Żużel. Wrocławianie skąpani w złocie. "Tylko jego brakowało do kolekcji"

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Przemysław Liszka
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Przemysław Liszka

Betard Sparta Wrocław przez co najmniej najbliższe dwanaście miesięcy będzie dzierżyć tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Na Dolnym Śląsku feta będzie trwała jeszcze długo, ale nie ma co się dziwić, gdy na tron wraca się po piętnastu latach przerwy.

Po remisie w pierwszym meczu w Lublinie pewne było tylko jedno - rewanż finałowego starcia PGE Ekstraligi na Stadionie Olimpijskim będzie piekielnie ciekawy. I taki też był. Motor Lublin postawił duży opór, ale to Betard Sparta sięgnęła po złoty medal.

Każdy z tym tytułem mistrza Polski ma inne impresje. Na przykład dla Przemysława Liszki jest to fantastyczne zwieńczenie przygody z młodzieżowym żużlem. - Na pewno jest to wyjątkowy moment, bo kończę wiek juniora w doborowym towarzystwie. Super drużyna, z którą spędziłem tyle lat i fajnie, że ten wiek juniora kończymy ze złotem. Tylko jego mi tak naprawdę brakowało do kolekcji - przyznał po meczu 21-latek w materiale przesłanym przez klub z Wrocławia.

Dla Dariusza Śledzia był to z kolei powrót na najwyższy stopień podium Drużynowych Mistrzostw Polski z wrocławską drużyną. To właśnie z zespołem z Dolnego Śląska zdobywał trzy (1993, 1994, 1995) tytuły w roli zawodnika. Teraz powtórzył ten sukces, ale w roli szkoleniowca. - Cudowne uczucie i nie mam słów, aby je opisać. Mecz był bardzo stresujący, bo lublinianie się postawili. Stworzyliśmy piękne widowisko, kibice oglądali świetne wyścigi i co najważniejsze, emocje były do końca - dodaje trener Betard Sparty.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Łaguta, Leśniak i Łopaciński gośćmi Musiała

Lublinianin odniósł się również do losów tego spotkania, w którym to żadna z ekip aż do dwunastego wyścigu nie była w stanie wyjść na prowadzenie wyższe niż dwupunktowe. - Jak spojrzałem później na wynik na tablicy, że było 50:40, to mógłby on wskazywać na to, że było lekko, a to dopiero końcówka była nasza. Najważniejsza jest teraz wielka radość i złoto na mojej szyi - dodaje Śledź.

Gospodarze szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili dopiero wygrywając 4:2 wyścig 12. oraz 5:1 gonitwę numer trzynaście. Dwa oczka w niedzielny wieczór do dorobku wrocławian dorzucił Liszka. - Nie był to łatwy mecz, a jeden z trudniejszych w sezonie. Emocje, które temu towarzyszyły, żeby to ogarnąć, bo trzeba było się skupić i zrobić swoją robotę. Dobrze, że to wszystko skończyło się naszym złotem.

Czytaj także:
Ale ściganie w finale eWinner 1. Ligi! Junior zrobił duże show! [WIDEO]
Po piętnastu latach mogą wrócić na tron. "To nieco zabawne, że dopiero teraz"

Komentarze (0)