Polscy kibice pamiętają go, bo w przeszłości pobił Szpilkę. Teraz znów o nim głośno

Getty Images / Richard Pelham / Na zdjęciu: Deontay Wilder
Getty Images / Richard Pelham / Na zdjęciu: Deontay Wilder

Deontay Wilder na gali w Rijadzie przegrał na punkty z Josephem Parkerem. Amerykanin nie miał nic do powiedzenia, a po walce zasugerował, że może się wycofać z boksu.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed laty Deontay Wilder był jedną z gwiazd bokserskiej wagi ciężkiej. Szokował swoimi wypowiedziami o tym, że chciałby zabić w ringu rywala. Przypominano jego efektowny i brutalny nokaut na Arturze Szpilce. To już jednak przeszłość. Choć Wilder nadal marzy o wielkiej walce, to jest mało prawdopodobne, że jeszcze wróci na szczyt.

Zwłaszcza że przed świętami Bożego Narodzenia przegrał w Rijadzie z Josephem Parkerem. Amerykanin walczył w kiepskim stylu, w ringu był totalnie zdominowany przez przeciwnika. Sędziowie przyznali jednogłośnie zwycięstwo na punkty Parkerowi.

Po przegranej Wilder zasugerował, że może zakończyć karierę. Wszystko po tym, jak Nowozelandczyk nie dał mu żadnych szans w ringu.

- Zobaczymy, co się stanie. Jeszcze trochę czasu zostało. Świetnie sobie radzę, zarządzając pieniędzmi. Jestem szczęśliwym zawodnikiem. Wrócę, a jeśli nie, to będzie przyjemność. Nie wiem, czy nadal mam ten sam ogień, co wcześniej. Wiele mnie uspokoiło - powiedział Wilder, którego cytuje "The Sun".

Słowa Wildera mogą mimo wszystko zaskakiwać, bo ostatnio pojawiły się plotki, że Amerykanin podpisał kontrakt na dwie walki z Anthonym Joshuą. Wartość umowy to 100 milionów funtów.

Czytaj także:
Dubois - Miller: ringowa wojna w Arabii Saudyjskiej
Może mówić o wielkim pechu. Wygrał walkę, ale stracił szansę na zarobienie fortuny

ZOBACZ WIDEO: Padło pytanie o kasę. Szef KSW odpowiada wprost

Komentarze (0)