W marcu Grzegorz Galica obchodzić będzie 18. urodziny, a już świetnie radzi sobie na biathlonowych trasach. W rywalizacji juniorów pokonuje zawodników starszych o kilka lat. Tej zimy zdobywa medal za medalem.
Wcześniej wywalczył pięć złotych krążków: trzy w Mistrzostwach Europy Juniorów i dwa w Zimowym Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy. W Oestersund musiał uznać wyższość Francuza Antonina Guy'a. Przegrał z nim jednak tylko o 4,5 sekundy lub jeden niecelny strzał.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Tak dobre wyniki sprawiają, że o młodym Polaku jest coraz głośniej w świecie biathlonu. Francuzi nazwali go "geniuszem". Czy w Polsce narodził się wielki talent, który na lata może zdominować rywalizację w najważniejszych imprezach?
- Grzegorz wydaje mi się talentem, ale nie chcę za dużo mówić, bo wiem, jak było z Kamilą Żuk. Ten wynik lubi troszeczkę ciszę. Chłopak ma przeogromny potencjał. Ma bardzo dobrą psychikę i wytrzymuje obciążenia, gdy o ten medal walczy. Przybiega na strzelnicę i robi to, co do niego należy. To kolejny talent i mam nadzieję, że nie zostanie zagubiony, a doczekamy się chłopaka, który w seniorach będzie przynosił nam sporo radości - powiedział Tomasz Sikora.
Sam Galica ze spokojem podchodzi do swoich startów i dalszej kariery. Nie ukrywa, że chciałby wystąpić w pojedynczym Pucharze Świata, ale chce powoli wspinać się w hierarchii w Pucharze IBU, czyli zapleczu PŚ.
- Wolę się rozwijać krok po kroku. Jeszcze jestem juniorem młodszym, a już w juniorach odnoszę sukcesy. Wolałbym tam walczyć z rówieśnikami, ale gdyby nadarzyła się okazja wyjechać na pojedynczy Puchar Świata, to z chęcią bym skorzystał, by porównać się z najlepszymi na świecie. Ale tak, żeby cały trymestr, czy parę startów z rzędu, to bym nie chciał. Wolę łapać doświadczenie walki w czubie swojej kategorii niż walka o 60. czy 70. miejsce w Pucharze Świata - mówił nam pod koniec stycznia Galica.
Czy taka droga rozwoju kariery jest odpowiednia? - Z jednej strony, nie wiem, czy byłoby to dobre, by już startował w Pucharze Świata. Wiązałoby się to ze zmianą trenera i sposobu szkolenia. Nie zawsze dla młodego zawodnika to jest odpowiednie. Z drugiej strony, od iluś lat chronimy tych młodych zawodników, bo oni są juniorami. Ja jako 19-latek wystartowałem w Pucharze Świata i nie uważam, by mi się to źle odbiło. Były starty wybitne, bo zacząłem punktować, ale było też wiele startów, gdzie zajmowałem miejsca 80. I z tym też trzeba się pogodzić - dodał Sikora, który w 2006 roku w Turynie zdobył srebrny medal igrzysk olimpijskich.
Były biathlonista przestrzega przed hurraoptymizmem, bo on za czasów pracy z juniorską kadrą też miał kilka utalentowanych zawodników, którzy osiągali sukcesy na arenie międzynarodowej.
- Z każdym jest inaczej. Z czasów, gdy ja byłem trenerem kadry juniorów, to najbardziej mi szkoda takich zawodników jak Mateusz Janik, Rafał Penar czy Kinga Mitoraj. Oni już zakończyli kariery. Wtedy to zadziałało niefortunnie, bo ta grupa bardzo fajnie się rozwijała i dobrze się z nimi pracowało. Oni byli bardzo ambitni, chcieli wiele osiągnąć, ale nadszedł moment, kiedy nastąpiło przejście do grupy seniorów. Totalnie zmienił im się trening. Każdy zawodnik potrzebował czegoś innego, a potem ten trening został bardzo uogólniony i większość zawodników zaczęła szybko gasnąć i zakończyła kariery, czego dziś możemy żałować - stwierdził Sikora.
Łukasz Witczyk, WP SportoweFakty