Australijczycy byli murowanym faworytem do zwycięstwa w półfinale w Peterborough. Natknęli się tam jednak na biało-czerwonych, którzy z biegu na bieg się rozpędzali i ostatecznie wygrali zawody. Wielu kibiców zadaje sobie pytanie, czy jednak drugie miejsce żużlowców z Antypodów nie było celowe, by "zaliczyć" przed finałem turniej barażowy w Lesznie i lepiej spasować motocykle. W Peterborough znakomicie pojechał Jason Crump, który doznał tylko jednej porażki - z Jarosławem Hampelem. W Lesznie liderem Australijczyków może okazać się jednak kto inny - Leigh Adams, który ten tor zna jak własną kieszeń. By wywalczyć awans do finału, a następnie tam powalczyć o medal, trzeba punktów od całej drużyny. W wysokiej formie jest Chris Holder, choć ostatnio w Lesznie w meczu ligowym zarówno on jak i Ryan Sullivan byli tylko tłem dla miejscowych "Byków". Ten słaby występ trzeba raczej traktować jako wypadek przy pracy, gdyż w kolejnym meczu w Gorzowie Holder był już w znakomitej dyspozycji. W dołku jest Sullivan, ale w Lesznie niejednokrotnie notował kapitalne wyniki. Wiele może zależeć od Daveya Watta. Zawodnik ten ma słaby sezon w Polsce, a bez punktów pięciu zawodników trudno wygrać zawody. Z pewnością dziwi brak w australijskiej drużynie Adama Shieldsa, który przecież już drugi sezon jeździ w ... Unii Leszno.
Australia jak dotąd wygrała dwa razy DPŚ - stało się tak jednak w dwóch pierwszych edycjach tych rozgrywek, lata 2001-2002. Przez następne sześć sezonów "Aussies" dorzucili tylko dwa medale - srebro i brąz. W tym roku liczą na powrót na najwyższy stopień podium. Czy pozwolą im na to Polacy?