Przypomnijmy, że pula nagród w Home Story Cup wynosi w tym roku 20 tys. dolarów. Z tego 8 tys. otrzyma zwycięzca.
"Elazer" po awansie z grupy, z trzeciego miejsca, automatycznie znalazł się w dolnej drabince tzw. loosers-bracket. Tam stoczył fantastyczny, wygrany bój z Koreańczykiem "Solarem". Mecz zerg vs zerg obfitował w dramatyczne zwroty akcji, a ukoronowaniem była piąta, decydująca o awansie mapa. Na niej nasz gracz po przejściu w mutualiski nie zdążył obronić linii wydobycia przed naturalnym w takich wypadkach atakiem roach.
Skazywany na przegraną Mikołaj minuta po minucie znosił z powietrza najazdy wroga, tracąc jednak przy tym wszystkie ekspansje. Mimo to zaciekle walczył nadal. I opłaciło się. Obudował wydobycie, zniszczył wrogi nydus, zaś sam wykonywał mordercze kontry lingami. Z pewnością powrót z, wydawałoby się, beznadziejnej sytuacji, może być okrzyknięty meczem dnia.
W kolejnej rundzie niestety nie było już tak dobrze. W walce przeciwko koreańskiemu protossowi nie udało się zdobyć choćby punktu. Co więcej, gwoździem do trumny były spodziewane przez "Elazera" archon-dropy.
Ostatecznie jednak Mikołaj Ogonowski zaprezentował się bardzo przyzwoicie w niezwykle silnie obsadzonym turnieju.
Dodajmy, że całość odbywała się na nowej poprawce Blizzarda, dzięki której do łask wrócili terranie. W niedzielnej walce o zwycięstwo będziemy mogli zobaczyć aż 4 przedstawicieli tej rasy i tylko po jednej zerga i protossa.
ZOBACZ WIDEO: Esport bije rekordy popularności. "Kiedy zobaczyliśmy te liczby, to nas zatkało"