Daniel Sikorski urodził się w Warszawie, ale z uwagi na karierę piłkarską ojca Witolda wychował się poza granicami Polski. Przygodę z futbolem zaczął w Austrii, grał w młodzieżowych reprezentacjach tego kraju. Występował w nich m.in. z Julianem Baumgartlingerem, który jest w kadrze na Euro 2020.
34-letni dziś napastnik jako junior trafił do Bayernu Monachium. Był związanym z tym klubem przez pięć sezonów. Z tamtych czasów została mu znajomość z Davidem Alabą, Matsem Hummelsem czy Thomasem Muellerem. Do dziś utrzymuje z nimi kontakt. - Z Alabą rozmawiam po hiszpańsku. To znaczy on próbuje - uśmiecha się, mówiąc o największej gwieździe reprezentacji Austrii.
W sobotę jego kolega wyprowadzi zespół na mecz 1/8 finału z Włochami. Początek o godz. 21. Transmisja w TVP 1, TVP Sport oraz na platformie WP Pilot. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Kuba Cimoszko, WP SportoweFakty: Reprezentacja Austrii zrobiła w ostatnich latach duży postęp. To głównie efekt inwestycji firmy Red Bull w Salzburgu?
Daniel Sikorski, były piłkarz m.in. Bayernu Monachium i SV Ried: Sukces w futbolu jest często związany z czasem, cierpliwością oraz oczywiście ciężką pracą. Na pewno jednak sam RB Salzburg drastycznie podniósł poziom piłki w Austrii, a jego największą przewagą nad resztą są możliwości finansowe. Dzięki temu są tam wszystkie możliwości gwarantujące rozwój, monitoring treningu, odpowiednią regenerację i inne potrzebne analizy oraz przede wszystkim skauting. Jego akademia powstała w 2010 roku i dziś dla wielu ten klub jest przykładem, jeśli chodzi o szkolenie młodzieży. Ponadto jego sposób funkcjonowania jest bardzo blisko związany z piłką niemiecką i to nie tylko dlatego, że jest tam bratni RB Lipsk. Na jego przykładzie widać, że inwestycje w różne czynniki się opłacają. Musimy jednak pamiętać, że nie wszyscy mają takie możliwości aby móc sobie na to pozwolić.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujący komentarz szwedzkiego kibica. Wolał zremisować niż wygrać z Polską
Przed turniejem było można usłyszeć, że Austria ma najsilniejszą reprezentację w swojej historii. Podziela pan te opinie?
Trudno mi potwierdzić, czy to najsilniejsza kadra historii, choć na pewno można odnieść wrażenie jak się spojrzy indywidualnie na poziom lig i klubów, w których występują zawodnicy. Myślę, że bardzo sprzyjający jest fakt, iż mniej więcej 95 procent chłopaków gra w tej samej lidze. W Niemczech panuje specyficzna mentalność, a dzięki temu tak naprawdę każdy odbiera na tych samych falach.
Pan dobrze to zna z racji kilku lat spędzonych w Bayernie. Grał pan tam w zespole rezerw z Davidem Alabą, Thomasem Muellerem czy Matsem Hummelsem. Utrzymujecie kontakt?
Oczywiście. Z Davidem jestem bardzo często w kontakcie, a od jakiegoś czasu jeśli rozmawiamy, to po... hiszpańsku (Alaba niebawem przechodzi do Realu Madryt - przyp. red.). To znaczy on próbuje. Jeśli natomiast chodzi o Matsa i Thomasa, to przede wszystkim bardzo mnie cieszy ich powrót do drużyny narodowej Niemiec. Jakiś czas temu rozmawiałem z Thomasem na ten temat i było można wyczuć, że ciągle w to wierzył i do tego dążył. Fajnie, że mu się powiodło.
Niemcy mieli niespodziewane problemy z wyjściem z grupy. Gola na wagę awansu strzelili z Węgrami dopiero w końcówce.
Przyznam, że byłem szczególnie zaskoczony kiedy po bramce na 1:1 Węgrom udało się od razu odpowiedzieć i znów wyjść na prowadzenie. Niemniej i tak byłem pewny, że Niemcy zdobędą jeszcze przynajmniej jednego gola. Dlaczego? Tu wrócę jeszcze raz do tej niemieckiej mentalności, o której wcześniej mówiłem.
Austrię w 1/8 finału czeka ciężki bój z Włochami.
Pamiętajmy, że szczególnie w fazie pucharowej wszystko jest możliwe. Zależy jak długo utrzymają zero z tyłu. Jeśli długo, to wtedy może się zdarzyć niespodzianka.
A jak oceni pan grę reprezentacji Polski na Euro 2020?
Z powodu systemu szanse na wyjście z grupy były naprawdę duże, ale cóż... Mamy zawodników, którzy grają w najlepszych ligach świata. Tymczasem dziś trzeba przyznać, że nasza kadra opierała się na jednym zawodniku. Chodzi oczywiście o Roberta Lewandowskiego. To jak dla mnie wielka różnica w stosunku do ostatnich mistrzostw, gdzie było kilku piłkarzy, którzy brali odpowiedzialność na siebie. Myślę, że najlepiej całą naszą przygodę opisał mecz ze Szwecją, w którym tak naprawdę tylko jeden gracz wziął ciężar gry na swoje barki.
Robert Lewandowski może być zadowolony ze swojego występu?
"Lewy" zrobił to, czego oczekuje się od napastnika. Strzelał gole, brał grę na siebie i dawał nadzieję! Oczywiście mimo trzech zdobytych bramek na pewno ma wielki niedosyt, że nie udało się wyjść z grupy. Z pewnością czuje go też także wtedy, gdy wspomina mecz ze Słowacją. Z drugiej strony jednak trudno się dziwić, że nawet jemu zdarzają się takie występy. Pamiętajmy, że ten ostatni sezon był dla niego bardzo długi, intensywny i szczególnie męczący.
Zdania o Paulo Sousie są podzielone. Czy pan dostrzegł jakieś pozytywy w postawie polskiej drużyny?
Gdyby odjąć to starcie ze Słowakami, to na pewno widoczna była duża determinacja i waleczność. Szczególnie można było to zauważyć w spotkaniu z Hiszpanią, gdy patrzyło się na twarz i w oczy niektórych zawodników.
Podoba się panu Euro 2020?
Na pewno na plus, że mecze rozgrywa się przed publicznością. Osobiście jednak uważam, że Euro powinno odbywać się w jednym danym kraju. Zresztą jestem przekonany, że tak samo twierdzi większość kibiców i piłkarzy. Mamy sytuację, że tak naprawdę nikt nie jest gospodarzem, ale niektórzy grają wyłącznie u siebie jak Niemcy czy Hiszpania. Inni jak Polska czy Czechy podróżują po całej Europie z meczu na mecz, a to jest męczące.
Jest ktoś, kto zrobił na panu szczególne wrażenie w fazie grupowej?
Przed mistrzostwami praktycznie nikt nie mówił o Cristiano Ronaldo, a on nadal daje wielką nadzieję kibicom w swoim kraju oraz przede wszystkim jest przykładem dla każdego młodego i starszego piłkarza, że można zrobić wszystko mimo zaawansowanego wieku. Z punktu widzenia napastnika bardzo spodobał mi się też Patrick Schick, który do tej pory wykonał ogromną robotę dla Czechów. Jeśli zaś chodzi o zespół, to jestem pozytywnie zaskoczony Węgrami. Oni już w meczu eliminacji MŚ z Polską pokazali, że tworzą znakomity zespół. I to bez obecności szczególnych gwiazd. Oczywiście teraz odpadli, ale przecież grali w grupie śmierci. Wcześniej pokazali jednak, że z dobrze zorganizowaną grą zespołową można mierzyć się z najlepszymi.
Kto jest faworytem do tytułu?
Moim cichym faworytem jest Belgia, bo są bardzo stabilni i znakomicie obsadzeni na każdej pozycji. Do tego liczę też na Niemców, ponieważ jeśli wygrają z Anglią na Wembley, to będą mieć prostą drogę do finału.
Pan w minionym sezonie nieco o sobie przypomniał. 24 gole dały panu tytuł króla strzelców ligi cypryjskiej w barwach Arisu Limassol. To najlepszy pana sezon w karierze? Jakie są plany na najbliższą przyszłość?
Jeśli chodzi o dorobek bramkowy, to na pewno! Są duże plany nowych działaczy naszego klubu, przylatujemy teraz do Polski na obóz przedsezonowy. Czuję, że będzie to rok przełomowy. Przybyć ma dużo nowych zawodników. Osobiście jednak nie stawiam sobie jakichś niesamowitych celów. Przede wszystkim jak najmocniej dbać o zdrowie, bo z wiekiem coraz więcej trzeba się poświęcać i pracować. A jeśli wszystko pójdzie dobrze, to jest możliwe powtórzenie tak dobrego sezonu jak ostatnio. Trzeba jednak mieć na uwadze, że o gole będzie znacznie ciężej, bo cypryjska ekstraklasa ma bardzo dobry poziom.