Odrzucony na Euro, roszczeniowy i nieszczery. Wszyscy kochają Jadona Sancho, ale nie daje do tego powodów

Getty Images / Eddie Keogh - The FA / Na zdjęciu: Jadon Sancho
Getty Images / Eddie Keogh - The FA / Na zdjęciu: Jadon Sancho

Jadon Sancho to piłkarska hybryda freestyle'owca z ulicy z produktem z akademii. Piłkarz na swój sposób wyjątkowy, ale poza boiskiem wydaje się nieautentyczny. Ma ogromne grono fanów, ale można wątpić, czy faktycznie jest potrzebny angielskiej piłce.

Gdy tylko Jadon Sancho zaczął grać w Borussii Dortmund, natychmiast zachwycił cały piłkarski świat. Klub ma świetne wyczucie odnośnie młodych talentów, ale Anglik okazał się być prawdziwą perłą. Lekkość w prowadzeniu piłki i dynamika w rozgrywaniu były na poziomie ponadprzeciętnym, a dopiero co wchodził do świata wielkiego futbolu. Eksperci byli pewni, że musi trafić do klubu z najwyższej półki, a najlepiej do Anglii. Chętnym na jego zakup było kilka drużyn, wyścig wygrał Manchester United.

To zdecydowanie jeden z największych transferów tego lata, jeśli nie największy. 85 mln funtów wyłożone na stół, ponad 30 mln mniej, niż BVB żądała rok temu. Marcus Rashford jest w bardzo dobrych relacjach z Sancho, on mocno naciskał na dyrektorów, by go ściągnęli już teraz, ugadali z nim wszystko na Euro, skoro Anglia grała prawie cały turniej u siebie. "Czerwonym Diabłom" nie robiły problemu ani wysokie żądania kontraktowe agentów, ani roszczeniowa postawa Sancho. W Dortmundzie wiele mówił o przywiązaniu, które nagle się rozpłynęło.

Wymagania trudne do realizacji

Sancho dostał propozycję gry w pierwszym zespole Manchesteru City w 2017 r. Jednak propozycja umowy nie zadowalała ani jego, ani agentów. 30 tys. funtów tygodniowo dla nastolatka to było za mało. Poza tym potencjalna pozycja w drużynie nie zadowalała go. Pep Guardiola wyżej cenił sobie Phila Fodena.

ZOBACZ WIDEO: Słynne powiedzenie o grze Niemców nieaktualne. "Ich problemy są długotrwałe"

Trzeba było szukać możliwości regularnej gry na poziomie. Rękę do Sancho wyciągnęła Borussia, pensja też spełniała jego oczekiwania. - To był oczywisty wybór. Gra tu wielu młodych zawodników, wierzą w nich - komentował po dłuższym czasie. Niemalże z miejsca został gwiazdą Dortmundu i Bundesligi.

Jednak boiskowa postawa Sancho nie ma nic wspólnego z tym, co mówi w wywiadach. Trudno dziś wierzyć w jego szczerość. Patrząc po finansowych wymaganiach, wydaje się być roszczeniowy. Nie wiadomo, czy warto wierzyć w jego deklaracje i przywiązania.

(Nie)szczery?

- Nie wiem, jaka będzie moja przyszłość. Na pewno jestem bardzo szczęśliwy w Borussii. Uwielbiam ten klub, kibiców i kolegów z drużyny. Borussia umożliwiła mi debiut w profesjonalnej piłce, za co będę jej wdzięczny do końca życia. Z kolei kibice Borussii motywują mnie do tego, by przekraczać swoje limity. To wszystko łączy się w fajną całość. Ale powtórzę - nie wiem, jaka będzie moja przyszłość - mówił Sancho jeszcze w maju. Prawie dwa miesiące później zmienił otoczenie. Dla jednych to może być szokujące, dla drugich było to nieuniknione.

Być może na Old Trafford chce przekroczyć swoje limity. "Jeśli poważnie myślisz o piłce nożnej, musisz się poświęcać. Nie można się bać. Nie będziesz najlepszy, jeśli nie ryzykujesz" - cytuje go BBC.

Odrzut w talii selekcjonera

Powołanie Sancho na mistrzostwa Europy wydawało się obowiązkiem Garetha Southgate'a, nawet jeśli młody Anglik był wiosną pod formą, nie imponował jak wcześniej. Niemniej może być zawsze przydatną postacią. Tymczasem trener dał mu zaledwie zagrać 6 minut przeciwko Czechom na koniec fazy grupowej. Woli stawiać na innych skrzydłowych - Raheema Sterlinga, Bukayo Sakę i Jacka Grealisha. Wejścia tego ostatniego robią sporo zamieszania w szeregach obronnych rywali, co szczególnie było widać w meczu z Niemcami. Sancho w talii Southgate'a jest traktowany jako słabsza karta też od Masona Mounta i Phila Fodena.

- Gdyby Sancho zagrał na Wembley, to Niemcy by się go bali - komentował dla BBC Juergen Klinsmann. Podkreślał też, że wszyscy fani Bundesligi zachwycali się młodym Anglikiem.

Cała ta grupa prezentuje podobny poziom, podobną jakość. Można mówić o problemie bogactwa, którego Sancho jest największą ofiarą. Człowiekiem może być trudnym, ale piłkarzem na pewno jest wyjątkowym. Graczy o takiej charakterystyce i historii futbolowej edukacji jest coraz mniej.

Piłkarz hybrydowy

Europejska, nowa generacja piłkarzy, to przede wszystkim twory doszlifowane w akademiach, coraz mniej talentów rodzi się na podwórkach. Tymczasem Sancho pierwsze futbolowe szlify zbierał na ulicznych boiskach. Tam nauczył się zwinności, dryblingu, sprytu i refleksu. Szkółki Watfordu i Manchesteru City pozwoliły poprawić technikę i uczyły go pracy zespołowej.

Hybryda freestyle'owca z wyuczonym i poukładanym piłkarzem wydaje się czymś, czego dzisiejsza piłka nożna pożąda, a dla kibica będzie magnesem przyciągającym na trybuny. W Anglii kibice domagają się jego gry od początku, ale selekcjoner najwidoczniej może go nie potrzebować.

- Piłka nożna mnie nigdy nie opuści, ja jej nigdy nie zostawię. Razem dorastaliśmy - mówił w wywiadzie dla mediów BVB. Sancho chce przesuwać granice w każdej dziedzinie piłkarskiego życia. Pozostaje kwestia, ile swobody zostawi mu Ole Gunnar Solskjaer.

Czytaj też:
Ważna data ws. Eriksena
Koszmar w domu piłkarza Lorient

Komentarze (0)