Łukasz Różański w sobotę został mistrzem świata federacji WBC w kategorii bridger. Polak już w pierwszej rundzie zastopował Alena Babicia. Obaj pięściarze poszli na otwartą wojnę, ale w niej zdecydowanie lepiej czuł się Polak. Po drugim nokdaunie rywala arbiter zdecydował się przerwać pojedynek.
Babić opisał na Instagramie, jak to starcie wyglądało z jego perspektywy. "Nie wiem co się stało" - to słowa, które Chorwat przytacza często. Na nagraniu wyglądał na załamanego i trudno się w tej sytuacji dziwić.
- Nie poczułem ani jednego uderzenia. To było tak, jakbym się rozgrzał i walka się skończyła. Nie wiem, co się stało - powiedział Babić.
- Byłem gotów dać z siebie wszystko w tym pojedynku. Mogę winić tylko siebie. Jedno jest pewne - wrócę. Nawet jeśli nie będą mnie chcieli, nawet jeśli mi nie pozwolą. będę wracać. Kocham boks, boks to wszystko, co mam. To moje życie - dodał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal w USA! Nokaut po werdykcie
Babicia bardzo boli fakt, że przegrał już w pierwszej rundzie i to w dodatku po jego "własnej grze". Miał na myśli oczywiście potężne wymiany ciosów z rywalem. Zawsze to on z takich starć wychodził zwycięsko. Teraz jednak Chorwat musiał przełknąć gorycz porażki. Po walce docenił umiejętności Różańskiego.
- Powodzenia dla Różańskiego, to prawdziwy profesjonalista. Pokonał mnie w mojej własnej grze, co boli najbardziej. Nigdy nie przegrałem walki, nie w taki sposób po 12 latach boksu. Bolesna porażka, ale wrócę. Tak, to ogółem g***iana sytuacja… - zakończył Babić.
Czytaj także:
Różański zdobył pas mistrza świata. A po walce... go oddał!