Żużel w naszym kraju stanął w miejscu, ale w Szwecji jest trochę inaczej. Jacob Thorssell ostatnio trenował na torze w Linkoeping. - Tor w Linkoeping obecnie służy do celów treningowych, liga tu nie jeździ. Mieszkam 20 minut drogi stąd, więc to dla mnie wygodna opcja. Dobrze było znów wsiąść na motocykl. Ostatnio jeździłem dwa tygodnie temu, gdy miałem okazję pokręcić kółka na torach w Vetlandzie i Gislaved - powiedział zawodnik Zdunek Wybrzeża w rozmowie z portalem trojmiasto.pl.
- W Szwecji mamy mniejsze restrykcje co do pandemii wywołanej przez koronawirus. Żyjemy w miarę normalnie i możemy gromadzić się w liczbie do pięćdziesięciu osób. Dlatego takie jazdy mogą się odbywać, choć oczywiście każdy robi to na własne ryzyko. Ja czuję się dobrze i stosuję do zaleceń rządu. Nie chodzę w masce, ale unikam większych skupisk ludzi - dodał.
Thorssell ma przewagę nad innymi żużlowcami. W Polsce dla odmiany nie można trenować już od miesiąca. Zawodnicy siedzą w domach i wykonują ćwiczenia tylko we własnym zakresie. - Wiem, że w innych krajach są większe restrykcje niż w Szwecji, ale nie chcę oceniać, które rozwiązania są lepsze. Nie mam zielonego pojęcia o statystykach dotyczących choroby, ani o medycynie. Mam nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy - stwierdził Szwed.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"
Mówi się, że rozgrywki w kraju Trzech Koron mogą ruszyć w czerwcu. Istnieje prawdopobieństwo, że w Polsce będzie podobnie. Należy jednak zaznaczyć, że są to w tej chwili tylko nasze pobożne życzenia. - W naszym przypadku trzeba wziąć pod uwagę to, że dużo podróżujemy. Nawet jeśli jedna czy druga liga wystartują, mogą być duże ograniczenia co do przemieszczania się pomiędzy krajami. Nikt nie wie jak będą wyglądały restrykcje po ustaniu pandemii - ocenił sytuację 26-latek.
Żużlowiec teraz pracuje w fabryce przy produkcji części do maszyn. - Zajmujemy się rozwiązaniami stosowanymi przy połączeniach sworzniowych używanych na przykład w maszynach budowlanych. Nie jeździmy, więc na torze nic nie zarobię, a przypomnę, że każdy żużlowiec tuż przed sezonem ponosi duże inwestycje. Tych oszczędności raczej nie mamy wiele. Oprócz pracy w fabryce, mam jeszcze różne zajęcie dorywcze. Ja sobie radzę, ale dla wielu ludzi obecna sytuacja ekonomiczna to katastrofa - zakończył.
Zobacz także: Żużel: Szwedzi walczą z koronawirusem po swojemu. W czerwcu ma ruszyć liga
Zobacz także: Żużel. Vaclav Milik kończy budowę toru żużlowego obok domu. W czerwcu zostanie ojcem w czasach zarazy (wywiad)