Niemcy próbowali nacierać na bramkę Łukasza Fabiańskiego w swoim stylu - poprzez prowadzenie ataków pozycyjnych i wymienianie wielu podań. Taka taktyka nie przynosiła jednak żadnego rezultatu, ponieważ w grze zespołu Joachima Loewa brakowało tempa i elementu zaskoczenia.
Widząc nieporadność swoich zawodników, "Jogi" w 72. minucie posłał na boisko Mario Gomeza w miejsce występującego w ataku Mario Goetze. Z roszadą niemieccy kibice wiązali spore nadzieje, widząc słabą dyspozycję zawodnika Bayernu Monachium.
- Gomez mógł coś zmienić. Liczyłem na to, ponieważ przeciwnik musiał nieco zmienić ustawienie w obronie po jego wejściu. Zmiana nie dała jednak zupełnie nic, napastnik był na straconej pozycji. Z Gomezem nie można grać kombinacyjnego futbolu - zżymał się po końcowym gwizdku ekspert niemieckiej telewizji Oliver Kahn.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Maciej Żurawski analizuje grę Arkadiusza Milika. "Nie strzelasz, to pojawia się krytyka"
Po wejściu na boisko napastnika Besiktasu Stambuł Niemcy nie zmienili stylu gry i wciąż starali się rozmontować polską linię obrony licznymi krótkimi podaniami. - Cały czas zespół grał tak samo - kombinacyjnie, po hiszpańsku, jak z Goetze na boisku. Nie było dośrodkowań ani z prawej, ani z lewej strony. Jeśli wpuszcza się nowego napastnika, trzeba mieć plan B. Być może Gomez wykorzystałby którąś z górnych piłek, ale te nie przychodziły - kręcił głową wicemistrz świata z 2002 roku.
Dodajmy, że Goetze wybiegł w podstawowym składzie mistrzów świata zarówno przeciwko Ukrainie, jak i Polsce. Za oba występy zebrał krytyczne opinie i możliwe, że w spotkaniu z Irlandią Północną Loew da dłuższą szansę Gomezowi.