Trudno znaleźć osobę w świecie esportu, która nie zna Jarosława "pashyBicepsa" Jarząbkowskiego. Legenda Counter-Strike'a swoją grą w Virtus.pro została zapamiętana niemal na całym świecie.
Minęło już trochę czasu, od kiedy 35-latek nie rywalizuje na profesjonalnej scenie. Mimo to na dobre nie rozstał się z grą, z którą zawsze będzie kojarzy. "pashaBiceps" przy okazji Majora w Paryżu, czyli największego turnieju w tej grze, wpadł na zaskakujący pomysł.
Zdecydował się on wybrać na zawody, które odbywają się w stolicy Francji. Jednak w podróż wyruszył... rowerem! Tym samym musiał pokonać trasę w okolicach 1800 kilometrów w tydzień.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
Głównym powodem takiej decyzji był awans polskiej formacji na Majora, pierwszy od pięciu lat. Mowa o drużynie 9INE. Niestety nie miał okazji zobaczyć żadnego spotkania tej ekipy na miejscu, bo odpadła ona już w pierwszej fazie.
Mimo że 35-latek zastanawiał się nad przerwaniem podróży, nic takiego nie miało miejsca. Pamiętał bowiem o tym, że w Paryżu rywalizują inni jego rodacy, którzy występują w międzynarodowych składach.
Ostatecznie "pashaBiceps", który swoją podróż rozpoczął w piątek, 12 maja, nie zdążył na początek fazy pucharowej. Na miejscu zameldował się po ostatnim spotkaniu ćwierćfinałowym z uwagi na zmianę godzin w terminarzu Majora. W nim rywalizowała drużyna jego dobrego znajomego z czasu kariery w CS'a, Jakuba "kubena" Gurczyńskiego.
"Warszawa - Paryż w ciągu tygodnia, mamy to. Dzięki CS-owi przestałem widzieć ograniczenia. Wygranie Majora w 2014 roku dało mi nowe życie i możliwości. Dziś jestem tutaj, by powiedzieć: Counter-Strike'u, dziękuję ci za wszystko, nie jesteś moim przyjacielem, jesteś moim bratem, przyjacielu" - napisał 35-latek na Twitterze po tym, jak wykonał swój cel.
Przeczytaj także:
Bohater Legii Warszawa wyróżniony za granicą