10 lat temu kibice biathlonu w Polsce w osobie Krzysztofa Pływaczyka upatrywali następcę Tomasza Sikory. Najlepszym w dotychczasowej karierze dla Pływaczyka był sezon 2007/2008, kiedy to zdobył 116 punktów w Pucharze Świata, a pięć razy zawody kończył w drugiej dziesiątce. Jednak dalsze losy Pływaczyka nie potoczyły się po jego myśli.
Na przeszkodzie w rozwoju kariery stanęła borelioza - choroba, która odcisnęła piętno na ambitnym zawodniku. Polski biathlonista nie poddał się i od lat walczy o powrót do dawnej formy. Jednak wyniki przez niego osiągane nie mogą usatysfakcjonować nikogo, począwszy od samego zawodnika, a skończywszy na kibicach.
Po raz ostatni Pływaczyk punkty Pucharu Świata zdobył w sezonie 2007/2008. Od tego czasu tylko dwukrotnie zajmował pozycje w czołowej pięćdziesiątce. Ostatnie sezony to dla 33-latka równia pochyła. O ile w kraju potrafił triumfować w mistrzostwach Polski, o tyle na arenie międzynarodowej zajmował pozycje w ogonie stawki.
Przed obecnym sezonem Pływaczyk został odsunięty od kadry i przygotowywał się na własną rękę. Do tej pory startował tylko w zawodach Pucharu IBU - zapleczu Pucharu Świata. Na swoim koncie zapisał 35 punktów i jest jedynym Polakiem, który zdobył jakiekolwiek punkty. Urodzony w Wałbrzychu biathlonista ambitnie walczył o powrót do Pucharu Świata.
Swoją szansę Pływaczyk otrzyma w Ruhpolding. Wystąpi w środowym biegu indywidualnym, a także w sztafecie. Będzie to dla niego powrót do elity po dziesięciu miesiącach przerwy. Po raz ostatni wystąpił w Pucharze Świata w biegu indywidualnym, który rozegrano 12 marca 2015 roku w Kontiolahti. Zajął wówczas 71. miejsce.