"Ciężka sytuacja dla nas". Trener Szeremety zabrał głos ws. kontrowersyjnych pięściarek

Twitter / TVP Sport / Tomasz Dylak
Twitter / TVP Sport / Tomasz Dylak

Nie milkną kontrowersje wokół Imane Khelif i Lin Yu-Ting, a konkretniej ich płci. Swoje zdanie w tym temacie przedstawił Tomasz Dylak, trener Julii Szeremety, który był gościem w TVP Sport.

Z igrzysk olimpijskich w Paryżu Imane Khelif i Lin Yu-Ting wróciły ze złotymi medalami. Wokół obu pięściarek powstało ogromne zamieszanie. Wszystko to za sprawą kontrowersji dotyczących ich płci.

Cała sprawa miała spory wpływ na sztab szkoleniowy Julii Szeremety, która w finale turnieju zmierzyła się ze wspomnianą Tajwanką. Szerzej o tym w rozmowie w TVP Sport opowiedział Tomasz Dylak, trener srebrnej medalistki.

- To była ciężka sytuacja dla nas jako sztabu, dla Julki może mniej, bo nie za bardzo się tym interesowała. Ona po prostu wchodzi i chce się dobrze bawić. Znaliśmy te zawodniczki, wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja - mówił.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Wskazał nazwisko polskiego siatkarza. "Filar i opoka"

- Dla nas był to problem, o którym nie chcieliśmy za bardzo mówić, bo jesteśmy jednak trenerami, którzy mają przygotować nasze zawodniczki do tego, aby w ringu dały z siebie wszystko, żeby były dobrze przygotowane - dodawał.

Dylak podkreślił, że wobec tego, iż cała sytuacja dostarczyła tylu kontrowersji i negatywnych emocji, jego zdaniem powinna zostać dokładnie sprawdzona. To mogłoby uciąć wszelkie spekulacje bądź też potwierdzić domysły.

- Nie jesteśmy osobami, które decydują albo powinny decydować, kto jest kobietą, kto jest mężczyzną, czy ta osoba powinna startować, czy nie powinna. Tym powinien się zająć MKOL, tam powinna być osoba, która o tym decyduje - przyznał.

- Jeśli sytuacja jest taka kontrowersyjna, jeśli dużo napływa sygnałów od innych trenerów, że coś tutaj jest nie tak, to na pierwszy rzut oka jednak te osoby nie wyglądają jak kobiety - kontynuował trener Szeremety.

Co warto zaznaczyć, sztab szkoleniowy polskiej pięściarki jest daleki od tego, by przyznać, że porażka Szeremety w finale była spowodowana tym, że szanse w decydującym starciu były nierówne ze względu na płeć.

- W przeszłości też były pięściarki, które wyglądały dość męsko i startowały. Tutaj największym problemem były testy, których nie przeszły, a dalej mogły startować. Uciekam od tego, żeby zrzucać winę na przegraną, bo ta osoba nie powinna walczyć - mówił.

Dodajmy, że decyzja International Boxing Association o wyrzuceniu Yu-Ting i Khelif z ubiegłorocznych mistrzostw świata została uznana za niespełniającą wymogów formalnych.  Podstawą dyskwalifikacji były rzekomo wykonane badania DNA.

Nie przedstawiono jednak oficjalnie żadnych dowodów, że są one mężczyznami. W dodatku MKOl jest w konflikcie z organizacją przeprowadzającą mistrzostwa świata - IBA, która dowodzona jest przez rosyjskiego agenta Umara Kremlowa i nie uznaje jej działalności.

Zobacz także:
Tysiące ludzi na ulicach. Nagranie z Serbii przyprawia o ciarki
Spędziła 10 miesięcy w rosyjskim więzieniu. W Paryżu znów sięgnęła po złoto olimpijskie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty