Żużel. Stal Gorzów siedziała na bombie. Odpadł Kildemand, a Woźniak wyglądał jak zdjęty z krzyża

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik

Truly.work Stal pokonała Get Well 49:41, ale nie zgarnęła punktu bonusowego. Pozostał niedosyt. - Jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkie nasze problemy, to wynik nie jest zły - mówi Stanisław Chomski. Trenerowi gorzowian trudno nie przyznać racji.

Pierwszy problem, z którym musiała zmierzyć się truly.work Stal dotyczył Petera Kildemanda. Duńczyk wrócił do składu po kontuzji i robił wszystko, żeby pomóc drużynie. W sobotę trenował bardzo długo na gorzowskim torze i wszystko wskazywało na to, że podoła wyzwaniu. W trakcie spotkania okazało się, że zdrowia wystarczyło mu na zaledwie dwa wyścigi. - Nie mogłem pozwolić, żeby później jeszcze jechał - mówi nam Stanisław Chomski.

Później kontuzja dała o sobie znowu znać i trener podjął trudną, aczkolwiek bardzo odpowiedzialną decyzję. Duńczyk więcej na tor nie wyjechał, bo sztab szkoleniowy miał w głowie kolejne spotkania i nie chciał do nich przystąpić osłabiony. Dodajmy, że Kildemand wykonał w niedzielę świetną robotę. Przegrał tylko z Jasonen Doyle'm. Stal na jego absencji w dalszej części spotkania straciła bardzo wiele.

Drugi problem był związany z Szymonem Woźniakiem, który w piątek rywalizował w eliminacjach do Grand Prix w francuskim Lamothe-Landerron. - Musiał tułać się całą noc po różnych lotniskach, bo pojawiły się problemy z logistyką. Kiedy przyjechał do Gorzowa, to wyglądał, jak zdjęty z krzyża. Bardzo się o niego obawiałem, ale wytrzymał i pomógł drużynie - podkreśla Chomski.

ZOBACZ WIDEO: Kibice hejtowali żużlowca Get Well. Nie rozumieli, że ma zobowiązania wobec klubu

Zobacz także: Marek Cieślak odpowiada na zarzuty Falubazu

Ostatecznie okazało się, że gorzowianom do pełni szczęścia zabrakło punktów Krzysztofa Kasprzaka. - Coś się u niego zacięło. Krzysztof nie czuje w tej chwili dobrze sprzętu. Jeździ z nim non stop do tunerów, wraca, trenuje, ale efektów nie ma. Przed meczem z Get Well jeździł naprawdę dużo i wyglądało to dobrze. Później stanął pod taśmą, nie wyszło i zaczęło się szukanie. Brakuje nam jego punktów - tłumaczy Chomski.

Na szczęście na wysokości zadania stanęli pozostali zawodnicy. Świetnie wypadli juniorzy, a w formacji seniorskiej jedyną dziurę stanowił Kasprzak. Prawdziwym bohaterem mógł zostać Anders Thomsen, który w wyścigu czternastym minął na kresce Nielsa Kristiana Iversena. Chwilę wcześniej jego zachowanie wzbudziło sporo kontrowersji. Żużlowiec Stali upadł na tor w biegu trzynastym, kiedy gospodarze przegrywali 1:5. Torunianie uważali, że zrobił to celowo i domagali się czerwonej kartki. - Pytałem Andersa, dlaczego nie wstawał. Wyjaśnił mi, że nie był w stanie się pozbierać. Fakty są takie, że popełnił błąd. Wszedł szeroko, dostał po oczach i się przewrócił - podsumowuje Chomski.

Źródło artykułu: