Wielki rewanż Rzadkosza. Cios na wątrobę zatrzymał Gromadzkiego

Getty Images / Na zdjęciu: gala bokserska
Getty Images / Na zdjęciu: gala bokserska

Mateusz Rzadzkosz w wielkim stylu wziął rewanż na Tomaszu Gromadzkim podczas gali "Noc Wojowników" w Częstochowie. Pojedynek zakończył się nokautem w piątej rundzie po kapitalnym lewym haku na wątrobę.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Rzadkosz (6-0-1, 2 KO) przez lata marzył o tym, by wystąpić na jednej gali z Tomaszem Adamkiem, który jest jednym z jego sportowych idoli. 18 listopada w Częstochowie pięściarz z Gilowic spotkał się z Tomaszem Gromadzkim (5-1-1, 2 KO) w rewanżowym pojedynku. Podczas ich pierwszej potyczki w lutym 2016 roku po sześciu rundach sędziowie ogłosili remis. Tym razem miało nie być niedomówień. I nie było.

Gromadzki rozpoczął w swoim stylu i szukał między linami agresywnych wymian. "Zadyma" skutecznie bił z prawej ręki i sprawiał tym na początku sporo kłopotów Rzadkoszowi. Lepiej wyszkolony Rzadkosz zaskakiwał świetnymi prawymi podbródkowymi, na które oponent nie miał żadnej recepty.

Wydawało się także, że Gromadzki trudniej znosi wysokie tempo walki i z każdą kolejną minutą oddycha coraz ciężej. Widząc te braki, Rzadkosz zastosował najlepszą metodę na kondycyjne kłopoty oponenta. W piątej rundzie najpierw trafił podbródkiem, potem wyprowadził serię kilkunastu (!) ciosów zwieńczonych kapitalnym lewym hakiem na wątrobę. Gromadzki został ukłuty tym atakiem i padł na matę ringu w Częstochowie. Nie był w stanie się pozbierać.

Na takie ciosy nie ma mocnych. Legendarny meksykański trener Ignacio Beristain porównał kiedyś skuteczne uderzenie w wątrobę do uczucia przekłuwania długą igłą wnętrzności. Sam Rzadkosz nie krył zachwytu z cennego triumfu, roniąc kilka łez po oficjalnym ogłoszeniu werdyktu.

ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner: Polakom uda się trafić z formą na igrzyska w Pjongczang

Komentarze (0)