Jego ojciec na żużlu złamał kręgosłup. Teraz sam pobiegnie, by pomóc w leczeniu urazów rdzenia kręgowego [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Piotr Pawlicki

- Widziałem, jak mój tata cierpiał i jak uczył chodzić się przy wykorzystaniu specjalnego oprzyrządowania w domu. Chętnie biorę udział w Wings for Life World Run, by pomóc w leczeniu urazów rdzenia kręgowego - mówi żużlowiec Piotr Pawlicki.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: To pana pierwszy udział w biegu Wings for Life World Run? (rozmowa odbyła się przed zakończeniem biegu w niedzielę - przyp.red.)
[/b]
Piotr Pawlicki (żużlowiec Fogo Unii Leszno): Tak, pierwszy raz kiedy będę jego czynnym uczestnikiem i pobiegnę z aplikacją. Wcześniej, kiedy przymierzałem się, żeby wystartować w Poznaniu jeszcze przed wybuchem pandemii, to niestety uniemożliwił mi to mój staw skokowy, który po trzech operacjach nie pozwalał na czynny udział. Byłem w Poznaniu podczas jednego z biegów jako widz. Obserwowałem to z bliska i dotychczas tylko w taki sposób brałem udział w tym przedsięwzięciu.

Co skłoniło pana do wzięcia udziału akurat w tym biegu?

Cel, dla którego będziemy biegli to jest największy bodziec do tego, by wziąć w nim udział. Szczytna idea wsparcia badań nad rdzeniem kręgowym jest numerem jeden. Noga, którą miałem operowaną, pozwala mi już na to, by normalnie biegać. Bez zastanowienia podjąłem decyzję, by wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Będę biegł razem z moją dziewczyną.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Hampel, Dudek, Majewski i Dowhan gośćmi Musiała

Dlaczego dla pana tak ważny jest cel tego biegu?

Dla każdego, kto lubi pomagać w szczytnych akcjach, a ja zaliczam się do takich osób, to jest niezwykle istotna sprawa. Wiadomo, że jestem blisko tego z uwagi na kwestie rodzinne.

Pytałem nie bez kozery, bo przecież pan na własne oczy widział, jak pana tata poprzez lata rehabilitacji po wypadku na żużlu i uszkodzeniu kręgosłupa i rdzenia kręgowego wracał do sprawności…

Dokładnie. Między innymi to ma duży wpływ na moją decyzję i chęć startu w tym biegu, aczkolwiek zawsze lubiłem pomagać. Kiedy tylko mogłem pomóc w jakikolwiek sposób, starałem się to robić. Bieg Wings for Life World Run łączy w sobie fajną zabawę i rywalizację z tysiącami ludzi na całym świecie, a wszystkim przyświeca jeden szczytny cel. Mam nadzieję, że ta inicjatywa pozwoli na to, by w przyszłości udawało się leczyć uszkodzenia rdzenia kręgowego, a ludzie z takimi urazami, jakiego doznał na przykład mój tata, mogli wrócić do zdrowia i funkcjonować tak, jak to było przed wypadkiem. Generalnie akcja Wings for Life World Run jest naprawdę świetną inicjatywą.

Na własne oczy widział pan na przykładzie swojego taty, jak ciężka jest rehabilitacja w tego typu urazach rdzenia kręgowego i jak żmudną pracę trzeba wykonać, by wrócić do choćby częściowej sprawności. Był pan wtedy dzieckiem, ale może pamięta pan jak wyglądała walka Piotra Pawlickiego seniora do powrotu do zdrowia?

Mój tata połamał się w 1992 roku po wypadku na torze żużlowym. Byłem bardzo blisko jego rehabilitacji. Nie do końca pamiętam to wszystko, bo byłem dzieckiem. Wiem, że uczyłem się z nim chodzić przy wykorzystaniu takich specjalnych rurek, które zamontowane były w naszej kuchni. To specjalne oprzyrządowanie pomagało tacie oprzeć się czy czegoś chwycić. Wtedy było bardzo ważne, by w domu miał jak najwięcej zamontowanych rzeczy, które pomagały mu w przemieszczaniu się.

Powrót do sprawności przy takim urazie wymaga wiele cierpienia?

Kiedy już dorosłem, widziałem na własne oczy bóle, które tacie towarzyszyły z powodu tego wypadku. Obserwowałem to wszystko z bliska. Widziałem, jak tata czasami cierpi na zmianę pogody. Mój tata to jednak twardy człowiek i nigdy nie okazywał grymasu bólu. Nie zmienia to jednak faktu, że próba leczenia urazów rdzenia kręgowego i zbieranie na to środków przez tego typu biegi, jak Wings for Life World Run jest bezcenna. Gdyby organizowano może więcej podobnych inicjatyw i zwracano uwagę na kwestię badań nad leczeniem rdzenia kręgowego, być może medycyna w tym zakresie poszłaby do przodu. Miejmy nadzieję, że takie biegi jak Wings for Life World Run pomogą, by rdzeń kręgowy był w przyszłości możliwy do leczenia, a ludzie z takimi urazami mogli wracać do zdrowia.

Co takiego fascynującego jest w tym biegu oprócz szczytnego celu?

Niebywałe jest, że cały świat poprzez ten bieg jednoczy się we wspólnym celu. Tysiące ludzi w różnych zakątkach świata startują o tym samym czasie. Kiedy byłem na żywo w Poznaniu podczas takiego biegu, fajnie było zobaczyć, jak Adam Małysz autem gonił uczestników zmagań. Generalnie formuła biegu jest niezwykle ciekawa właśnie poprzez to, że meta goni biegaczy. Wiadomo, że w którymś momencie ona musi każdego dogonić. Jest dużo zabawy i frajdy w tym wszystkim, a przede wszystkim świadomość, że pomagamy w szczytnym celu. Bardzo podoba mi się ta akcja.

Jak długi dystans planuje pan przebiec w niedzielę?

Bardziej bazuję na tym, by moja dziewczyna narzuciła tempo. Raczej nie nastawiam się na jakiś konkretny dystans. Biegniemy po to, żeby pomóc. Ile uda się przebiec, jest mniej istotną sprawą. Ważne, by uczestniczyć w tym w biegu.

Charytatywne wydarzenie Wings for Life World Run odbędzie się już w niedzielę, 9 maja. Do biegu dla tych, którzy nie mogą stanie ponad 150 000 uczestników z całego świata, w tym ponad 8500 Polaków. Jednoczesny start umożliwi im aplikacja mobilna Wings for Life World Run. Koszt startu w App Run wynosi 70 zł. 100% opłat startowych przekazywane jest na badania fundacji Wings for Life, mające pomóc w wynalezieniu metody leczenia urazów przerwanego rdzenia kręgowego.

Zobacz także: Komarnicki ostrzega i przypomina lekcję
Zobacz także: Nie każdy kontakt w żużlu jest faulem

Źródło artykułu: