie z silnika Astona Martina w swoich samochodach. Obecnie bolidy stajni z Milton Keynes napędzane są motorami Renault.
ZOBACZ WIDEO Pasja i życie Mai Kuczyńskiej. Polka bohaterką filmu z cyklu "Out of Frame"