Dom zalany po sufit. Nie dowierza, co chcieli z niego ukraść

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Na zdjęciu: Weronika Nowakowska/powódź w Kłodzku
PAP / Na zdjęciu: Weronika Nowakowska/powódź w Kłodzku
zdjęcie autora artykułu

- To jest po prostu trudne do opisania, jakie ludzie przeżywają tragedie - mówi Weronika Nowakowska, była biathlonistka pochodząca z Kotliny Kłodzkiej. Obecna prezenterka TVP Sport mocno zaangażowała się w pomoc ofiarom powodzi.

W tym artykule dowiesz się o:

Dolny Śląsk walczy ze skutkami powodzi. Wiele miast znalazło się pod wodą, straty dokonane przez żywioł są potężne. Tysiące osób straciło dorobek życia i zostało bez dachu nad głową. Bardzo trudna sytuacja panuje zwłaszcza w Kotlinie Kłodzkiej, gdzie fala powodziowa przeszła w ostatni weekend.

Tragedia mieszkańców regionu poruszyła całą Polskę. W pomoc zaangażowali się mieszkańcy innych województw, którzy sami ruszyli na tereny najmocniej dotknięte powodzią lub organizują ją poprzez zbiórki pieniędzy czy najbardziej potrzebnych produktów.

Jedną z nich jest Weronika Nowakowska, była znakomita biathlonistka, dwukrotna medalistka mistrzostw świata, obecnie dziennikarka i prezenterka TVP Sport. Oglądanie obrazków zniszczonych miast jest dla niej tym bardziej przykre, że sama pochodzi z Dolnego Śląska.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego

Choć Nowakowska od lat żyje w Bieruniu, na Dolnym Śląsku wciąż mieszka jej rodzina. Kilka dni temu prezenterka ujawniła, że nie miała kontaktu z siostrzeńcem, który postanowił zostać w swoim domu pomimo zalania. Na szczęście to już przeszłość.

- Gdy woda zaczęła wzbierać, moja siostra ewakuowała się wraz z dzieckiem, ale mój siostrzeniec z żoną zostali, choć ich dom został zalany do sufitu. Wszystko jest do wyrzucenia, muszą teraz usunąć cały szlam, osuszyć budynek i dopiero wtedy będzie wiadomo, jaka jest sytuacja. Ale na pewno jako rodzina pomożemy, damy radę - zapewnia, jednocześnie tłumacząc, dlaczego jej bliscy nie zdecydowali się na ewakuację.

- Najbardziej przykre jest to, że w trakcie tej całej tragedii ktoś uszkodził mu płot i chciał ukraść agregat prądotwórczy. Po prostu nie mam słów, nie mogę tego objąć rozumem. Nawet w takich sytuacjach zdarzają się kradzieże, ktoś wykorzystuje tragedię do złodziejstwa. To jest po prostu bestialstwo. Dlatego trochę rozumiem ludzi, którzy nie uciekali ze swoich domów, tylko chcieli bronić swoich dobytków. To jest po prostu straszne, że muszą o tym myśleć i bronić się przed próbami kradzieży.

Sama założyła zbiórkę

Nowakowska urodziła się w Kłodzku, gdzie tegoroczna powódź wyrządziła ogromne szkody. Dlatego pomaga w organizacji paczek z najbardziej potrzebnymi produktami, sama założyła też zbiórkę pieniędzy (WIĘCEJ TUTAJ). - Przeżyłam powódź w 1997 roku, więc to pozwala mi trochę szybciej przewidywać i reagować, co może być potrzebne i co można zrobić. Jestem trochę pośrednikiem między tymi, którzy są w potrzebie, a tymi, którzy chcą pomóc - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty.

Wyjaśnia też, dlaczego zdecydowała się sama na założenie internetowej zbiórki, choć takich w internecie już nie brakuje.

- Założyłam ją, bo mam poczucie, że ludzie mogą odczuwać brak zaufania do ogólnych zbiórek. Poza tym ludzie chcieli mi wysyłać pieniądze na zasadzie: "rób z tym to, co uważasz". Nie chciałam być postawiona w takiej sytuacji, choć miło, że ludzie mi ufają. Zaczęłam też zbierać listy potrzeb od poszkodowanych i działać z ludźmi, którzy organizują zbiórki potrzebnych rzeczy i dowożą je na miejsce. Z zebranych pieniędzy na pewno kupimy coś konkretnego, być może wesprzemy konkretną rodzinę - zapewnia.

W swoich mediach społecznościowych Nowakowska udostępnia prośby o mieszkańców Dolnego Śląska, którzy ogłaszają, co jest im najbardziej potrzebne.

- Potrzeby są i będą olbrzymie. Tłumaczę, nie chcąc ranić niczyich uczuć, że czasami lepiej wpłacić kilka złotych na zbiórkę, niż wysłać jedzenie, bo tam ludzie nie mają go gdzie magazynować i przetrzymać, więc wszystko może się zmarnować - ostrzega.

Okazuje się, że w pomoc powodzianom zaangażowała się m.in. firma Viessmann, z którą była biathlonistka była związana w trakcie kariery.

Nowakowska: - Korzystam z relacji, które zostały mi ze sportu. W pomoc bardzo zaangażowała się firma Viessmann, choć nie jesteśmy już związani kontraktem. To firma grzewcza, jednak współpracuje z branżą budowlaną. I zaoferowali swoją pomoc - organizują osuszacze, pompy przeciwszlamowe, cement, gładzie, czyli wszystko co będzie potrzebne przy remontach. Bardzo to doceniam - przyznaje.

To trudne do opisania

Nowakowska, jako pośredniczka w pomocy, usłyszała w ostatnich dniach wiele dramatycznych historii ludzi, którzy w ciągu kilku godzin stracili dobytek całego życia. Poruszyła ją zwłaszcza sytuacja mieszkańców Stronia Śląskiego. Miasto zostało zniszczone aż w połowie, budynki dosłownie zniknęły.

- To, jak wygląda obecnie Stronie Śląskie, jest wręcz trudne do opisania, po prostu miasto widmo. Tam w środku miasta jest dosłownie wąwóz, ludzie byli uwięzieni, nawet nie było możliwości dostarczyć im wody i jedzenia. Będzie potrzeba bardzo dużo czasu, by można było tam wrócić i mieszkać.

- Mam wrażenie, że na co dzień bardzo nadużywamy takich słów jak "masakra" czy "dramat". Bo prawdziwy dramat widzimy dzisiaj. To jest po prostu trudne do opisania, jakie ludzie przeżywają tragedie. W ciągu kilku godzin tracą dobytek całego życia, domy i zostają z niczym, trzymając dzieci za ręce. Przedsiębiorcy tracą biznesy, biura i są pozbawieni dalszego zarobku. Bardzo zachęcam żeby wspierać takie osoby i pomóc im stanąć na nogi, a także by kolejnej zimy lub latem w czasie wakacji wybrać to miejsce na odpoczynek, żeby napędzić tamtejszą gospodarkę - apeluje na zakończenie.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty