Lance Stroll w tym roku będzie najmłodszym kierowcą w stawce Formuły 1. Ktoś mógłby pomyśleć, że jest to talent na miarę Maxa Verstappena, skoro szefowie jednego z teamów zaufali 18-latkowi. Zimą Williams cenił Strolla bardziej niż Felipe Massę, bo to Kanadyjczyk początkowo wypchnął doświadczonego Brazylijczyka z ekipy z Grove.
Prawdą jest jednak, że Williams równie mocno cenił pieniądze ojca Strolla. Lawrence Stroll jest jednym z najbogatszych Kanadyjczyków. Jego majątek wyceniono na 2,4 miliarda dolarów. 57-latek od lat nie ukrywa swojej miłości do motorsportu. W swojej kolekcji posiada wiele modeli Ferrari, w Quebeku jest też właścicielem salonu włoskiej marki i toru wyścigowego.
Stroll senior stworzył synowi świetne warunki do rozwoju swojego talentu. Wsparcie bogatego ojca sprawiło, że już jako 11-latek Lance trafił do akademii Ferrari. Młody Kanadyjczyk do tej pory ma na swoim koncie tytuły mistrzowskie we włoskiej F4, Toyota Racing Series oraz europejskiej F3. Ostatnio ojciec nie pożałował też pieniędzy na inwestycję w Williamsa. Jeszcze zanim Lance oficjalnie podpisał kontrakt na starty w sezonie 2017, miliarder z Kanady sfinansował ekipie z Grove zakup nowego symulatora F1. Według wyliczeń "Auto Motor und Sport", 57-latek wydał już ponad 80 milionów dolarów na rozwój kariery syna.
Wsparcie ojca gwarantowało Lance'owi pracę z najlepszymi inżynierami już w mniejszych kategoriach wyścigowych, a w nich coś takiego jest nie do przecenienia. 18-latek ma jednak świadomość z jaką łatką trafia do Formuły 1 i wierzy, że poradzi sobie z presją. - Jestem w F1, bo mam pieniądze. Trudno temu zaprzeczać. Zasługuję jednak na szansę, bo wygrywałem każdą kategorię, w której rywalizowałem. Po zmianie przepisów przez FIA, nie można już kupować superlicencji, tylko trzeba wygrywać w mniejszych seriach. Mi się to udawało - mówił Stroll po podpisaniu kontraktu z Williamsem.
ZOBACZ WIDEO Tego nie uczą na kursach prawa jazdy. Zobacz, jak sobie radzić w kryzysowych sytuacjach na drodze
Tyle, że już pierwsze testy F1 w Barcelonie pokazały młodemu Strollowi, że czeka go trudne zadanie. We wtorek 18-latek przejechał ledwie dwanaście okrążeń, bo popełnił błąd i wjechał w pułapkę żwirową. Brak części zamiennych sprawił, że Williams tego dnia więcej nie pojawiał się na torze. Podobnie było w środę i scenariusz się powtórzył. Na domiar złego, ekipa z Grove z powodu usterek musiała zrezygnować z ostatniego dnia testowego i nie sprawdziła zachowania swojego bolidu na mokrej nawierzchni. Część kibiców zdążyła już nazwać Strolla nowym Pastorem Maldonado, który w F1 zasłynął z tego, że bardzo często powodował kolizje.
To wszystko nie wróży najlepiej Williamsowi u progu nowego sezonu. Nikt nie ma wątpliwości, że Stroll będzie traktowany przez zespół priorytetowo, skoro Felipe Massa został ściągnięty do ekipy awaryjnie ze sportowej emerytury. Sponsoring ze strony ojca powoduje, że to 18-latek jako pierwszy będzie dostawać nowe części, będzie sprawdzać nowe rozwiązania. I niekoniecznie poradzi sobie z taką rolą, a to może odbić się negatywnie na wynikach całego zespołu.
Kanadyjczyka starają się jednak bronić inni kierowcy. - Dajmy mu czas. Dla niego to wielki krok w karierze. Michael Schumacher też popełnił wiele błędów i miał sporo wypadków w swoim pierwszym roku w Formule 1 - napisał na Twitterze Damon Hill, były mistrz świata Formuły 1.
W Williamsie na razie zachowują spokój i wierzą, że inwestycja w Strolla przyniesie korzyści. W końcu to właśnie w tym zespole w F1 debiutowali tacy zawodnicy jak Nico Rosberg czy Jenson Button. - Lance wyjechał na tor na zimnych oponach, bolidem zatankowanym po korek paliwem, nie był winny tej kraksy. Pojazd pojechał bokiem i uderzył w barierę, takie rzeczy się zdarzają. Nie ma w tym jego winy - bronił go w Barcelonie Rob Smedley, inżynier Williamsa.
Wsparcie zespołu może się okazać niezwykle ważne w przypadku Strolla, który będzie musiał nauczyć się żyć z presją. Nie tylko z powodu ojca miliardera, ale też z powodu swojej narodowości. W historii F1 zapisał się Gilles Villeneuve, który zginął tragicznie w 1982 roku. W 1997 roku mistrzem świata został jego syn, Jacques Villeneuve. Od tego czasu Kanada czeka na kolejne sukcesy swojego przedstawiciela w F1.
Łukasz Kuczera