Polacy zmierzą się ze Szwedami 23 czerwca, w trzeciej kolejce fazy grupowej Euro 2020. Na otwarcie rywalizacji Biało-Czerwoni zagrają ze Słowacją, natomiast podopieczni Janne Anderssona powalczą o punkty Hiszpanią (oba mecze już w poniedziałek). Na łamach WP SportoweFakty Sven-Goran Eriksson analizuje układ sił w grupie.
Szwedzki trener wspomina też pracę ze Zbigniewem Bońkiem oraz Paulo Sousą. Z obecnym prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej pracował w latach 80. w Romie, zaś Portugalczyka prowadził nieco później w Benfice Lizbona.
Dariusz Faron, WP Sportowe Fakty: Jaka jest pana pierwsza myśl, gdy słyszy pan: "reprezentacja Polski"?
Sven-Goran Eriksson, były selekcjoner reprezentacji Anglii i trener Lazio, Romy czy Manchesteru City: Mam wiele skojarzeń, jedno z nich wiąże się z postacią Zbigniewa Bońka. Dawno temu trenowałem go w Romie. Z tego, co wiem, jest teraz prezesem waszej federacji. Kolejna myśl to Lewandowski, który obecnie jest najlepszym napastnikiem w Europie.
ZOBACZ WIDEO: Lukas Podolski ocenił reprezentacje Polski przed Euro 2020
Pracował pan nie tylko z Bońkiem, ale też z obecnym selekcjonerem Biało-Czerwonych, Paulo Sousą. Którego z nich bardziej cenił pan jako zawodnika?
"Zibi" był w latach 80. jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Przyszedł do nas z Juventusu, gdzie świetnie grał razem z Michelem Platinim.
W 2017 roku powiedział pan szwedzkim mediom, że Boniek "zachowywał się w Romie jak diwa". Co pan miał na myśli?
Był... wyjątkowy. Pod wieloma względami. No i był wielkim piłkarzem, naprawdę miał niesamowite umiejętności.
Ale podobno w pewnym momencie poszedł pan do prezydenta Dino Violi i stwierdził, że jeśli nie sprzeda Bruno Contiego, Roberto Pruzzo i właśnie Bońka, odejdzie pan z klubu. Sam pan o tym opowiadał na łamach szwedzkich mediów.
Wie pan... dawno i nieprawda (śmiech). Conti, Pruzzo, czy Boniek byli już wtedy w dość zaawansowanym wieku jak na piłkarzy. Mieliśmy starszą drużynę. Potrafiliśmy się jednak porozumieć.
Przejdźmy do Paulo Sousy. Jak zapamiętał go pan jako piłkarza?
Po raz pierwszy spotkałem go, gdy był nastolatkiem. Dałem mu szansę w Benfice. Cieszę się, że stał się tak doskonałym zawodnikiem, bo w przypadku młodego gracza nie możesz przewidzieć, jak potoczy się jego kariera. Paulo miał wielki talent, był bardzo cichy i inteligentny. Pokazywał tę inteligencję zarówno na boisku, jak i poza nim. Poza tym sądzę, że to bardzo dobry człowiek i obecnie świetny trener. Nie bałem się dać mu szansy, ponieważ wiedziałem, że sobie poradzi. Od początku był bardzo silny mentalnie. Mieliśmy wtedy mocny zespół, w podobnym czasie w klubie występował Rui Costa. O Sousie, tak jak o Bońku, mogę powiedzieć, że był wyjątkowym piłkarzem. Znakomicie ustawiał się na boisku, potrafił oddać groźny strzał i świetnie podać.
A jakim jest selekcjonerem? Wcześniej pracował jedynie z klubami...
Nie sądzę, by dla reprezentacji Polski był to jakiś problem. Owszem, w klubie widzisz swoich piłkarzy częściej, ale poza tym nie ma tu wielkich zmian. Cel jest taki sam - musisz jak najlepiej przygotować drużynę.
Jako trener Sousa ma szansę osiągnąć tak dużo jak w czasach, gdy był piłkarzem?
Na pewno będzie to trudne. Przecież jako zawodnik dwa razy wygrał Ligę Mistrzów - z Juventusem i Borussią Dortmund. Niczego jednak nie wykluczam. Wciąż jest bardzo młodym trenerem. Już jako piłkarz wykazywał się dużą kreatywnością oraz - jak wspomniałem - był inteligentnym i poważnym człowiekiem. Natomiast nie myślałem wtedy o tym, czy zostanie trenerem, z racji jego bardzo młodego wieku.
W Polsce mocno liczymy, że drużynie Sousy uda się awansować do fazy pucharowej. Jak ocenia pan układ sił w grupie?
Hiszpanie są zdecydowanym faworytem. Mieli co prawda trochę problemów z koronawirusem, a poza tym w futbolu nic nie jest przesądzone, ale daję tej drużynie największe szanse na pierwsze miejsce. O drugie powinny powalczyć reprezentacje Polski i Szwecji.
Proszę porównać te drużyny.
Biało-Czerwoni zawsze kojarzyli mi się z niezłą organizacją i ciężką pracą na boisku. Teraz powinni mieć podobne atuty, skoro prowadzi ich Paulo Sousa. Wiele jego drużyn miało właśnie te cechy. Nie wiem, czy Portugalczyk odniesie w waszym kraju sukces, ale myślę, że jego zatrudnienie przez Zbigniewa Bońka to bardzo dobre rozwiązanie. Sousa wykona swoją robotę.
A co jeśli chodzi o silne i słabe punkty reprezentacji Szwecji?
Największym atutem zespołu jest organizacja, drużyna prezentuje się też bardzo dobrze pod względem fizycznym. Piłkarze są silni, trudno strzelić im gola. Selekcjoner Janne Andersson wykonuje fantastyczną pracę. Drugi raz z rzędu zakwalifikowaliśmy się na wielką imprezę, bo przecież graliśmy też na mistrzostwach świata. Mamy mocny zespół. Może nie na tyle, by myśleć o strefie medalowej, ale powinniśmy celować w ćwierćfinał.
Żałuje pan, że Zlatan Ibrahimović ostatecznie nie zagra na Euro 2020?
Oczywiście, to wyjątkowy zawodnik, najlepszy szwedzki piłkarz w historii. Zlatan to zawsze Zlatan, pomógłby drużynie. Z drugiej strony, graliśmy bez niego już kilka lat, więc teraz też musimy dać radę.
Kto jest pana faworytem do wygrania turnieju?
Francja. Mają niesamowicie silny skład, poza tym mówimy o mistrzach świata. Jest kilka drużyn, które mogą zagrozić Trójkolorowym. W tym gronie widzę Włochów, Hiszpanię, Niemców, Anglię czy Portugalię. Wspomniany zestaw jest bardzo mocny.
Niezależnie od tego, kto podniesie puchar, to wyjątkowe Euro. Nie mówię jedynie o pandemii, ale także o tym, że po raz pierwszy turniej jest rozgrywany w dwunastu krajach.
Mam nadzieję, że wirus w żaden sposób nie popsuje turnieju. A co do logistyki, organizowanie mistrzostw w jednym czy dwóch krajach jest droższe. Myślę, że obecne rozwiązanie to przyszłość futbolu. Nie mam nic przeciwko temu, że gramy w tak wielu miastach.
Skoro mowa o przyszłości, na koniec pytanie o pana plany. Od 2019 roku nie pracuje pan na ławce trenerskiej.
Trochę tęsknię. Niczego nie wykluczam, ale lubię swoje obecne życie. I jestem szczęśliwym człowiekiem.