Tobiasz Musielak od wielu lat słynie ze świetnego momentu startowego. Dobry refleks ma swoje plusy, ale i minusy, bowiem często jego wyścigi były przerywane, a wychowanek Unii Leszno widział tabliczkę z napisem "Warning!".
Są jednak zawodnicy u których kwestia momentu wyjścia spod taśmy jest odwrotna o 180 stopni. Przykładem jest m.in. Paweł Miesiąc, który nie ukrywa, że słabe starty są jego piętą achillesową, ale jak zapewnia w rozmowie z polskizuzel.pl, cały czas nad tym pracuje.
- Uważam, że wciąż jest możliwe, by zrobić z tym porządek, choć na pewno nie jest to łatwe. Nie jest jednak tak, że dałem sobie spokój, że już nic z tym nie robię. Staram się to wyeliminować - dodaje zawodnik.
Żużlowiec nie ukrywa, że słaby moment startowy utrudnia jazdę na każdym torze, niezależnie czy ma on nieco ponad 300 metrów, czy też jest długi, niczym jego domowy owal w Rzeszowie. - Wiele będzie natomiast zależało od przygotowania nawierzchni. Jak będzie taka, która umożliwi walkę na dystansie, to start nie będzie wielkim utrudnieniem - zauważa.
Miesiąc słynie ze swojego ofensywnego stylu jazdy i z tego, że nie odpuszcza do samego końca. Słabsze starty sprawiają, że biegi z jego udziałem często są gwarantem wielu emocji. - Kibice lubią, jak na torze się coś dzieje, więc pewnie woleliby, żeby zostało, jak jest. Ja jednak chciałbym to poprawić, bo to by wiele zmieniło - zakończył.
Czytaj także:
Mistrz, którego się kocha albo nienawidzi
Sparta na siłę chce zrobić Polaka z Łaguty?!
ZOBACZ WIDEO "Nadzieja umiera ostatnia". Dyrektor Apatora mówi o przywróceniu Sajfutdinowa do rozgrywek