Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: W Nice 1. LŻ od lat jechał pan na wysokim poziomie i przez ostatnie lata zbudował sobie markę. Po co w takim razie PGE Ekstraliga? Warto ryzykować?
[tag=5621]
Norbert Kościuch[/tag], zawodnik Get Well Toruń: Ryzykować? Odpowiem inaczej. Zawsze warto mieć ambicje. Chęć rozwoju powoduje, że sportowiec nie stoi w miejscu. W moim przypadku PGE Ekstraliga była kolejnym naturalnym krokiem. Może nie wszyscy wiedzą, ale myślałem o tym już, kiedy przychodziłem do Łodzi. Ubiegły sezon w barwach Orła miał być tylko częścią większego planu.
To znaczy?
Kiedy przenosiłem się do Łodzi, to klub miał aspiracje, żeby awansować do najwyższej klasy rozgrywkowej. Wiele czynników sprawiło, że ostatecznie cel nie został zrealizowany. Fakty są takie, że moja przygoda z Orłem mogłaby być znacznie dłuższa, gdyby to wszystko potoczyło się inaczej. Tak zresztą byliśmy dogadani z prezesem Skrzydlewskim. Po awansie miałem zostać w klubie. Niestety, nic z tego nie wyszło i stanąłem przed dylematem. Musiałem się zastanowić, czy chcę spędzić kolejny sezon w pierwszej lidze. To była niewiadoma, bo gwarancji, że uda się wygrać rozgrywki nie ma nigdy. Przecież w tych minionych na papierze niczego nam nie brakowało. Orzeł miał solidną piątkę seniorów, świetnego juniora i był zabezpieczony na wypadek kontuzji. Do składu zespołu nie można było się w zasadzie o nic przyczepić.
A Orzeł chciał przedłużyć z panem kontrakt?
Oczywiście, że tak. Rozmowy w tej sprawie były. Prezes naprawdę mnie chciał, ale w tym przypadku chodziło o coś innego. Górę wzięły moje ambicje. O Orle i Witoldzie Skrzydlewskim nigdy nie powiem jednak złego słowa. To dobry człowiek. Zawsze mi pomagał. Mogłem na niego liczyć. Na własnej skórze mogłem się przekonać, ile energii wkłada w prowadzenie tego klubu.
W mediach pojawiły się jednak informacje, że podczas waszej ostatniej rozmowy doszło do krzyków i trzaskania drzwiami.
Od razu wydałem wtedy oświadczenie. Nie mogłem pozwolić na to, żeby w przestrzeni publicznej krążyły takie bzdury. Zapewniam, że z prezesem Skrzydlewskim mamy bardzo dobre relacje. W Łodzi miałem naprawdę dobrze i to w dużej mierze jego zasługa. Prezes dawał dużo serca. Ludzie gadają o nim różne rzeczy, ale to ich problem. Ja wiem, że bez jego uporu i zaangażowania nie byłoby żużla w Łodzi na takim poziomie i na tak pięknym stadionie.
Dlaczego wybrał pan Get Well Toruń? Oferta była najlepsza czy innych nie było?
Była jeszcze jedna oferta, ale odpadła i nie za bardzo chcę o tym szerzej mówić. Później był już tylko temat Get Well. Do porozumienia doszliśmy bardzo szybko. Cieszę się, że będę tam startować.
A czytał pan przed okresem transferowym, że Get Well dla polskich seniorów to pułapka? Jest przecież silny rezerwowy pod numerami 8 i 16, który może sprawić, że ktoś z podstawowej piątki w ogóle nie wyjedzie w meczu na tor.
Gdybym miał patrzeć na takie rzeczy, to lepiej, żebym od razu podarował sobie PGE Ekstraligę. W każdym nowym klubie z najwyższej klasy rozgrywkowej trzeba wypracować sobie pozycję. Ja się z tym liczę, jestem gotowy i wiem, że nikt nie daje nic za darmo. A rezerwowy? Nie zwracałem na to uwagi. Naprawdę.
W ubiegłym sezonie jeździł pan w Łodzi. Mówi się, że nowy stadion Orła przypomina Motoarenę. To będzie pomocne?
To tylko takie gadanie. Nie ma dwóch takich samych torów. Różnice są zawsze. Jazdy na Motoarenie się jednak nie obawiam, bo wiem, co się tam dzieje. To jeden z lepszych obiektów do ścigania w naszym kraju. Na pewno czeka mnie wiele pracy, żeby poznać tam wszystkie ścieżki.
A jak z kwestiami sprzętowymi? Będą duże zmiany?
Od dawna mam wszystko poukładane. Tak naprawdę już jestem pod tym względem przygotowany. Nie ma jeszcze wprawdzie zamówionych jednostek, ale to wydarzy się pod koniec miesiąca. Cała reszta części jest już na warsztacie. Rewolucji u mnie nie będzie, ale na pewno się wzmocnię. Nie zamierzam jednak popadać w skrajności. Nadmiar też nie jest niczym dobrym. Trzeba się na coś zdecydować, bo w przeciwnym razie łatwo zabrnąć w kozi róg. Jestem dobrej myśli, bo mam wspaniały team, rodzinę, przyjaciół i znakomitego sponsora, firmę Fachowiec. Wszyscy ci ludzie są dla mnie olbrzymim wsparciem i mają ogromny wpływ na osiągane przeze mnie wyniki.
ZOBACZ WIDEO Kuriozalny samobój Chievo. Komentatorzy nie wytrzymali ze śmiechu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]