W meczu Betard Sparta Wrocław - Speed Car Motor Lublin (47:43) zobaczyliśmy dwa oblicza Taia Woffindena. Na początku mistrz był błyskotliwy i głodny jazdy. Szukał ścieżek, z łatwością zagrał na nosie Grigorijowi Łagucie, który spotkanie rozpoczął źle, ale w drugim starcie sprzęt miał dopasowany niemal idealnie. Jednak Woffindenowi nie dał rady. Ten chwilę jechał za jego plecami, ale na wyjściu z pierwszego łuku zamarkował atak w prawo, a potem wjechał pod łokieć Łaguty i ten tyle go widział.
Trzy ostatnie wyścigi, to był jednak dramat. Tylko 2 punkty i bardzo pasywna jazda Woffindena mogły zastanawiać. - Dziękuję ci Tai. Zrobiłeś, co mogłeś - mówił jednak menedżer Sparty Dariusz Śledź. - On nie czuł się najlepiej, jakieś zatrucie go złapało. Już w czwartek czuł się źle. Widać było, że z wyścigu na wyścig słabnie.
Czytaj także: Milik nie przyjechał na mecz, bo menedżer ma do niego dużo szacunku
Biorąc to pod uwagę, menedżer Sparty bardzo cieszył się z wygranej. Przecież Tai w normalnej dyspozycji, kręci się blisko kompletu. Wobec jego niedyspozycji wrocławianie przeżywali trudne chwile. - Cieszymy się jednak z tego, co mamy. Wygraliśmy ostatecznie różnicą tylko czterech punktów (47:43), ale na wyjeździe powalczymy o wygraną, a nie tylko o bonusa - wyraził nadzieję Śledź, mając zapewne na myśli to, że Woffinden będzie już w 100 procentach zdrowy i da więcej zespołowi.
Czytaj także: Przełamanie Get Well. Zobacz jak wygląda sytuacja w PGE Ekstralidze
ZOBACZ WIDEO Mistrzowie Polski nadal bez porażki. Zobacz skrót meczu Fogo Unia Leszno - Stelmet Falubaz Zielona Góra