Młodszy z braci Pawlickich jest od poniedziałku na ustach dużej części środowiska. Piotr junior zaliczył próbne jazdy podczas, gdy zawodnicy siedzą w swoich domach. W obliczu panującej pandemii koronawirusa jest odgórny zakaz treningów i stadiony są pozamykane na cztery spusty.
Opinie ścierają się różne. Jedni postanowili zabrać głos w sprawie inni wolą się nie wychylać i trzymać język za zębami żeby którejś ze stron nie urazić, albo się jej nie narazić.
Szeregując chronologicznie bieg wydarzeń, we wtorek napisaliśmy o Pawlickim tekst "Wolnoć Tomku w swoim domku". Za chwilę Marek Cieślak wtrącił swoje trzy grosze mówiąc, że Piotr wykonał w stronę kolegów i innych ludzi związanych z czarnym sportem gest Kozakiewicza. O braku zawodowej solidarności pisaliśmy też w środę.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
Mnie osobiście taka akcja-reakcja się podoba. Wojna na argumenty, albo kąśliwe, ale kulturalne odpowiedzi. Po prostu dyskusja. Nie mylić z prywatną wojenką podjazdową.
Za chwilę w #MagazynBezHamulcow Piotr Baron, czemu trudno się dziwić bierze stronę podopiecznego z Fogo Unii Leszno i daje prztyczka selekcjonerowi reprezentacji. Na koniec, w czwartkowym felietonie Jacek Gajewski wyraził poparcie dla żużlowca, bo ten przecież korzysta z własnej posesji i namawia kolejnych zawodników by ci poszli podobną drogą. Wtedy temat zniknie.
Pozwolę się nie zgodzić z byłym menedżerem Unibaksu. Pewnie, że fajnie by było, aby każdy zawodnik odmówił sobie kupna drogiego samochodu i zainwestował w teren, a później postawił na nim mniejszy zamiennik toru żużlowego. Warto od razu jednak sobie odpowiedzieć na pytanie, czy każdego na to stać? Odpowiadam: nie.
Z całym szacunkiem, ale pierwszoligowcy i drugoligowcy, nie wspominając o początkowych juniorach, zawodnikach na dorobku, oni mogą pomarzyć o kasie jaką zarabiają najlepsi w PGE Ekstralidze. A porównania do Valentino Rossiego są mocno oderwane od ziemi. Oni nigdy nie zbliżą się do podobnego, finansowego poziomu "Doctora" z Włoch. Facet co roku księguje na koncie 10-12 milionów dolarów, a drugie tyle zysku notuje z gadżetów. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Nawet zestawienia z Piotrem Pawlickim, który podpisuje od lat milionowe kontrakty w złotówkach są przestrzelone.
Wkroczę jeszcze raz do akcji w roli defensywnego pomocnika trenera Cieślaka. Mam nieodparte wrażenie, iż źle zinterpretowano jego słowa. Przesłanie z gestem mistrza Olimpijskiego z 1980 roku z Moskwy odnosiło się wyłącznie do wrzutek internetowych Pawlickiego. Tego, że afiszuje się kręconymi kółkami w mediach społecznościowych. Niczym innym. I ja się zgadzam. Są niepotrzebne.
Umówmy się, zawodnicy w okresie zarazy naprawdę nie siedzą zamknięci w czterech ścianach. Wyciągają crossówki i śmigają aż miło. To nic zdrożnego. Kondycję i kontakt z motocyklem trzeba podtrzymać. Tyle, że większość nie bierze od razu telefonu do ręki i nie uwiecznia swoich skoków.
Na koniec o samym Pawlickim. Jemu o to chodziło. Zrobił to celowo i z premedytacją. Nie wierzę, iż nie myślał, że wpuszczając wideo do sieci nie doleje oliwy do ognia. Twierdzę, że był o tym przekonany. Ten typ tak po prostu ma. Lubi prowokować i być na świeczniku. Nieważne jak mówią, byleby mówili. Taki sobie obraz wykreował mimo paru grzeszków na sumieniu.
O kompleksie Zmarzlika nikt już nie pamięta, braku podziękowań dla Bartka na finale IMP w Lesznie. O braku patriotyzmu i o tym, że poza Maciejem Janowskim na Grand Prix we Wrocławiu nikt inny go nie interesuje. A jechała jeszcze czwórka: Drabik, Kołodziej, Dudek, Zmarzlik. L-4 również przeminęło z wiatrem.
Mam nadzieję, że kiedy PGE Ekstraliga już ruszy z kopyta Piotr Pawlicki wejdzie w nią takim samym przytupem jak wjechał na tor w przydomowym ranczo taty. Serio, bez ironii.
CZYTAJ TAKŻE: Grupa ryzyka. Oni w światku żużlowym muszą uważać
CZYTAJ TAKŻE: Marketing w żużlu leży na łopatkach