Skrzydlewski dla SportoweFakty.pl: Nie wiem czy w przyszłym sezonie będzie istniał Orzeł Łódź

Witold Skrzydlewski jest głównym sponsorem Orła Łódź. W rozmowie ze SportoweFakty.pl opowiada o niebezpiecznym procederze podejmowania prób niszczenia jego klubu. Podkreśla również potrzebę wsparcia klubu przez innych inwestorów.

- Nie będę wymieniał osób, które mają na celu zniszczenie naszego klubu, bo nie chcę zafundować sobie procesu sądowego, ale jeśli się popatrzy w jaki sposób wykluczani są zawodnicy naszego zespołu, to pewne wnioski nasuwają się same. Jak można zawodnika, który jedzie pierwszy wykluczyć za upadek drugiego? Zazwyczaj wyklucza się tego drugiego. Ja widziałem Niemca Schultza, który miał w parkingu łzy w oczach po tym, jak został wykluczony za spowodowanie upadku zawodnika, który jechał za nim. To jest niemożliwe. Więc ja uważam, że ta cała nienawiść do naszego klubu skądś się bierze. Nie wiem. Być może problemem jest moja osoba, może to, że nie poddajemy się w walce o awans do I ligi. Możliwe, że istnieje pewna zazdrość, że nie mamy problemów finansowych. Jednak jeżeli tworzy się budżet, to nie może on być wirtualny, a opierać się na realnych danych. Myślę, że nadszedł czas, aby kluby poszły po rozum do głowy. Uważam, że kluby powinny przedstawiać przed sezonem swoje budżety. Ja współczuję zawodnikom, którzy przez jakiś czas nie otrzymują z klubu pieniędzy. Jak mają oni rywalizować z przeciwnikami? I to przeważnie dotyczy polskich zawodników, bo obcokrajowiec jak nie dostanie pieniędzy, to nie przyjedzie na kolejne spotkanie. Nie wiem ile jest w tym prawdy, ale moi polscy zawodnicy mówią mi ile i gdzie jaki zawodnik dostał pieniędzy w jakim klubie, to za chwile może się okazać, że nie będzie play offów, bo zawodnicy nie będą mieli na czym jeździć. Z drugiej strony jak słyszę, że jak przyjeżdża Orzeł, to ktoś zaciąga pożyczkę, żeby wypożyczyć sprzęt, no to jest to śmieszne - powiedział dla SportoweFakty.pl Witold Skrzydlewski.

Orzeł to jeden z najbardziej solidnych polskich klubów w zakresie wypłacalności. Jednak jak podkreśla Skrzydlewski, nie ma pewności, że klub będzie istniał w przyszłym sezonie. - Ja nie wiem, czy ten Orzeł będzie istniał. Będziemy walczyć o awans i tylko wyjątkowy pech musiałby spowodować, żebyśmy nie awansowali do I ligi. Jednak czy w niej wystartujemy, to jest ogromny znak zapytania. Ja na dzień dzisiejszy pokrywam ponad dziewięćdziesiąt procent budżetu klubu. Jeśli nie znajda się podmioty chętne, które będą chciały się włączyć, to nie wiem co będzie w przyszłości. Ja nie mogę obecnie pozwolić sobie na to, że nie będę płacił zawodnikom, bo nikt nie powie, że nie płaci Orzeł, tylko nie płaci Skrzydlewski. Dałem kibicom obietnicę, że wprowadzę klub do I ligi. Jednak jak nie będzie chętnych do pomocy to odniesiemy sukces w postaci awansu, jednak nie skonsumujemy tego sukcesu - wyjaśnił Skrzydlewski.

Sponsor Orła Łódź stwierdził, że jego osoba może być różnie postrzegana przez inne kluby. Jednak jak sam zauważa, nigdy nie atakował bezpośrednio klubów, tylko wskazywał na niedociągnięcia regulaminowe. Skąd więc niechęć do jego osoby? - W Głównej Komisji Sportu Żużlowego zasiadają osoby, które są związane z różnymi klubami. Ja uważam, że żaden sport nie ma się dobrze, jeżeli co sezon ma zmieniany regulamin. Jeżeli określamy klubom terminy, a są one przedłużane specjalnie dla niektórych klubów, to mam wrażenie, że robimy coś na własnym podwórku. Regulamin powinien być jasny i nie zmieniany. Jego treść nie może być uzależniona od tego, jak ktoś się wyśpi. Regulamin musi być stały – wtedy dany klub może długofalowo planować swoją politykę. Weźmy chociażby pod uwagę przepis dotyczący obowiązkowego startu polskich juniorów. Każdy z nich powinien wystartować przynajmniej w trzech biegach. Jednak jak podsumujemy starty polskich zawodników w tym sezonie, to okaże się, że mieli mniej biegów niż rok temu. Jak dowiedziałem się na jakiej zasadzie będzie obowiązywał ten przepis i że dotknięcie taśmy przez zawodnika będzie skutkowało możliwością zastąpienia go zawodnikiem zagranicznym, to od razu zwróciłem na to uwagę. Odpowiedziano mi, że liczą na uczciwość prezesów klubów. Proszę zatem zwrócić uwagę kto w meczu z Opolem dotykał taśmy. Pójdźmy dalej – w meczu u siebie ten zawodnik tylko dotykał taśmy żeby nie obciążać klubu. U nas ją zrywał. Niestety jest to kompletny brak klasy. Bezsensem jest również dawanie seniora na pozycję rezerwowego. Najlepiej byłoby, gdyby był to junior, bo może zastąpić każdego innego zawodnika. Ten sport ma dla mnie jedną wadę – zbyt duży wpływ warunków atmosferycznych na rozegranie zawodów. Zawiozłem ostatnio komisję sportu w Łodzi, której przewodzę na stadion do Torunia. Chylę czoła przed ludźmi, którzy doprowadzili do jego postawienia. Ma on jednak jedną wadę. Kibice mogą siedzieć pod parasolką, ale tor powinien być przykryty. Niestety podobno zabrakło pieniędzy, aby był to całkowicie zadaszony tor. Ma to jednak nastąpić i liczę, że tak faktycznie będzie - dodał Skrzydlewski.

Podstawowym problemem polskiego żużla zdaniem sponsora Orła Łódź jest słaba promocja sportu żużlowego. - Ten problem rozpoczyna się "od góry". Jeśli mnie udało się przekonać otoczenie premiera, który jest kibicem i czynnym sportowcem do tego, żeby przybył na stadion żużlowy, a sędzia nie dopuszcza do zawodów, to jaka to jest promocja? Ja rozumiem, że gdyby faktycznie nie nadawał się on do jazdy, ale każdy kto był w Opolu wie, że tam mieliśmy o wiele gorsze warunki niż u nas a mimo to zawody się odbyły. Ja przeżyłem, że zapłaciłem drugi raz za przybycie zawodników. Pojawiły się jednak oskarżenia, że meczu nie było bo nie przyjechał premier. Nie było premiera, bo jak się okazało, że meczu nie będzie, to go odwołaliśmy. Nie było również karetek, bo o 14 wiedzieliśmy, że meczu nie będzie i nie było sensu wołać karetek, za które płacimy w tym sezonie prawie pięć razy więcej, bo wszyscy kierują się interesem ekonomicznym. Ubijaliśmy tor samochodami i byłem pewien, że ten mecz się odbędzie. Sędzia podjął inną decyzję. I mnie kibice wyzywają od najgorszych, mimo, że wpuściłem ich za darmo, bo chciałem pokazać premierowi ile osób chodzi na drugą ligę żużlową. W przypadku piłki nożnej są to bardzo małe liczby. Chciałbym, żeby ludzie, którzy siedzą w centrali wzięli się za prawdziwą promocję tego sportu. Cieszę się, że pojawiła się kolejna gazeta na rynku. Cieszy również to, że pojawiają się przy okazji zawodów żużlowych takie osoby jak Tomasz Lis. To dobry pomysł, bo była taka utarta opinia, że żużel to sport dla innego segmentu ludzi. Ja zwróciłem się swego czasu do firmy sprzedającej luksusowe samochody, to mi odpowiedziano, że żużel ogląda inny segment ludzi. Za swój sukces uznaję to, że namówiłem wiele ludzi do przyjścia na stadion. A tak pół żartem pół serio to przydałoby się, żeby wymyślono opony, które umożliwią jazdę na wodzie (śmiech). Bo co z tego, że zorganizujemy super zawody, zaprosimy artystów na koncert, a spadnie deszcz i wszystko storpeduje - wyjaśnił Skrzydlewski.

Sponsor Orła jest bardzo zadowolony z postawy sportowej zawodników. - Bałem się, że po wydarzeniach w Opolu spalą się psychicznie, bo będą chcieli za wszelką cenę udowodnić swoją wyższość. Na szczęście stało się inaczej. Mamy dobrą atmosferę w drużynie. Początkowo zawodnicy denerwowali się, że muszą walczyć o miejsce w składzie. Ale tak jest w profesjonalnym sporcie. Na pewno Simon Gustafsson to nasz najsilniejszy punkt i objawienie sezonu. To bardzo miłe, że na jednym torze mogą startować ojciec i syn – to również przyciąga kibiców na stadion. Są jednak pewne dziwne sytuacje. Taki Alden – w zeszłym sezonie jechał bardzo słabo – teraz zdobywa dużo punktów. Denis Sajfutdinow dużo lepiej jeździ na wyjeździe, a u siebie ma problemy. Natomiast Piotr Dym lepiej jeździ u nas niż na wyjeździe. Odnalazł się Stanisław Burza, bo był że tak powiem na krawędzi. Cieszy również dobra postawa Macieja Piaszczyńskiego. To taki zawodnik, który jest bardzo zadowolony. Często w parkingu kłóci się ze swoim tatą. Czasami ich rozmowy są bardzo zabawne. Ale jego postawa napawa optymizmem. Serce oddałbym za Zdenkiem Simotą. Po kontuzji ma jednak problemy, żeby powrócić do swojej optymalnej dyspozycji. O nas mówi się, że jeździmy ostro. Jednak jak ktoś widział jazdę pana Czechowicza w Opolu, to my przy nim jeździmy bardzo delikatnie. Przyznaję się, że dobrym posunięciem był nacisk na większą ilość zawodników polskich w składzie. Ja teraz się przekonuję, że nie do końca dobre było stawianie tylko na obcokrajowców - zakończył Witold Skrzydlewski.

Komentarze (0)