Ostatnie lata obfitowały w sukcesy zawodników sponsorowanych przez giganta na rynku napojów energetycznych. Indywidualne Mistrzostwo Świata i medale wielokrotnie zdobywali Tai Woffinden, Greg Hancock, Patryk Dudek oraz Chris Holder. Miniony rok był najgorszym w historii, odkąd firma postanowiła wejść w żużel. Tai Woffinden mimo początkowych zapowiedzi o obronie tytułu, w Grand Prix był zupełnie pogubiony. W trakcie sezonu doszła do tego kontuzja i ostatecznie nie udało się mu wskoczyć na poziom, który prezentował w ostatnich latach.
Amerykanin natomiast nie wystąpił w żadnej z rund, ze względu na chorobę żony. Nadzieję na sukces można było upatrywać w osobie Patryka Dudka, jednak po bardzo dobrym początku, w drugiej części sezonu "Duzers" przeżywał kryzys i z trudem udało się mu utrzymać w cyklu. 8. i 13. miejsce to z pewnością wyniki, które nie spełniają oczekiwań osób decyzyjnych w Monster Energy. Teraz, kiedy Greg Hancock zakończył karierę, pojawia się pytanie czy w jego miejsce firma nawiąże współpracę z innym zawodnikiem z czołówki SGP. Wątpliwości nie ma Jacek Frątczak.
- Gdy pracowałem w Toruniu, miałem okazję nieco poznać ludzi tworzących tę markę, ponieważ są oni w pewien sposób związani z toruńskim środowiskiem żużlowym. Z całą pewnością pracują już nad zatrudnieniem kogoś nowego i odejście Grega Hancocka mogło spowodować pewne ruchy - twierdzi ekspert.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Były menadżer eWinner Apatora Toruń uważa jednak, że w tym roku może być ciężko o nową postać w teamie Monstera. W końcu do rozpoczęcia sezonu zostało już zaledwie kilka tygodni.
- Zwróćmy uwagę na kontekst biznesowo-budżetowy. Za chwilę początek sezonu i zawodnicy będą już ścigać się na całego. Z doświadczenia wiem, że firmy dopinają kontrakty z reguły do końca roku. Czasami ewentualnie styczeń-luty. Pytanie na ile zakończenie kariery przez Grega Hancocka wpłynęło na okres decyzyjny - mówi Frątczak.
Faktycznie, może być ciężko o nowe nazwiska już w zbliżającym się sezonie, choć oczywiście niczego nie można wykluczać. Bardziej realnym scenariuszem wydaje się jednak jazda w Grand Prix duetu polsko-brytyjskiego, nadzieja na awans do cyklu któregoś z braci Holderów i związanie się z nowym nazwiskiem na przyszły rok.
- Myślę, że stajnia Monstera wiedziała nieco wcześniej o decyzji Hancocka i spowodowało to pewne ruchy, które być może poznamy dopiero po sezonie. Koniec kariery ogłoszony przez Amerykanina był pewnym zaskoczeniem, dlatego w tej chwili ciężko przenieść kontekst marketingowo-biznesowy na innego zawodnika. Nie wiem jaka jest polityka wewnątrz firmy, ale na pewno nie zostaną z niczym. Myślę, że zatrudnią kogoś nowego, ale niekoniecznie już na ten rok. Wszystko jest kwestią czasu - podsumowuje Jacek Frątczak.
Z całą pewnością tak wielka marka jak Monster liczy na lepsze występy sponsorowanych przez siebie żużlowców i wydaje się, że chętnie widzieliby w cyklu więcej niż dwa swoje nazwiska. Można spodziewać się jakiejś dużej współpracy, w końcu firma inwestuje całkiem spore środki w ten sport i chce, aby kojarzyć ich z największymi sukcesami. Na tym polega biznes.
Zobacz także: Żużel. GKM żałuje, że Greg Hancock zakończył karierę. Grudziądzanom marzył się hit transferowy!
Zobacz także: Żużel. Mateusz Tonder przejął mechanika Nickiego Pedersena. Marek Hućko w teamie juniora