[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Wspólnie z Emilem Sajfutdinowem jest pan wiceliderem cyklu Grand Prix. Do prowadzącego Macieja Janowskiego tracicie sześć punktów. Czy czuje pan, że z dwóch rund w Pradze udało się wycisnąć maksimum?[/b]
Artiom Łaguta, uczestnik cyklu Grand Prix, zawodnik Betard Sparty Wrocław: Na pewno jestem zadowolony. Z Pragą jest w ogóle ciekawa historia, bo gdybym miał wybrać najmniej lubiany tor, to przed startem cyklu pewnie powiedziałbym, że do tej grupy zalicza się obiekt w stolicy Czech. Prawda jest taka, że wcześniej nie osiągałem tam spektakularnych wyników. Mówiłem to nawet mojemu menedżerowi już podczas obchodu toru. Później okazało się jednak, że się dopasowałem. Wygrałem drugiego dnia i jestem wiceliderem. To pokazuje, że przy odpowiedniej regulacji sprzętu nie ma bariery, której nie da się pokonać.
To teraz powinno być już z górki. Przed panem Wrocław, będą także zawody w Toruniu, a poza tym na mapie cyklu nie ma już raczej torów, które panu nie odpowiadają.
To nie działa tak, że teraz będą tory, które lubię, więc na pewno odniosę wielki sukces. Mówimy przecież o obiektach, które nikomu nie sprawiają problemów i nie mają przed nikim żadnych tajemnic. Wszyscy zawodnicy z cyklu jeżdżą na nich regularnie. Wiadomo jednak, że cieszę się na rywalizację we Wrocławiu, bo to jeden z moich ulubionych torów. Świetnie czuję również się na toruńskiej Motoarenie, co już wiele razy podkreślałem. Jeszcze raz jednak dodam, że kluczowe jest dopasowanie. Granica pomiędzy sukcesem a porażką jest niewielka.
Wróćmy do Pragi. Czy można było zrobić coś więcej?
Z piątku pewnie mogłem wycisnąć więcej.
ZOBACZ WIDEO Subiektywny ranking PGE Ekstraligi. TOPlista 11. kolejki
Dlaczego się nie udało?
Czasami wystarczy jeden błąd, żeby nie awansować do finału. Tak było w moim przypadku. Mam jednak wynik, który przed tamtym weekendem brałbym w ciemno. Poza tym półfinał w Grand Prix to bieg, który nie wybacza pomyłek.
A podoba się panu obecny system punktacji w Grand Prix?
Jeśli zawodnik jest w formie, to w każdym systemie punktacji można się odnaleźć. Różnica polega na tym, że teraz najważniejszym biegiem jest wspomniany półfinał. Trzeba się na nim mocno skoncentrować i dokonać dobrych wyborów, bo to rzutuje na pozycję w klasyfikacji. Finał to już taki dodatkowy bonus. Najważniejsze, żeby w nim być.
Co dzieje się w pana teamie przed półfinałami? Decyzja dotycząca wyboru pola startowego należy tylko do pana czy dyskutujecie w większym gronie?
Mamy to dość dobrze zorganizowane. Wiadomo, że ostateczna decyzja należy do mnie i zależy od moich odczuć, ale cały team uważnie obserwuje sytuację. Mój menedżer zbiera statystyki dotyczące pól i mam wszystko podane jak na tacy. To nie oznacza jednak, że patrzę tylko na liczby i wybieram. Istotne jest również to, kto stoi obok. Półfinału nie da się porównać z rundą zasadnicza, bo nie ma już tam ani jednego żużlowca, który odstaje lub ma słabszy dzień. Jadą najlepsi.
Start Grand Prix jest w tym roku dla pana udany. Czy w przygotowaniach zaszły jakieś zmiany względem ubiegłych lat?
Na pewno nie było rewolucji, ale co roku staram się coś więcej dodać. Z nowinkami sprzętowymi jestem na bieżąco. To tez duża zasługa całego mojego teamu. Poza tym świetnie układa się mi się współpraca z tunerem Ryszardem Kowalskim.
Na co pan liczy na Stadionie Olimpijskim?
Na maksymalnie wypełniony stadion. To będzie największa różnica w porównaniu z Pragą. W Czechach trochę tego brakowało i to było odczuwalne. Teraz kibice na pewno dopiszą. Spodziewam się zatem kapitalnej atmosfery i widowiska, bo tor we Wrocławiu jest zupełnie inny i sprzyja zawodnikom, którzy lubią się ścigać. Jak już powiedziałem, jest jednym z moich ulubionych. Podchodzę zatem optymistycznie do tego, co mnie czeka. Na razie spędzam czas z rodziną, bo dziś mamy ważny dzień.
Jaki?
Dziś urodziny mojej żony Aveliny. Z tej okazji chciałbym życzyć jej wszystkiego najlepszego i podziękować rodzinie, że cały czas mnie wspierają. Regularnie jeżdżą ze mną na zawody. Byli ostatnio w Pradze i będą teraz we Wrocławiu. Kiedy stanąłem w Czechach na podium, to od razu spojrzałem na trybuny. Miło było ich tam zobaczyć.
Na koniec chciałbym zapytać o Betard Spartę. Czy jest pan zadowolony z przeprowadzki do Wrocławia?
Powiedziałbym nawet, że bardzo zadowolony. Klub jest profesjonalny i świetnie zarządzany. Zostałem dobrze przyjęty w drużynie. Lubię swój domowy tor, więc na wszystkie mecze u siebie jadę z pozytywnym nastawieniem. Poza tym jesteśmy w czubie tabeli, a to dla mnie akurat nowość. W swojej karierze w polskiej lidze już dawno tego nie przerabiałem. Pod koniec lipca wiem, że sezon potrwa dłużej niż w poprzednich latach, a bardzo mi na tym zależało. Nie narzekam też na współpracę z trenerem Dariuszem Śledziem i Gregeim Hancockiem. Wszystko mi się podoba.
Zostanie pan zatem na kolejny sezon we Wrocławiu?
Sezon jeszcze trwa, ale po poprzednich sezonach chyba wiecie, jakim jestem zawodnikiem. Nie należę do tych, którzy zmieniają kluby jak rękawiczki, bo wychodzę z założenia, że nie ma sensu wykonywać ruchów, jeśli coś dobrze funkcjonuje. Czas na podpisanie kontraktu jeszcze przyjdzie, ale we Wrocławiu czuję się bardzo dobrze. Tyle na razie mogę powiedzieć.
Zobacz także:
Nowe wieści o zdrowiu Jasińskiego
Legenda mówi o Zmarzliku