W tym artykule dowiesz się o:
Bartosz Kapustka jest wychowankiem Tarnovii, a od sierpnia 2012 roku jest związany z Cracovią. Do Pasów trafił za sprawą trenera Piotra Góreckiego, a krakowianie stoczyli o niego bój z warszawską Legią, której mocno zależało na pozyskaniu utalentowanego juniora, ale ten wolał zostać pod Wawelem. Na Kałuży 1 przeniósł się z Tarnovii, ale do Krakowa przeprowadził już trzy lata wcześniej. W 2009 roku rozpoczął naukę w Szkole Sportowej Piłki Nożnej przy Małopolskim Związku Piłki Nożnej i - krótko - występował w Hutniku, by wrócić do gry w macierzystym klubie.
Pierwsze tygodnie w Cracovii spędził w zespole juniorów, ale błyskawicznie, bo już 9 października 2012 roku, trener Wojciech Stawowy włączył go do kadry I zespołu.
- Bartek jest bardzo utalentowany i może dalej się wszechstronnie rozwijać, a na ten rozwój może mieć wpływ obcowanie z zawodnikami doświadczonymi, ogranymi, od których będzie się mógł wiele nauczyć. Tylko od niego zależy, jak długo będzie w kadrze pierwszej drużyny. To skromny chłopak, więc daleko mu od myślenia, że to już koniec jego pracy. Podchodzi do tego w sposób umiarkowany. Wie, że to dla niego szansa, którą będzie chciał w pełni wykorzystać - tłumaczył wówczas trener Stawowy.
Na debiut w I drużynie Cracovii utalentowany junior czekał do 4 lutego 2013 roku i sparingu z Torpedo Moskwa. W 70. minucie rozgrywanego w Turcji spotkania zmienił Michała Zielińskiego. 28 lutego 2013 roku Pasy zgłosiły go do rozgrywek I ligi, ale na oficjalny debiut w barwach pięciokrotnych mistrzów Polski musiał trochę poczekać.
Od października 2012 roku Kapustka był w kadrze I zespołu, ale występował jedynie w drużynie juniorów i rezerw krakowskiego klubu. Na debiut w Ekstraklasie czekał do 29 marca 2013 roku i spotkania z Widzewem Łódź. W przerwie meczu zastąpił Krzysztofa Danielewicza.
- Pozytywnie oceniam jego debiut. Wszedł w niełatwej sytuacji, gdy drużynie gra nie szła. Bartek to perspektywiczny zawodnik i Cracovia będzie miała z niego dużą pociechę. Nie był to idealny moment, żeby go wprowadzać, ale już wielu innych zawodników dostawało szansę w środkowej strefie, a Bartek nie odbiega od nich umiejętnościami. Poza tym Bartek jak na swój wiek jest bardzo mocny mentalnie. Często mówimy o nim, że on gra bez układu nerwowego, dlatego nie bałem się o jego postawę - komentował trener Stawowy.
ZOBACZ WIDEO Przed Niemcami: kluczowa będzie nasza mentalność (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Kapustka zadebiutował w Ekstraklasie, mając 17 lat i 94 dni, co oznacza, że został najmłodszym zawodnikiem, jaki zagrał w Cracovii w trwającej od 2002 roku "ery Comarchu".
- Cały czas czekałem na tę chwilę, ale byłem zaskoczony tym, że od razu dostałem 45 minut. Byłem równocześnie bardzo szczęśliwy z tego powodu. Chciałem wykorzystać tę szansę. Był lekki stresik, ale starałem się skupić na grze, a nie na tym, że debiutuję - mówił Kapustka po premierowym występie w Ekstraklasie.
Do końca sezonu 2013/2014 Kapustka rozegrał w Ekstraklasie jeszcze tylko jeden mecz - 27 maja ze Śląskiem Wrocław. Na kolejny występ w najwyższej lidze czekał aż pięć miesięcy: 28 września 2014 roku znalazł się w wyjściowym składzie Pasów na derby Krakowa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że dziewięć wcześniejszych spotkań sezonu obejrzał z trybun, ponieważ trener Robert Podoliński ani razu nie umieścił go nawet w kadrze meczowej.
- Szczerze mówiąc, to nie liczyłem specjalnie na to, że zagram. Chciałem być w ogóle w meczowej "18". Dziękuję trenerowi za szansę, którą dostałem. Dla mnie to spełnienie marzeń - mówił młody pomocnik.
Dla Kapustki był to premierowy w karierze ligowy występ od pierwszej minuty, ale trema go nie sparaliżowała. O utalentowanym nastolatku zrobiło się głośno, bo na tle Semira Stilicia czy Dariusza Dudki zaprezentował się bardzo dobrze.
- Jestem młody, ale gram już trochę w piłkę i po pierwszym gwizdku napięcie opada i cóż: mecz jak mecz - trzeba dawać z siebie wszystko. Chodziłem na derby jako kibic i mocno kibicowałem wcześniej Cracovii. Dla mnie to było strasznie wielkie przeżycie i jestem mega szczęśliwy, że mogłem wziąć w tym udział. Lekką tremę miałem, aczkolwiek jestem taki, że próbuję się odciąć od tego i po prostu robić to, co kocham. Dopiero kiedy usiadłem na ławce, to mocniej się denerwowałem - komentował Kapustka.
Mimo bardzo dobrego występu przeciwko Białej Gwieździe, do końca rundy jesiennej w pierwszej "11" Cracovii Kapustka znalazł się jeszcze tylko trzy razy. Nie przeszkodziło mu to jednak w zdobyciu pierwszych bramek w barwach Pasów.
29 października 2014 roku trafił do siatki Ostrovii 1909 Ostrów Wielkopolski w meczu 1/8 finału Pucharu Polski, a 8 listopada w spotkaniu z PGE GKS Bełchatów zaliczył premierowe trafienie w Ekstraklasie. Jego gol uratował Pasom remis.
Co ciekawe, na pierwszą bramkę zdobytą na stadionie przy Kałuży 1 Kapustka czekał aż do 4 października 2015 roku i meczu z Lechem Poznań, gdy wpisał się na listę strzelców już w 35. sekundzie gry.
Na początku rundy wiosennej sezonu 2014/2015 Kapustka przebił się do wyjściowego składu Cracovii i na tle słabo grającej drużyny prezentował się obiecująco. Jednak w drugiej połowie marca na młodego pomocnika spadła lawina krytyki.
Najpierw 17 marca Pasy odpadły z Pucharu Polski z Błękitnymi Stargard Szczeciński, a piłkarze II-ligowego klubu zarzucili Kapustkę, że wypominał im zarobki. Potem zawodnicy Błękitnych wycofali się ze swoich słów, ale niesmak pozostał.
Cztery dni po spotkaniu z Błękitnymi Cracovia grała derby na Wiśle. Kapustka oczywiście znalazł się w "11" Pasów, ale nie dotrwał na boisku do końcowego gwizdka. W 79. minucie, przy stanie 1:2 i w momencie dużego naporu Cracovii na bramkę Białej Gwiazdy, Paweł Brożek ruszył do zagranej z własnej połowy piłki, a w pościg za napastnik Wisły ruszył właśnie Kapustka. Tuż przed swoim polem karnym 19-latek zdecydował się na wślizg, ale nie trafił w piłkę, tylko w nogi wiślaka i sędzia Szymon Marciniak usunął młodego pomocnika z boiska. Kapustka opuszczał plac gry w akompaniamencie gwizdów i wulgaryzmów. To do dziś jeden z najmniej przyjemnych momentów w jego karierze.
- Żałuję, że nie mogłem dograć do końca. Poszedłem już na sto procent, na wóz albo przewóz: albo bym trafił w piłkę i wybił ją na aut, albo dostałbym czerwoną kartkę za faul. Trafiłem w nogi Pawła Brożka i sędzia słusznie usunął mnie z boiska. Niezbyt dobrze będę wspominał te derby - mówił po spotkaniu.
Żadnych pretensji do swojego młodego podopiecznego nie miał trener Podoliński: - Gdyby każdy miał tak skonstruowaną psychikę, jak 19-letni Bartek, to byłoby dobrze. On dźwiga na swoich młodych barkach dużą odpowiedzialność. Nie mam do niego żadnych pretensji. To jeden z niewielu moich piłkarzy, którzy wytrzymali presję meczu derbowego. To była zwykła sytuacja meczowa, akcja ratunkowa - Bartek nie zrobił Pawłowi krzywdy. Nie mam do niego pretensji.
Gdy w kwietniu 2015 roku Jacek Zieliński przejął walczącą o utrzymanie w Ekstraklasie Cracovię, postawił na doświadczonych zawodników. Na lidera II linii Pasów namaścił Mateusz Cetnarskiego, a Kapustkę zdegradował do roli rezerwowego. Opiekun Pasów był fanem talentu młodego pomocnika, ale chciał ściągnąć z nastolatka presję i ciężar wykonania zadania przerzucił na barki starszych zawodników.
W dziewięciu ostatnich kolejkach minionego sezonu w wyjściowym składzie Pasów znalazł się tylko dwukrotnie: na mecz 31. serii z PGE GKS Bełchatów, po którym wypadł z "11" na pięć spotkań, by wrócić do niej dopiero na kończący sezon mecz z Piastem Gliwice. Przy Okrzei 20 zagrał pierwsze skrzypce i zdobył bramkę, która została uznana trafieniem kolejki. Znów pokazał, że może być liderem Cracovii.
W letniej przerwie Kapustka wywalczył sobie miejsce w "11" Cracovii i nowy sezon zaczął w wyjściowym składzie, ale w meczu 1. kolejki z Lechią Gdańsk został zmieniony już w przerwie, a w dwóch kolejnych spotkaniach w ogóle nie wystąpił.
Podjął jednak rękawicę i w spotkaniu 4. serii wcielił się w rolę zmiennika, a miejsce w wyjściowym składzie odzyskał po dobrym występie przeciwko Dolcanowi Ząbki w 1/16 finału Pucharu Polski - w starciu z I-ligowcem zdobył gola i zaliczył asystę,
- Byłem na siebie wściekły, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że wszystko zależało tylko ode mnie. Wszystko się zmieniło po meczu z Dolcanem Ząbki w Pucharze Polski, w którym strzeliłem gola i zaliczyłem asystę. Trochę szczęścia też miałem. Można fajnie grać w piłkę, ale szczęście jest niezbędne. Ja je miałem i w ostatnim czasie mi pomagało. Bardzo to szanuję - tłumaczył po ostatniej kolejce sezonu.
Rozegrany 11 sierpnia mecz w Ząbkach jest ważny też z innego powodu. W starciu z Dolcanem trener Zieliński po raz pierwszy ustawił Kapustkę na skrzydle i znalazł sposób, by pomieścić w składzie i Cetnarskiego, i Kapustkę, i Budzińskiego.
Występem w Ząbkach Kapustka odzyskał miejsce w składzie Pasów, a w kolejnym meczu z Koroną Kielce udowodnił, że trener Zieliński nie pomylił się, ponownie mu ufając.
W 49. minucie rozegranego 15 sierpnia meczu Budziński zagrał przed swoim polem karnym piłkę do młodego pomocnika, ten minął pierwszego rywala i ruszył w rajd przez całe boisko, który zakończył precyzyjnym uderzeniem z 18 metrów w kierunku dalszego rogu bramki Korony.
- Nie spodziewałem się, aż tak fajnie to wyjdzie. Dużą zasługę miał w tym Hubert Wołąkiewicz, który poszedł za akcją, obieg mnie i ściągnął na siebie uwagę obrońców - mówił skromnie pomocnik Cracovii.
- Nie pamiętam go tak grającego dwa mecze z rzędu na dobrym poziomie za mojej kadencji w Cracovii. To jest budujące, że wyciąga wnioski i słucha, co się do niego mówi. Gra coraz lepiej - przyznał po tym spotkaniu trener Zieliński.
Adam Nawałka miał Kapustkę w swoim notesie już od dłuższego czasu, ale mecz w Kielcach ostatecznie przekonał selekcjonera do tego, by dać nastolatkowi szansę w reprezentacji Polski.
28 sierpnia 2015 roku Adam Nawałka ogłosił powołania na wrześniowe mecze el. Euro 2016 z Niemcami i Gibraltarem. Na liście znalazł się też Kapustka.
- Telefon do mnie wykonał trener Zając i jego głos poznałem, bo już wiele razy rozmawialiśmy. On przekazał telefon selekcjonerowi i dzięki temu wiedziałem, że to nie jest żadna wkrętka. Serce mocniej mi zabiło. Przed snem dużo o tym myślałem i nie mogłem się doczekać jutra, ale spałem spokojnie - opowiadał Kapustka WP SportoweFakty.
- To było duże przeżycie. Wcześniej nie spodziewałem się, że w ogóle może do tego dojść i że mogę jechać na zgrupowanie reprezentacji Polski. Byłem w szoku, ale to było miłe zaskoczenie. Po rozmowie nadal ciężko było mi w to uwierzyć. Na serio ucieszyłem się dopiero dzień później po oficjalnym komunikacie - dodał młody reprezentant Polski.
Spotkanie z Niemcami obejrzał z trybun stadionu we Frankfurcie, ale w meczu z Gibraltarem pojawił się na boisku. W 62. minucie zmienił Jakuba Błaszczykowskiego. 7 września 2015 roku miał 18 lat i 258 dni - w XXI wieku młodszym od niego reprezentantem Polski w meczu o punkty był tylko Arkadiusz Milik.
- Tuż przed zmianą przemknęło mi przez myśl, że zmieniam Kubę Błaszczykowskiego. "Kurczę, wchodzę za taką postać i jeszcze z dychą na plecach - muszę to udźwignąć" - to mi przeszło przez głowę tuż przed zmianą - mówił po debiucie.
Już 11 minut po wejściu na boisko Kapustka zdobył swojego premierowego gola w narodowych barwach: - Kiedy Stadion Narodowy skandował moje nazwisko, miałem mega ciary. Zapamiętam ten moment i to uczucie do końca życia.
Zadebiutował w drużynie narodowej z "10" na koszulce. Co ciekawe, to sam Adam Nawałka nakazał przekazać nastolatkowi ten numer.
- Nie wierzyłem oczom, kiedy wszedłem do szatni i zobaczyłem swoje nazwisko pod numerem "10". Do tego między "9" Lewandowskiego i "11" Grosickiego. Byłem w szoku i spytałem Pawła Kosedowskiego (kitmana reprezentacji - przyp. red.), czemu mam "10", a on dał mi do zrozumienia, że to trener Nawałka miał na to wpływ - tłumaczył Kapustka.
Ludzie z otoczenia Kapustki nie zauważyli żadnej zmiany w zachowaniu piłkarza po debiucie w reprezentacji ani w związku z popularnością, która spadła na niego z dnia na dzień.
- Ze zgrupowania wrócił ten sam chłopak, choć podejrzewam, że jest dowartościowany i pewny siebie. Taki debiut w kadrze buduje psychikę, ale do Krakowa wrócił ten sam skromny chłopak, który zna swoje miejsce w szeregu i wie, co robić. Zmieniło się tylko to, że teraz będzie musiał prezentować taki poziom, by trener Nawałka dalej widział w nim reprezentanta. Już skończył się okres próbny - przed nim teraz coraz wyższe wymagania - mówił trener Zieliński.
I faktycznie - Kapustka kolejnymi występami w lidze zasłużył na następne powołania do reprezentacji. W ostatnich meczach el. Euro 2016 ze Szkocją i Irlandią nie zagrał, ale już w listopadowych spotkaniach towarzyskich z Islandią i Czechami wystąpił. W tym pierwszym wszedł do gry w 65. minucie, a zdążył zdobyć bramkę i zaliczyć asystę.
Dobrą zmianą wywalczył sobie miejsce w "11" na starcie z Czechami i po raz kolejny błysnął. Już w 3. minucie przeprowadził lewym skrzydłem kapitalny rajd, po którym dośrodkował do Arkadiusza Milika, a ten zamienił jego podanie na gola. Wtedy znacznie przybliżył się do wyjazdu na Euro 2016.
Na początku grudnia pojawiła się pierwsza poważna rysa na wizerunku Kapustki. Wcześniej młody pomocnik Cracovii był na ustach piłkarskiej Polski ze względu na występy na boisku, ale wtedy znalazł się w centrum zainteresowania mediów z innego powodu.
W nocy z 2 na 3 grudnia wraz z kilkoma innymi piłkarzami Cracovii udał się do klubu "Frantic", gdzie został zaatakowany przed innego z gości lokalu. Mocno nie ucierpiał i szybko wrócił do treningu, ale kontrowersje wzbudził termin wizyty piłkarzy Pasów w klubie. Podopieczni Jacka Zielińskiego poszli się zabawić na trzy dni przed spotkaniem na szczycie Ekstraklasy z Piastem, a w wyniku zajścia Kapustka nie mógł wziąć udziału w arcyważnym spotkaniu z gliwiczanami.
Klub nałożył na niego karę finansową, ale Kapustka nie tylko wylądował na dywaniku u trenera Jacka Zielińskiego i prezesów Cracovii, ale też jako reprezentant Polski musiał się tłumaczyć przed selekcjonerem. Wydawało się wówczas, że stracił w oczach Adama Nawałki.
- To dla mnie nauczka. Może dobrze, że dostałem lekcję już w tym wieku. Do pewnych rzeczy będę podchodził poważniej i teraz się trzy razy zastanowię, zanim coś zrobię. Traktuję to jako cenną lekcję. Do piłki podchodzę w stu procentach poważnie i takie sytuacje już się nie powtórzą. Nie był to łatwy czas, bo rodzina i bliscy martwili się o mnie, ale to już na szczęście jest za mną - zapewniał parę tygodni po niefortunnej wyprawie do "Frantica".
Selekcjoner zrozumiał jednak, że młodość rządzi się swoimi prawami i wybaczył Kapustce pierwszą wpadkę. W końcu selekcjoner na przełomie lat '70 i '80 XX wieku sam był członkiem drużyny Wisły Kraków, której życie nocne obrosło legendami.
Kapustka nie stracił miejsca w drużynie narodowej i w marcu zagrał w spotkaniach towarzyskich z Serbią i Finlandią. Występami w Poznaniu i Wrocławiu umocnił swoją pozycję w drużynie narodowej. Wydawało się wówczas, że podczas Euro 2016 będzie należała do niego rola pierwszego zmiennika, ale w ostatnim przed mistrzostwami meczu kontrolnym z Litwą urazu stawu skokowego doznał Kamil Grosicki, co otworzyło Kapustce drogę do wyjściowego składu Biało-Czerwonych.
Niespełna 20-letni pomocnik swoją grą w meczu z Irlandią Północnej rzucił Europę na kolana. Gary Lineker nazwał go "cudownie utalentowanym 19-latkiem" (Kapustka dopiero 23 grudnia skończy 20 lat), Rio Ferdinand jego występ przeciwko Wyspiarzom ocenił jako "imponujący", a portal goal.com poświęcił młodemu Polakowi osobny tekst, który opatrzył tytułem "Narodziny gwiazdy".