Bogdan Gajda w 1977 roku uzyskał życiowy sukces w postaci mistrzostwa Europy. Poza tym notował liczne osiągnięcia na krajowym podwórku. Miłość do sportów walki w Gajdzie nie zgasła. Do dziś śledzi, co dzieje się podczas rozmaitych wydarzeń.
W rozmowie z Interią odniósł się m.in. do formy Andrzeja Wawrzyka. Stwierdził, że "jest tak rozbity, że buja się po lewym prostym". Mówił również o Arturze Szpilce.
- Wawrzyk, czy Artur Szpilka już nie nadają się, tak są rozbici. Po takim nokaucie, jaki Szpilka dostał od Wildera, po którym był nieprzytomny, zakładali mu gorset i zabierali do szpitala, już nigdy więcej nie powinien był wchodzić do ringu. W ciężkiej wadze jest po zawodniku. A ile jeszcze dawali mu tych walk? A w nich co chwila "fik, fik, fik" - powiedział Gajda.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Nawiązał również do Andrzeja Gołoty. - Andrzej na wagę ciężką był niespotykany. Taka sprężynka, na sali był naprawdę asem. Wyszkolenie, refleksik, ruchy - zaznaczył.
- Mówię panu szczerze, jak dołączył do nas na salę, jak go zobaczyłem, tak powiedziałem: "Matko Boska, to przyszły mistrz olimpijski i mistrz świata". W wadze ciężkiej to raczej są klocki, a on taki sprawny atleta - kontynuował.
Mówiąc o Gołocie, ocenił także, iż miał on prawie wszystko, jednak gdy wchodził do ringu, to "głowa zostawała w szatni".