Jeszcze niedawno Fiodor Czerkaszyn był przedstawiany jako pięściarz z potencjałem na ścisłą światową czołówkę. Wyjechał nawet do Stanów Zjednoczonych, jednak tamtego rynku nie podbił i znów zaczął walczyć w Polsce. Co więcej, w pierwszym starciu po powrocie zanotował porażkę w poważniejszym teście z Anauelem Ngamissengue.
Jednak po przegranej z Francuzem, Ukrainiec z polskim paszportem zachowuje aktywność i stara się znów wejść na właściwe tory. Sobotni pojedynek z Sebastianem Papeschi był dla obu pięściarzy dużą szansą na awans w światowym rankingu, ponieważ jego stawką był pas WBC International w wadze średniej.
Od pierwszej rundy stroną narzucającą tempo był Fiodor Czerkaszyn. Wykorzystywał on dobrą pracę nóg i wyczucie dystansu do tego, aby raz po raz punktować rywala. Dlatego w tym pojedynku przez długi czas nie było zbyt dużych emocji, bowiem Argentyńczyk nie radził sobie z podopowiecznym Andrzeja Wasilewskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ ma sylwetkę! Tak wygląda w stroju kąpielowym
Nieco więcej działo się w drugiej części pojedynku, a w szczególności w dwóch ostatnich rundach. Wówczas Papeschi nieco mniej zaatakował. Te próby jednak były mocno chaotyczne. Z nimi również bardzo dobrze radził sobie Czerkaszyn, który nie był poważniej zraniony. Ostateczni o zwycięzcy zadecydowali sędziowie, a ci byli jednomyśli i postawili na zdecydowaną wygraną Czerkaszyna.
Po sobotniej wygranej Fiodor Czerkaszyn ma na koncie już 25 zwycięstw przy zaledwie jednej porażce. Seria trzech wygranych z rzędu oraz zdobycie pasa WBC International może sprawić, że znów będzie rozpatrywany przez największych zawodników jako potencjalny rywal. W najbliższych tygodniach powinniśmy poznać więcej szczegółów dotyczących przyszłości Ukraińca reprezentującego Polskę.