- Może i nasz stadion nie będzie aż tak nowoczesny jak w pierwotnych planach, ale i tak trzeba się cieszyć. Najważniejsze, że coś się ruszyło. Krok po kroku szukaliśmy oszczędności i się udało - cieszy się prezes tarnowskiego klubu.
Wiadomo, że na tarnowskim stadionie będzie mniej skyboksów. W całości nie będą likwidowane też wały ziemne trybun bocznych. - Zostanie zastosowane podobne rozwiązanie do tego, co możemy zobaczyć obecnie w Częstochowie. Tam część trybun została oparta na nasypach ziemnych - wyjaśnia Łukasz Sady.
Prezes tarnowskiego klubu od początku nowego roku odbył kilka bardzo ważnych spotkań w Urzędzie Miasta. Rozmawiał z przewodniczącym Rady Miejskiej i przewodniczącym Komisji Sportu o dalszych losach stadionu po unieważnionym przetargu i kwestiach związanych z promocją miasta poprzez sport żużlowy. - Byłem także z szefem rady nadzorczej gościem na Komisji Sportu. Udało się również spotkać z panem prezydentem. Ostatni raz zrobiliśmy to kilka dni temu. We wszystkim uczestniczyli również właściciele klubu - wyjaśnia.
Zobacz także: Kulisy transferu Patryka Rolnickiego. Unia nie oddała go, żeby zarobić
[color=black]ZOBACZ WIDEO Majewski: Zawodnicy nie mogą się chować po meczu
[/color]
- Jako zarząd i rada nadzorcza spotykaliśmy się również z projektantem, który opracowywał dla nas wcześniej różne koncepcje stadionu. Szukaliśmy oszczędności wiedząc, że miasta nie stać na wydatek rzędu 100 milionów złotych. Udało nam się doprowadzić do tego, co postulowaliśmy przez ostatnie lata. Mamy przetarg na etapową modernizację stadionu. Wszystko odbędzie się w trzech krokach, a klub nie będzie musiał się nigdzie wyprowadzać - dodaje.
To właśnie brak konieczności wyprowadzki ma dla Unii ogromne znaczenie. - Wynajmowanie obiektu w innym mieście byłoby dla nas bardzo uciążliwe. To generowałoby ogromne koszty i straty. Wielu sponsorów podkreślało, że w innych ośrodkach nie zamierza się reklamować - przekonuje Sady.
Zobacz także: Unia Tarnów bez szóstego seniora. Transferu nie będzie
Unia nie straci zatem finansowo i doczeka się obiektu o wyższym standardzie. Prace remontowe pewnie uda się pogodzić z rozgrywkami ligowymi. - Przez cały ten czas za przykład podawaliśmy inne ośrodki, w których było to możliwe. Pomocne były również władze Ekstraligi, które zapewniały, że można odpowiednio ułożyć kalendarz, tak by inwestor miał więcej czasu. W pierwszej lidze też by raczej nie było z tym problemu, bo przecież ostatnio mieliśmy taką sytuację w Łodzi - podsumowuje Sady.