29 kwietnia na stadionie Wembley w Londynie odbył się pojedynek, który elektryzował fanów boksu na całym świecie. Anthony Joshua jest przez wielu wskazywany jest jako ten, który przez długie lata będzie rządzić w najbardziej prestiżowej z kategorii wagowych. Wprawdzie Brytyjczyk już posiada pas mistrzowski federacji IBF, ale dopiero zwycięstwo z Władimirem Kliczką sprawiło, że będzie stawiany w jednym rzędzie z największymi sławami wagi ciężkiej.
27-latek wykorzystał życiową szansę, pokona Kliczkę w XI rundzie. Wcale tak być nie musiało, gdyby los go nie oszczędził. Anthony mógłby dziś w najlepszym wypadku pracować jako murarz. Ale mógłby także odsiadywać w więzieniu długi wyrok. - Gdyby nie boks, byłbym za kratkami, zamiast walczyć o mistrzostwo świata - mówił w jednym z wywiadów. Do grzecznych chłopców z pewnością się nie zaliczał.
Nie znał swojej siły
Po raz pierwszy problemy z prawem miał w wieku 16 lat. Anthony - urodzony w Watford w pochodzącej z Nigerii rodzinie - zapowiadał się na niezłego lekkoatletę (biegał 100 m w ok. 11 sekund) i piłkarza. Przygodę z futbolem zakończył jednak w dość nieprzyjemnych okolicznościach. - Byłem w szkole dobrym napastnikiem, ale podczas jednego z meczów pewien koleś próbował mnie wkurzyć. Złapałem go za szyję i rzuciłem przez bark. Nie znałem wtedy swojej siły, a on nie wylądował zbyt dobrze - wspominał Joshua.
Sprawa trafiła do sądu. Nastoletni Anthony zostałem oskarżony o napaść z uszkodzeniem ciała. Na szczęście mu się upiekło. Skończyło się na ostrzeżeniu. - Przestałem za to grać w piłkę - dodał.
Mieszkał z rodzicami, dwiema siostrami i bratem w domu w Watford. Matka dbała o to, by wychować dzieci na porządnych ludzi, wprowadzała w domu dyscyplinę. Dorastający Anthony wpadł jednak w nieciekawe towarzystwo. - Nie byłem z najlepszą grupą ludzi. Gdy jesteś w grupie, nigdy nie podejmujesz decyzji samodzielnie. Zawsze myślisz: a co zrobią chłopaki? Jak szukasz kłopotów, to je znajdziesz - przyznał brytyjski bokser.
Gdy rodzice przeprowadzili się do londyńskiej dzielnicy Golders Green, 18-letni Anthony wolał pozostać w Watford. Wynajmował pokoje w różnych hostelach, rzucił szkołę, całkowicie pochłonęło go życie towarzyskie. Wypady do barów, imprezy, alkohol - to było na porządku dziennym. - Mieszkając w pokoju w hostelu, nie było żadnych zasad. Czułeś się tak, jakbyś nie miał nic do stracenia. Nawet jak nie piłeś, ludzie wchodzili ci w drogę i łatwo zaczynała się awantura. Kilka razy zostałem aresztowany. To był głupi sposób myślenia - mówił.
Zamiast więzienia - bransoleta
Joshua nie chce ze szczegółami opowiadać, za co trafiał za kratki. W wywiadach przyznał jedynie, że "bił się i robił inne zwariowane rzeczy". W końcu jednak miarka się przebrała. Wylądował w areszcie w Reading, gdzie spędził dwa tygodnie. - Czekałem na wyrok. W środku byli idioci. Wtedy zdałem sobie sprawę, z czym ma się do czynienia w więzieniu. Gdy tam siedziałem, to było "50 na 50". Przygotowywałem się na najgorszy scenariusz. Mogłem dostać dziesięć lat więzienia. Byłbym tam aż do 28. roku życia, bo wtedy miałem 18 lat - relacjonował w rozmowie z "The Guardian".
Miał szczęście, że sprawa zakończyła się wyrokiem w zawieszeniu. Zamieszkał u swojej matki Yety. Przez 14 miesięcy miał założoną elektroniczną bransoletę na kostce. A w 2008 r. - jako 19-latek - za namową kuzyna rozpoczął treningi bokserskie. To był punkt zwrotny, choć - jak się później okaże - nie koniec kłopotów.
Na poniższym zdjęciu Joshua i jego matka.
- Stałem się wtedy bardzo zdyscyplinowany. Zacząłem czytać, bo dowiedziałem się, że wielu mistrzów - Joe Louis, Mike Tyson, Bernard Hopkins - również się edukowało. Wcześniej żyłem na zasadzie: "Działaj teraz, pomyśl później". Dyscyplina i czytanie mnie zmieniły - podkreślił mistrz świata federacji IBF.
Uniknął więzienia, ale musiał spełnić szereg warunków. Nie mógł opuszczać domu od ósmej wieczorem do szóstej rano. Do tego trzy razy w tygodniu musiał się stawiać na komisariacie. Miał także wrócić do szkoły i nauczyć się zawodu. Wybrał murarstwo. W pewnym momencie stanął jednak przed trudnym wyborem.
NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., CO ZADECYDOWAŁO O TYM, ŻE JOSHUA ZAJĄŁ SIĘ BOKSEM NA POWAŻNIE I CO POLICJA ZNALAZŁA W BAGAŻNIKU JEGO SAMOCHODU
[nextpage]
Do jego klubu bokserskiego - Finchley Amateur Boxing Club - przychodziło co roku zaproszenie na zawody do Las Vegas. Anthony został zakwalifikowany do wyjazdu do USA, ale nie chciał o tym słyszeć szef firmy, w której pracował. - Powiedział mi: "Jeśli cię tu nie będzie, to ktoś inny weźmie twoją pracę. Wybieraj, co chcesz robić". Wybrałem Vegas, straciłem robotę, postawiłem na boks - wspominał Joshua.
100 godzin pracy za marihuanę
W 2010 r. został amatorskim mistrzem Wielkiej Brytanii. Trafił do kadry olimpijskiej, a jego wielkim marzeniem stało się złoto na własnym podwórku - podczas igrzysk w Londynie. Gdy wszystko układało się po jego myśli, wpakował się w poważne tarapaty.
Policjanci z Colindale, dzielnicy Londynu, zatrzymali Joshuę za przekroczenie prędkości. Skończyłoby się pewnie na mandacie, gdyby nie zajrzeli do bagażnika mercedesa. W sportowej torbie znaleźli osiem uncji (nieco ponad 200 g) marihuany. Pięściarz w momencie zatrzymania miał na sobie dres reprezentacji Wielkiej Brytanii. Wkrótce został z niej wyrzucony. Policjanci od razu bowiem zawiadomili Paula Walmsleya, trenera kadry olimpijskiej. Dostał zakaz boksowania także w klubie, do czasu wyjaśnienia sprawy.
Nad Joshuą zawisły ciemne chmury. Postawiono mu bowiem zarzut posiadania narkotyków z zamiarem ich rozprowadzania. Był to czyn zagrożony maksymalną karą 14 lat pozbawienia wolności. Na jego szczęście nie udowodniono mu zamiaru rozprowadzania marihuany. - Wydawało się, że będzie skazany na pobyt w więzieniu, ale sędzia dał mu drugą szansę - pisze "Daily Mail".
Pięściarzowi znów się upiekło. Nałożono na niego obowiązek wykonania pracy na cele społecznie użyteczne. W wymiarze 100 godzin. Pracował na działce. - Co hodowałeś? Marihuanę? - zażartował dziennikarz "The Sun", który rozmawiał z Joshuą. - Nie, marchewki! - zaśmiał się bokser. - Także pomidory i cukinię. Przekopywałem ziemię, rąbałem drewno.
"Boks uratował mu życie"
Działacze brytyjskiej federacji stosunkowo szybko "odwiesili" Joshuę, który dzięki temu wystartował w 2011 r. na mistrzostwach Europy (zajął 7. miejsce) i mistrzostwach świata (wywalczył srebrny medal). A co najważniejsze, marzenie o olimpijskim złocie nadal było aktualne. 12 sierpnia stało się faktem, gdy Joshua - w walce finałowej w kategorii superciężkiej - pokonał Włocha Roberto Cammarelle. Jesienią 2013 r. rozpoczął karierę zawodową, która jest - jak na razie - pasmem sukcesów.
How London 2012 set Anthony Joshua on the road to a world title | @tomESPNscrum https://t.co/hyyfbywNxX pic.twitter.com/Er3WRse6ED
— ESPN UK (@ESPNUK) 5 sierpnia 2016
Rywal Władimira Kliczki przyznaje, że kryminalna przeszłość chluby mu nie przynosi. Cieszy się jednak, że w porę się opamiętał. - Areszt wiele zmienił. Zmusił mnie do tego, bym dorósł. Nie jestem szczęśliwy z powody tego, co robiłem. Ale w pewien sposób cieszę się, że to się wydarzyło. Bo to mnie obudziło - zdradził. - Był złym chłopcem, który starał się, by stać się dobrym. Boks uratował mu życie. Jest tego czystym przykładem - komentował promotor bokserski Eddie Hearn.
Kiedyś Joshua włóczył się z kumplami po ulicach Watford i z zazdrością patrzył na coś, co wydawało się dla nich nieosiągalne. - Jeździliśmy obok luksusowych domów i mówiliśmy: "O, jak zarobię kasę, kupię ten dom". Ludzie, którzy dokonują przestępstw, robią to dla zysku. Ale gdy kończysz w więzieniu, nie ma żadnego zysku. To dziwne uczucie, ale teraz jestem zapraszany do takich luksusowych domów. Wchodzę do nich grzeczny i pokorny. To niesamowite, jak boks mnie odmienił - zakończył Joshua.
ZOBACZ WIDEO: Ambitny Polak nie dał rady, przegrał przed czasem z medalistą olimpijskim