Reprezentacja Polski kobiet w biathlonie w ostatnim czasie prezentuje nieco słabszą dyspozycję. Choć pozytywnym sygnałem było 15. miejsce Kamili Żuk w czwartkowym sprincie w Anterselvie, w niedzielnej sztafecie nasze zawodniczki zawiodły. Uplasowały się dopiero na 12. lokacie, notując najgorsze strzelanie w stawce.
Wynik ten był poniżej oczekiwań, ale - zdaniem trenera kadry - odzwierciedla realia finansowe i organizacyjne polskiego biathlonu. W rozmowie z TVP Sport Tobias Torgersen podkreślił, że problemem są zaniedbania w infrastrukturze i szkoleniu młodzieży.
Norweg podkreślił, że Polska ma jeden z najwęższych sztabów w Pucharze Świata. Sam trener zajmuje się zarówno przygotowaniem biegowym, jak i strzeleckim zawodniczek. Niedawno doszło do zmian w kadrze fizjoterapeutów, co również wpływa na wyniki.
ZOBACZ WIDEO: Fatalny wynik Polaków. "Mamy tyle medali, na ile jest potencjał"
- Nasz dzisiejszy wynik jest poniżej oczekiwań sportowych, ale oddający nasze realia finansowe - przyznał Torgersen. - Oczekiwania są większe, bo wiemy, że możemy wystartować lepiej, ale w kontekście organizacyjno-finansowym i tym, z czym musimy się na co dzień mierzyć, to i tak jest nieźle - dodał.
Trener porównał polskie realia do warunków, które mają biathloniści w innych krajach. - Jeżeli przyjrzymy się, jakie kraje są przed nami, kraje, które waszym zdaniem powinniśmy pokonać, to mamy Austrię, Czechy, Ukrainę czy Finlandię. Powiedzcie mi, co mamy w Polsce lepszego od nich? Musicie poszukać - podsumował wprost.
Mimo trudności polskie biathlonistki pokazują postępy, co pokazuje 4. miejsce Natalii Sidorowicz w Kontiolahti. Torgersen podkreślił, że ambicje sportowe są duże, a zawodniczki mają potencjał, by osiągać lepsze rezultaty. Zbliżające się igrzyska olimpijskie to dodatkowa motywacja dla polskiej kadry. Trener wskazał jednak, że poprawa warunków organizacyjnych jest kluczowa dla dalszego rozwoju biathlonu w Polsce. Bez tego, osiągnięcie sukcesów na międzynarodowej arenie będzie trudne.