Kyajo Ri (6186 m n. p. m.) to wybitny szczyt wznoszący się nad wioską Machermo w dolinie Khumbu w Nepalu. Jego sylwetka przyciąga pięknem oraz imponującą wschodnią ścianą. Ściana w dolnych partiach to typowy mikst z kuluarami oraz kominami śnieżnolodowymi, zaś górna partia ściany jest czysto-skalna. Planowany czas pokonania ściany to około sześć dni.
Ekipę tworzą Michał Król, Mariusz Madej, Maciej Kimel. Zastosują styl alpejski. W odróżnieniu od stylu wyprawowego nazywanego też stylem oblężniczym, mały zespół wspinaczkowy wspina się od punktu wyjścia aż do szczytu, dźwigając cały potrzebny do zdobycia sprzęt wspinaczkowy i biwakowy na własnych plecach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Pomysłodawca wyprawy Michał Król podkreśla, że w życiu ma dwie pasje - rodzinę i góry. Wychował się u podnóża Tatr, wspina się od najmłodszych lat. Zawsze wiedział, że jego przeznaczeniem są góry i ani na moment nie zboczył z wytyczonego samego sobie kursu. W wieku 13 lat trenował na murku nad rzeką w Nowym Targu. Trzy lata później dokonałem pierwszego przejścia freesolo na drodze Finale VI.4.
Podkreśla, że umiejętności fizyczne przenikają się z postawą i własnym "ja". Lubi wyznaczać sobie ambitne cele, przekraczać własne granice. Jak sam mówi, stojąc na szczycie góry, zawsze dostrzega kolejny, który go fascynuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Aż do jego zdobycia.
Król jest członkiem kadry narodowej we wspinaczce. Posiada międzynarodowe uprawnienia IVBV/UIAGM.
- Nie ma polskiego akcentu na ścianie Kyajo Ri. Pierwszy raz zobaczyłem ją w 2008 roku. Jest strzelista, ma przepiękne formacje, stanowi idealny trójkąt. Widziana z wioski wygląda jak Matterhorn w Szwajcarii. Samotna góra, która tylko czeka na wytyczenie nowej drogi. W zeszłym roku, kiedy byłem z klientem w okolicy, wspomnienia wróciły. Muszę tam wrócić. Wstępnie planowaliśmy wspinanie w Kalifornii, ale w końcu stanęło na Himalajach. Wygrały po raz kolejny - uśmiecha się Król w rozmowie z WP SportoweFakty.
I dodaje, że na ośmiotysięcznikach wspinaczka jest na ogół zdecydowanie łatwiej, jeżeli chodzi o aspekt techniczny. Tam wysokość stanowi magnes.
- Ludziom nie mającym styczności z górami wydaje się, że to jest top, że nie ma trudniejszych wyzwań na świecie. Tymczasem obecnie na każdy ośmiotysięcznik miejscowi przewodnicy wprowadzają swoich klientów na wymarzony szczyt. Ja nie mam z tym problemu. Jeśli ktoś ma budżet, niech wychodzi, gdzie chce. Tyle że musimy zacząć odróżniać alpinizm od turystyki wysokogórskiej. Dla mnie osiem tysięcy metrów na drodze normalnej to żadne sportowe osiągnięcie. Jedyną opcją na dokonanie czegoś dużego jest wytyczanie nowych dróg. A to jest znacznie trudniejsze na wielu niższych szczytach, które nie cieszą się zainteresowaniem amatorów - tłumaczy Król.
Termin wyprawy to październik - listopad 2024.
Dawid Góra, WP SportoweFakty