Bill Philips w Stanach Zjednoczonych jest gwiazdą fitness. Swoimi poradami na temat zdrowego trybu życia odmienił codzienność wielu osób. Sam też był wzorem do naśladowania i zawsze mógł pochwalić się perfekcyjną sylwetką.
Wszystko się zmieniło w jednej chwili. 57-latek zakaził się koronawirusem. Jego problem polegał na tym, że na własne życzenie zrezygnował z przyjęcia szczepionki. Na początku tego roku miał COVID-19 i wychodził z założenia, że jego organizm następnym razem bez problemu poradzi sobie z wirusem.
Za drugim razem jednak był bliski śmierci. Philips trafił do szpitala, gdzie znajdował się pod respiratorem przez prawie dwa miesiące. W dodatku wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Najmocniej ucierpiały płuca, które zostały mocno uszkodzone przez COVID-19.
- Nie pomogło mi to, że byłem wysportowany. Popełniłem błąd i ten błąd prawie kosztował mnie życie - mówi Bill.
Amerykanin po długiej walce opuścił szpital. Jego ciało jednak już nie było tak perfekcyjne jak przed chorobą. Król fitnessu schudł ponad 30 kilogramów. Początkowo mógł poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim. Każda aktywność była dla niego ogromnym wysiłkiem.
Philips jednak się nie poddał. Powoli wracał do treningów i z każdym tygodniem zaczął odzyskiwać dawną formę. Serce i płuca znowu pracują prawidłowo, co tylko napędza Billa do cięższej pracy.
"Sexi". Lawina komentarzy pod zdjęciem Polki >>
"Mała fighterka". Anna Lewandowska pokazała, jak uderza jej córka >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: grał im na nosie, ale miał pecha. Ochroniarz był jak... gepard!