Gigantyczny skandal. Zawodniczka z cechami męskimi i złamany nos

Getty Images / Richard Pelham / Na zdjęciu: Iman Khelif
Getty Images / Richard Pelham / Na zdjęciu: Iman Khelif

Nie milkną komentarze po bokserskiej walce na igrzyskach olimpijskich z udziałem Algierki Iman Khelif. Większość obserwatorów jest zdania, że dopuszczenie zawodniczki z Afryki do walki z kobietami, może mieć fatalne skutki.

Włoszka Angeli Carini zdecydowała się poddawać walkę bokserską z Algierką Iman Khelif, po tym jak potężny cios rywalki złamał jej nos. Starcie trwało zaledwie 46 sekund, jednak dyskusja na temat tego co się wydarzyło, będzie toczyła się w sportowym  środowisku zapewne jeszcze przez wiele tygodni.

- Po pierwszej minucie nie chciałam walczyć. Poczułam silny ból w nosie. Poddawanie się nie leży w mojej naturze, ale właśnie dlatego, że nie mogłam kontynuować, powiedziałam dość i zakończyłam to starcie - tłumaczyła Włoszka w rozmowie z włoskim serwisem ANSA.

- To mógł być mecz mojego życia, ale w tamtym momencie musiałam też ratować swoje życie. Nie bałam się i nie boję być w ringu. Nie boję się przyjmować ciosów, ale tym razem trzeba to było przerwać. Biorąc pod uwagę moje doświadczenie i dojrzałość kobiecą, mam nadzieję, że mój kraj nie odbierze tego źle. Mam nadzieję, że mój tata nie odbierze tego źle. Po prostu musiałam zrezygnować.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Ujawnił, co działo się po meczu Świątek. "To był szok"

Swoje oburzenie tym, co dzieje się na igrzyskach, wyraziła także premier Włoch, Giorgia Meloni. Polityk do prawicowej partii Bracia Włosi dołączyła do wielu głosów, które wskazują, że dopuszczenie Khelif do zmagań w Paryżu narusza zasady uczciwej rywalizacji.

- Zawodniczki z genetycznymi cechami męskimi nie powinny być akceptowane w kategoriach kobiecych. Nie chodzi o dyskryminację kogokolwiek, ale o ochronę praw sportsmenek, które powinny mieć możliwość konkurowania na równych warunkach. To także kwestia bezpieczeństwa. Myślę, że musimy rozważyć konsekwencje i nie dyskryminować. To nie była uczciwa walka - przyznała w rozmowie z ANSA Giorgia Meloni.

Na platformie "X" do dyskusji na temat równości w sporcie włączyła się słynna pisarka J.K. Rowling. Autorka m.in przygód Harry'ego Potera w przeszłości była już krytykowana za swoje transfobiczne zachowania i wypowiedzi. Angielka napisała o zniszczonych marzeniach Włoszki Angeli Carini.

"Młodej bokserce właśnie odebrano wszystko, na co pracowała i trenowała. A wszystko dlatego, że pozwolono mężczyźnie wejść z nią na ring. To hańba! Igrzyska olimpijskie w Paryżu na zawsze pozostaną skażona brutalną krzywdą wyrządzoną włoskiej zawodniczce" -  napisała Rowling.

"Czy jakiś obraz lepiej opisuje nowy ruch na rzecz praw mężczyzn? Uśmiech mężczyzny, który wie, że chroni go mizoginistyczna organizacja sportowa, cieszący się cierpieniem kobiety, którą właśnie uderzył w głowę i której życiowe ambicje właśnie zmiażdżył. Dlaczego zgadzacie się z tym, żeby mężczyzna bił kobietę w miejscu publicznym? To nie jest sport" - dodała pisarka.

Oświadczenie w sprawie udziału w igrzyskach olimpijskich bokserek, które nie przeszły testu płci wydał również Bułgarski Komitet Olimpijski (BOC). Organizacja podkreśla, że kontrowersyjne decyzje mogą mieć negatywny wpływ na zdrowie i bezpieczeństwo pozostałych zawodniczek.

"Jesteśmy mocno zaangażowani w ochronę praw nie tylko Bułgarek, ale także wszystkich sportowców, którzy mogą ponieść szkodę w wyniku udziału osób płci przeciwnej w zawodach kobiet. Ponadto martwimy się o zdrowie sportowców, ponieważ naukowo udowodniono, że ciosy mężczyzn są silniejsze niż ciosy kobiet, co może skutkować poważnymi obrażeniami" - czytamy w komunikacie.

BOC wyraził nadzieję, że osoby odpowiedzialne za organizację kobiecego turnieju bokserskiego na igrzyskach olimpijskich w Paryżu nie pozostaną obojętne na obecną sytuację i uwzględnią opinię fachowców.

W odpowiedzi na ataki pod adresem Iman Khelif głos zabrały Algierski i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Przedstawiciele organizacji z Afryki wyrazili pełne poparcie dla swojej bokserki, zarzucając zagranicznym mediom propagandę.

"Algierski Komitet Olimpijski (COA) stanowczo potępia nieetyczne prześladowania i oczernianie naszej szanowanej sportsmenki Imane Khelif, za pomocą bezpodstawnej propagandy ze strony niektórych zagranicznych mediów. Takie ataki na jej osobowość i godność są głęboko niesprawiedliwe, zwłaszcza gdy przygotowuje się do szczytu swojej kariery na igrzyskach olimpijskich. COA podejmie wszelkie niezbędne środki, aby chronić swoją mistrzynię" - napisano w oświadczeniu.

MKOI z kolei stwierdził, że Algierka, podobnie jak budząca równie duże kontrowersje reprezentantka Tajwanu Lin Yu-Ting, padły ofiarami błędów proceduralnych popełnionych podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w boksie przez skonfliktowane z Komitetem Olimpijskim, Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu (IBA).

"Zawodniczki padły ofiarą nagłej i arbitralnej decyzji IBA. Pod koniec Mistrzostw Świata IBA w 2023 roku zostały nagle zdyskwalifikowane bez należytego procesu. Zgodnie z protokołem IBA dostępnym na ich stronie internetowej, decyzja ta została początkowo podjęta wyłącznie przez Sekretarza Generalnego i Dyrektora Generalnego IBA" - przekazano.

"MKOl jest zasmucony z powodu nadużyć, jakie obecnie spotykają obie sportsmenki. Każda osoba ma prawo do uprawiania sportu bez dyskryminacji" - napisano w oświadczeniu.

Imane Khelif, której występ na igrzyskach olimpijskich wywołuje olbrzymie kontrowersje, po walce z Włoszką nie zdecydowała się na rozmowę z dziennikarzami. Przechodząc przez mixed zonę, rzuciła jedynie w kierunku przedstawicieli mediów kilka słów. - Jestem tu po złoto. Będę walczyła z każdym - powiedziała Algierka.

Czytaj także:
Zarzuca jej się, że jest mężczyzną. Znamy stanowisko federacji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty