Rosjanin krytykuje rodaków. Nie potrafią docenić własnych sportowców

Instagram / popovf1 / Na zdjęciu: Aleksiej Popow
Instagram / popovf1 / Na zdjęciu: Aleksiej Popow

Wojna w Ukrainie sprawiła, że Rosja została wymazana z mapy F1. Nikita Mazepin stracił miejsce w stawce, a GP Rosji wypadło z kalendarza. To wywołało refleksje u jednego z rosyjskich komentatorów, który ma sporo do zarzucenia rodakom.

Po tym jak Rosja zaatakowała Ukrainę, Formuła 1 zachowała się wzorowo i zareagowała bardzo szybko na zbrodnicze działania Władimira Putina, co wiosną 2022 roku nie było takie oczywiste w innych dyscyplinach. Zerwano umowę na organizację GP Rosji, wypowiedziano kontrakt telewizyjny rosyjskiej stacji Match TV, a nawet zablokowano dostęp do strony internetowej F1.

Miejsce w F1 stracił też Nikita Mazepin, po tym jak Haas rozwiązał z nim kontrakt. W efekcie Rosjanie od roku 2022 nie mają swojego przedstawiciela w stawce, co w ostatnim czasie było rzadkością. Wraz z pojawieniem się Witalija Pietrowa w stawce, a także późniejszą organizacją wyścigu w Soczi, Władimir Putin miał osobiście naciskać na starty rosyjskich kierowców F1.

W efekcie na przestrzeni ostatniej dekady w F1 na krótko zaistnieli nie tylko Pietrow i Mazepin, ale też Daniił Kwiat i Siergiej Sirotkin. Rosjanie nie podbili jednak królowej motorsportu, nie zyskali nawet większej sympatii we własnym kraju. Właśnie o to pretensje ma wieloletni komentator Formuły 1 w Match TV.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: butelki, petardy i noże. Przerażające nagranie z meczu

- Jesteśmy gotowi kibicować każdemu, ale początkowo nienawidzimy swoich. W czasach sowieckich też mieliśmy społeczność wyścigową, mieliśmy własne mistrzostwa i były one bardzo kameralne. Ludzie dusili się we własnym sosie, ale na te wyścigi przychodziły tłumy fanów. Później oni stali się kibicami F1 - powiedział Aleksiej Popow w rozmowie opublikowanej na kanale "DASH".

- W roku 2010 Pietrow pojawił się w F1 i wydawałoby się, że powinniśmy się z tego powodu cieszyć. Tyle że ponad połowa kibiców w Rosji zaczęła go nienawidzić. Można się doszukiwać winy wszędzie, ale to, co wybacza się zagranicznym sportowcom, w zasadzie nie jest wybaczane Pietrowowi. Dla mnie to było jak wejście do wanny z lodowatą wodą - dodał rosyjski dziennikarz.

Witalij Pietrow był pierwszym Rosjaninem w F1. W roku 2010 został on zespołowym partnerem Roberta Kubicy w Renault, a wpływ na decyzję francuskiej ekipy miały pieniądze. W tamtym okresie sponsorami zespołu z Enstone zostały m.in. Lada oraz Sibur. Renault, w ramach nawiązywania relacji z Rosją, zorganizowało nawet przejazdy bolidem Władimirowi Putinowi.

- Potem pojawił się Kwiat i problem się powtórzył. Później Sirotkin, Mazepin i ta sama historia. Mieliśmy też kierowców, którzy nie dostali się do F1, ale byli blisko. Aloszyn, Shwartzman. Gdyby dotarli do Formuły 1, to spotkałoby ich to samo. Dlaczego? Nie wiem - podsumował Popow.

W tej chwili nie zanosi się na to, aby Rosja doczekała się swojego reprezentanta w F1 w niedalekiej przyszłości. Każdy z kierowców ze Wschodu obecność w stawce zawdzięczał wsparciu sponsorskiemu, a inwazja na Ukrainę otworzyła oczy szefom ekip. Zespoły nie chcą przyjmować zawodników i pieniędzy ich sponsorów, bo te naznaczone są krwią ofiar wojny.

Czytaj także:
- Rosjanin śmieje się z Zachodu. Te zdjęcia mówią wszystko
- Rosjanie robią z niego przykład. Propaganda już działa