Jeszcze w 2020 roku Justyna Kowalczyk-Tekieli tęskniła za narciarską rywalizacją. Teraz, jak sama przyznaje, to minęło. - Nie dałabym rady być już tak zmotywowana i zafiksowana na tę jedną rzecz, na wyczyn. Czas już minął - powiedziała w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Podkreśliła także, że miałaby żal do samej siebie, gdyby zakończyła karierę po igrzyskach w Soczi (2014). Przypomnijmy, że niedługo później opowiedziała w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że zdiagnozowano u niej stany depresyjne. Jak sama mówi, wszystkie znaki i wyniki pokazywały, że nie wróci do siebie.
- Wyleczyłam się. Wtedy nie było przyjemnie, ale teraz wiem, że to potrzebne. (...) Jestem przekonana, że wcześniej czy później wyszłabym z choroby i myślałabym, że jestem niezniszczalna. Dziś wiem, że to nieprawda - przyznała dwukrotna mistrzyni olimpijska.
ZOBACZ WIDEO: MŚ Oberstdorf 2021. Czy mamy szanse na medale w kolejnych dniach? "Nie jesteśmy nawet na półmetku dużych emocji"
Nadal zamierza pozostać przy sporcie. Na tę chwilę satysfakcję daje jej przygotowywanie planów treningowych dla zawodników, pomoc biegaczom. Pomocne jest także jej wykształcenie - Justyna Kowalczyk-Tekieli obroniła siedem lat temu pracę doktorską pt. "Struktura i wielkość obciążeń treningowych biegaczek narciarskich na tle ewolucji techniki biegu oraz zróżnicowanych poziomów sportowych".
- Mam ten komfort, że w życiu, jak na nartach, jestem dość uniwersalna. Do tego mam dobre wykształcenie, umiem pisać, być trenerem... Patrzę sobie gdzie mi dobrze, a gdzie źle. Gdzie może być przyjemniej. Są różne możliwości. Raz w życiu stanęłam przed ścianą, ale teraz cały czas znajduję drzwi, przez które chcę przechodzić - powiedziała Kowalczyk-Tekieli.
Aktualnie Justyna Kowalczyk-Tekieli przygląda się poczynaniom reprezentacji Polski na mistrzostwach świata w Oberstdorfie. Młoda kadra nie odnosi jak na razie sukcesów, ale ciężko pracuje i ma do dyspozycji bardzo dobry team.
Czytaj także:
- Optymistyczne słowa Kamila Stocha. "Mam wszystko co potrzebne, żeby dobrze tu skakać"
- "Nawet trudno wejść do takiej szatni". Dyrektor Adam Małysz ostro o kadrze