Na przełożone mistrzostwa Europy, które ostatecznie odbywają się w 2021 roku, czekało wielu kibiców. Mimo to poniedziałkowe spotkanie reprezentacji Polski nie przyciągnęło aż tylu widzów przed telewizory jak miało to miejsce w ostatnich latach.
- Nie ma jednego głównego powodu spadku tej oglądalności. Jest ich kilka. Co najmniej cztery. I w różnych, trudnych do oszacowania proporcjach odcisnęły się na niższej oglądalności - mówi w rozmowie dla WP SportoweFakty Grzegorz Kita, ekspert ds. marketingu.
Według portalu wirutalnemedia.pl, kadrę Paulo Sousy w meczu ze Słowacją oglądało w telewizji średnio 7,5 mln widzów. Dla porównania - pierwsze spotkanie Polaków podczas Euro 2016 z Irlandią Północną śledziło ok. 12 mln widzów. Dwa lata później na mundialu w Rosji, starcie przeciwko Senegalowi średnio 16,5 mln widzów.
- Wiele osób nie czuje tej kadry, nie czuje tego trenera. Co więcej, nie wierzy tej kadrze i temu trenerowi. Wiele już wcześniej zawiedzionych oczekiwań znalazło w tej oglądalności swoje odbicie. Sousa zatrudniony znienacka za Brzęczka miał uratować styl kadry i wyniki. A w ostatnich miesiącach te wyniki były irytujące i zniechęcające. Kadry nie dało oglądać. Doczekaliśmy się reprezentacji teoretycznej - twierdzi nasz rozmówca.
ZOBACZ WIDEO: Czas największym problemem reprezentacji Polski. "Zrobił się koszmarny bałagan"
Zdaniem Grzegorza Kity, jedną z przyczyn może być nieatrakcyjny rywal, z którym reprezentacja Polski mierzyła się w poniedziałek. - Zawsze liczy się przeciwnik. A właściwie jego renoma, status, format. Słowacja to nie jest przeciwnik, na mecz z którym kibice czekają z ekscytacją i mają poczucie wielkiego wydarzenia. Jeżeli przeciwnik jest dużego formatu, to wzbudza większe zainteresowanie niż Słowacja, którą w teorii powinno się łatwo pokonać - przyznaje.
Euro 2020 różni się od innych wielkich imprez. Mistrzostwa Europy odbywają się aż w jedenastu krajach. To może też wpływać na zainteresowanie turniejem. Dodatkowo swoje robi także pandemia koronawirusa, którą wszyscy są zmęczeni.
- Euro 2020 ma mniejsze zainteresowanie i rozmytą tożsamość, ponieważ jest rozbite na całą Europę. Nie ma tutaj koncentracji na konkretnym kraju czy dwóch krajach-gospodarzach. Ludzie traktują to jako imprezę rozmytą, zatomizowaną, "rozlazłą" po całej Europie - mówi Grzegorz Kita.
- Na oglądalność wpływają też różnorodne skutki pandemii. To cały rok lockdownów, ograniczeń związanych z wychodzeniem z domu, przemieszczaniem itd.. (...) Teraz w okresach letnich po lockdownach, ludzie uciekają też na świeże powietrze, szukają atrakcji i wypoczynku poza domem i czterema ścianami. To też ma wpływ na oglądalność - dodaje.
Zobacz też:
Fatalne informacje z kadry. Potwierdzono kontuzję!
Co dalej z Łukaszem Fabiańskim? Jest głos z reprezentacji