Nie brakuje takich, którzy twierdzą, że Krzysztof Mrozek poszedłby w ogień za Grigorijem Łagutą. Rosjanin w roku 2017 wpadł na stosowaniu meldonium, co doprowadziło do spadku ROW-u Rybnik z PGE Ekstraligi, a prezes "Rekinów" i tak zaciekle bronił swojego zawodnika. Dlatego w środowisku wielu ekspertów zastanawia się, co zrobi żużlowiec w maju 2019 roku, gdy Łaguta będzie mógł wrócić do profesjonalnego uprawiania sportu.
- Będę go musiał zabić - żartował latem na spotkaniu z kibicami Mrozek, zapytany o to co zrobi, gdy rosyjski zawodnik wybierze inny klub.
W polskim żużlu nie można być niczego pewnym. Zwłaszcza, jeśli na papierze nie ma stosownych dokumentów, a tak jest w przypadku Łaguty. Rosyjski żużlowiec może być ciekawą opcją dla Speed Car Motoru Lublin, który awansował do PGE Ekstraligi, ale brakuje mu armat, by skutecznie rywalizować z rywalami. Dlatego "Koziołki" są w stanie zrobić wiele, by wyciągnąć Łagutę z Rybnika. W ciemno można bowiem założyć, że mimo niemal dwuletniej przerwy w startach, Rosjanin byłby od razu jednym z liderów zespołu.
Plotki na swój temat podsycił sam Łaguta, który na Instagramie wrzucił stare zdjęcie sprzed kilkunastu miesięcy, na którym wiezie na motocyklu prezesa Mrozka. Zostało ono zrobione w Rybniku po meczu Polska - Reszta Świata.
Czyżby tą fotografią Rosjanin pokazywał, że nie zapomniał o ROW-ie i działaczu, któremu tak wiele zawdzięcza? A może wręcz przeciwnie, Łaguta chce się przypomnieć środowisku i zaprosić zainteresowanych do podbijania ofert? Jedno jest pewne. Przed żużlowcem test wierności. Jego decyzja pokaże bowiem czy ważniejsze są dla niego zasady czy pieniądze.
ZOBACZ WIDEO Spod jego ręki wychodzą mistrzowie żużla. Złoty Szczakiel dla Romana Jankowskiego