Takiego wejścia smoka Paweł Przedpełski potrzebował. Po dwóch ostatnich sezonach w Get Well Toruń chyba stracił wiarę w to, że potrafi dobrze jeździć na żużlu. Takie zawody, jak eliminacje Złotego Kasku w Pile pokazują jednak, że Przedpełski wie, o co w tej zabawie chodzi. Jak tak dalej pójdzie, to po sezonie będzie można obwieścić, że żużlowiec dobrze zrobił, przenosząc się do forBET Włókniarza Częstochowa.
- Od początku byłem optymistą, bo Paweł umie jeździć, a problem miał jedynie z psychiką, z głową - mówi nam trener Włókniarza Marek Cieślak. - Piętnaście punktów w Pile nie świadczy o tym, że on będzie świetny cały czas. Widzimy jednak, jaki tu jest potencjał. Mnie się przypomniał finał reprezentacji juniorów w Slangerup. Lało, tor był fatalny, a Paweł pojechał tam znakomicie, zdobył 14 punktów.
Czytaj także: Kontuzje zawodników zmienią układ sił w PGE Ekstralidze
Trener Cieślak, rozwijając wątek problemu tkwiącego w głowie zawodnika, też mówi o tym, że ostatnie dwa sezony (po skończeniu wieku juniora) wpędziły go w kompleksy. Przestał w siebie wierzyć i to było jego największym problemem. - Dlatego aż miło było popatrzeć, jak na treningach jeździł niczym cień za szybkim Matejem Zagarem - stwierdza szkoleniowiec. - A zaraz po zawodach w Pile miło było usłyszeć jego głos w słuchawce. Inaczej rozmawiał. Dało się wyczuć, że ten komplet dobrze mu zrobił. Psychicznie się wzmocnił.
W pierwszym występie we Włókniarzu ciężko będzie jednak Przedpełskiemu o komplet. Choćby z racji tego, że jedzie w drugiej linii, w parze z Leonem Madsenem. Na dokładkę ma znienawidzony przez żużlowców numer 10. - Psychoza jest u nas jakaś z tymi numerami - zauważa Cieślak. - Greg Hancock jeździł u mnie z 10 i 2 w Unii Tarnów i to mu pasowało. Paweł teraz też nie marudził. I nie przekreślałbym jego szans na dużą zdobycz, bo przecież może zbierać bonusy. Poza tym Przedpełski potrafi wystartować.
ZOBACZ WIDEO Intro PGE Ekstraligi na sezon na 2019