- Nie wiem, czemu się wszyscy przyczepili do tych biednych siłowni. Jeśli ktoś uprawia sport, równie dobrze może go uprawiać na świeżym powietrzu, kupić sobie hantle za parę groszy i poćwiczyć w domu. To tylko problem siłowni, które tracą pieniądze, ale jest jakiś program pomocy dla tych ludzi - powiedział profesor Horban, główny doradca premiera Mateusza Morawieckiego ds. walki z koronawirusem, w rozmowie z dziennikarzem radia RMF FM Robertem Mazurkiem.
Słowa współpracującego z rządem eksperta obiły się szerokim echem w mediach społecznościowych. Horban został skrytykowany za lekceważące podejście do problemu branży fitness, a co za tym idzie do problemu kilku milionów klientów tej branży, którzy wyczekują ponownego otwarcia siłowni. Argument, że przecież w czasie lockdownu można ćwiczyć w domu, zupełnie do nich nie trafia.
Dlaczego własne hantle, sztanga, bieżnia czy rower stacjonarny nie są rozwiązaniem problemu osób przyzwyczajonych do regularnych treningów? Robert Roszkiewicz, były zapaśnik, trener personalny i właściciel studia treningu personalnego Holistic Sport Clinic i RH Fitness, wskazuje na kilka aspektów.
ZOBACZ WIDEO: Założyciel Polskiej Federacji Fitness ostro o działaniach rządu. "Dlaczego my mamy ponosić największą cenę?"
Pierwszy z nich to motywacja. W domu, ćwicząc w osamotnieniu, bardzo łatwo ją stracić. - Bieżnie czy rowery stacjonarne w wielu domach służą głównie za suszarki na ubrania. Dla treningowej rutyny zmiana miejsca jest ważna, wyjście na trening pomaga się zmobilizować. Wizyta w ulubionym lokalu dobrze wpływa na psychikę, a towarzystwo innych trenujących osób, które mają ten sam cel co my - być zdrowym i w formie - zachęca do działania - tłumaczy Roszkiewicz.
Druga sprawa to dostępność sprzętu - hantle za parę groszy, czy nawet znacznie droższy sprzęt, to za mało, żeby wykonać wiele ćwiczeń, do których trenujący są przyzwyczajeni. Siłownia daje im pełen komfort - mają tam wszystko, czego im potrzeba. Do tego mogą liczyć na pomoc trenerów i instruktorów, których opieka jest szczególnie ważna dla początkujących i średniozaawansowanych, czyli dla zdecydowanej większości pracujących nad swoim ciałem.
- W domu jesteśmy zdani tylko na siebie, a wielu ludzi źle się posługuje nawet tak prostym sprzętem jak hantle. Używając ich niewłaściwie, można zrobić sobie krzywdę. Ponaciągać, naderwać mięśnie, spowodować stan zapalny. Wiele osób powie, że w internecie jest mnóstwo filmów instruktażowych. Oczywiście, tylko że nie wszyscy instruktorzy dają dobre rady, a po drugie niedoświadczonemu ćwiczącemu trudno jest samemu zadbać o wszystkie niuanse - ile powtórzeń zrobić, z jaką częstotliwością, intensywnością i szybkością wykonywać serie - tłumaczy trener personalny, który w przeszłości uczył zapasów m.in. Mariusza Pudzianowskiego i Szymona Kołeckiego przed ich walkami w MMA.
Roszkiewicz zapewnia, że zna mnóstwo przypadków, gdy domowe treningi źle się skończyły. - Pani chce się zrobić na bóstwo, włączy sobie "skalpel" jednej z popularnych trenerek i tak się zakwasi, że po pierwszym treningu odechce się jej kolejnych. Pan kupi sobie hantle i ponadrywa bicepsy, bo nie rozgrzeje się przed treningiem i zacznie od zbyt dużych ciężarów - tłumaczy trener. Dodaje, że oczywiście są osoby, które wiedzą, jak wykonać prawidłowy i bezpieczny domowy trening, jednak duża część bywalców siłowni tego nie potrafi.
A co z proponowanym przez profesora Horbana ruchem na świeżym powietrzu? Tu zdaniem naszego rozmówcy przeszkadzają warunki pogodowe, jakie panują tej zimy w Polsce. - Mięśnie potrzebują odpowiedniej temperatury, żeby się rozgrzać. Zimno utrudnia rozgrzewkę, a tym samym zwiększa ryzyko kontuzji. Nie wspominam już o tym, że trenując przy tak podłej pogodzie można się po prostu rozchorować - przestrzega.
Roszkiewicz zdradza, że zarówno on, jak i inni właściciele klubów fitness, odbierają mnóstwo telefonów od zniecierpliwionych lockdownem klientów. - Mamy nawałnicę telefonów z pytaniami czy się otwieramy, czy organizujemy jakieś zajęcia. Jednak my grzecznie czekamy, wierząc, że wykonujemy polecenie rządu dla dobra innych. Popadliśmy przez to w duże problemy, w ciągu kilkunastu lat działalności nigdy nie przechodziłem takiego kryzysu finansowego. Nie chcę jednak szukać furtki, obchodzić prawa. Jeśli rząd zakazuje mi pracy, to się do tego stosuję i grzecznie czekam na pomoc od państwa, która na razie jest, umówmy się, żadna.
Słowa doradcy prezydenta Mateusza Morawieckiego ds. walki z koronawirusem świadczą o tym, że otwarcie branży fitness nie jest w tej chwili priorytetem dla rządu.
- Słyszałem, że możemy dostać zielone światło dopiero w maju. Jeśli tak będzie, wiele siłowni i fitnessów tego nie przetrwa. Mam nadzieję, że otwarcie nastąpi wcześniej. Jesteśmy w stanie wdrożyć nawet najbardziej rygorystyczne procedury sanitarne, które zapewnią naszym klientom bezpieczeństwo. W supermarketach czy marketach budowlanych widzi się dużo osób, a przecież my wprowadzilibyśmy do swoich lokali znacznie mniej klientów. Poza tym działalność, którą prowadzimy, pomaga w walce z pandemią, bo dzięki treningom ludzie są zdrowsi i mają lepszą odporność. Otwarcie branży powinno być priorytetem mądrego rządu, który faktycznie ma na celu zdrowie i życie Polaków - argumentuje Roszkiewicz.
Zobacz także:
Branża fitness nie ma wyjścia. "Pomoc od rządu praktycznie nie istnieje"
Branża fitness otworzy się sama. "To nawet nie jest obywatelskie nieposłuszeństwo"