Kandydaci na sędziów żużlowych nie muszą posiadać licencji osoby funkcyjnej lub urzędowej. - Później cała Polska grilluje, że "surówki" sobie nie radzą. Jak mają sobie radzić, jak sama obecność w parku maszyn powoduje szybkie bicie serca - tak Sławomir Kryjom, ceniony ekspert i były menedżer, skomentował te zapisy. Nie spodobało się to Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
Czytaj także: W Motorze szykują transferową bombę. Wezmą Hancocka lub Łagutę
Zdaniem działaczy nie ma reguły na to, że ktoś z określoną licencją będzie lepiej przygotowany do pełnienia funkcji sędziego. - Aby jednak spełniał należycie swoją rolę, powinien się przygotować do tematu. Tego, w ostatnich wypowiedziach Sławomira Kryjoma z pewnością zabrakło - komentowała Agnieszka Ratowska, rzecznik GKSŻ.
Ta wypowiedź nie spodobała się Janowi Krzystyniakowi. - Krytyka ludzi ze środowiska przez GKSŻ jest nie na miejscu. Zgadzam się ze Sławkiem Kryjomem, że dobrze jest znać sport żużlowy od środka. Zdecydowanie trzymam stronę Sławka - mówi były żużlowiec. Jego zdaniem wiele osób chce spróbować swoich sił w żużlu, a nie mają o tym zielonego pojęcia.
Czytaj także: Gdzie staną trybuny w Rawiczu? Głos mają... kibice
Nasz rozmówca podkreśla, że takie osoby jemu samemu mocno dały się we znaki. - Sam współpracowałem z ludźmi, którzy pracowali gdzieś tam w urzędzie, a potem stali się osobami funkcyjnymi w klubie. Może dlatego obecnie nie jestem trenerem. Trudno rozmawia się z osobą, która nie zna czarnego sportu od podszewki. Zawsze dyskutuję i czasem można coś z tego wywnioskować, ale osoby spoza środowiska często chcą wszystkich uczyć żużla - kończy Jan Krzystyniak.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia