Stal musi pozbyć się zimą kuli u nogi. Prezes z szansą na kolejny pokerowy transfer (plusy i minusy sezonu)

WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Ireneusz Maciej Zmora
WP SportoweFakty / Jarosław Pabijan / Na zdjęciu: Ireneusz Maciej Zmora

Srebro Cash Broker Stali to sukces. Aż trudno uwierzyć, że drużyna, która nie dokonała żadnego spektakularnego transferu i wydawała się słabsza na papierze, dojechała do finału. W nim była szansa nawet na złoto, gdyby nie kosztowna pomyłka z torem.

"Plusy i minusy sezonu" to nowy cykl, w którym przedstawiamy najlepsze i najsłabsze strony poszczególnych drużyn PGE Ekstraligi w sezonie 2018.

***
PLUS: Ogień liderów. Rekordy Zmarzlika

[tag=856]

Fogo Unia Leszno[/tag] została mistrzem Polski, bo miała najbardziej wyrównany zespół w PGE Ekstralidze. Cash Broker Stal dojechała do finału i do końca walczyła o złoto, bo miała armaty. Największą był Bartosz Zmarzlik, który w sezonie 2018 bił rekord za rekordem. Wychowanek gorzowskiego klubu wygrał indywidualnie 62 wyścigi, co stanowi jego osobisty rekord. To jednak nie wszystko. Lider zespołu Stanisława Chomskiego wystartował łącznie w 94 biegach, a w 92 z nich zdobywał punkty! Rozgrywki zakończył z imponującą średnią biegową 2,574.

Aż strach pomyśleć, w jakim miejscu byliby gorzowianie bez swojego lidera. Nic więc dziwnego, że prezes Ireneusz Maciej Zmora budowę zespołu na kolejne lata rozpoczął właśnie od Zmarzlika. Cash Broker Stal jest w stanie oddychać i bić się o najwyższe cele bez każdego z zawodników, którym dysponowała w tegorocznych rozgrywkach, ale odejścia wychowanka, lidera i dominatora zarządowi gorzowskiego klubu nie wybaczyłby żaden z kibiców.

MINUS: Wpadka z torem kosztowała złoto

Przed fazą play-off trudno było nie odnieść wrażenia, że gorzowianie trafili z formą na decydującą część rozgrywek. Fogo Unia wygrała złoto w pełni zasłużenie, ale na pewno była w zasięgu Cash Broker Stali. Szanse na mistrzostwo zostały pogrzebane w pierwszym meczu na torze, który kompletnie nie umożliwiał walki. W tym przypadku Stanisława Chomskiego nie tłumaczy nic. Takim zawodnikom jak Bartosz Zmarzlik, Krzysztof Kasprzak, Martin Vaculik czy Szymon Woźniak należało stworzyć warunki do ścigania przez cztery okrążenia. Trener wybrał jednak inną drogę i chyba tylko on wie, dlaczego postąpił w ten sposób. To był bardzo kosztowny błąd.

Za cały sezon Chomskiemu należą się jednak duże słowa uznania. Łatwego zadania trener wicemistrzów Polski nie miał, bo musiał zmierzyć się z kontuzjami podstawowych zawodników. Gorzowianie praktycznie bezboleśnie przebrnęli przez okres, w którym z urazem zmagał się Martin Vaculik. Dobrze poradził sobie także w obliczu problemów Rafała Karczmarza czy Szymona Woźniaka. Kiedy inni tłumaczyli się kontuzjami i na nie zwalali swoje tegoroczne niepowodzenia, Chomski potrafił zacisnąć zęby i wycisnąć swój zespół jak cytrynę.

PLUS: Ze Zmorą lepiej nie siadać do pokera

Władysław Komarnicki powiedział kiedyś, że w trakcie swojej prezesury brakowało mu szczęścia, które ma jego następca Ireneusz Maciej Zmora. Naszym zdaniem to jednak duże uproszczenie. Gorzowianie od dłuższego czasu są na szczycie, bo mają prezesa, który ma głowę na karku i bardzo trafnie analizuje sytuację na rynku transferowym. Prezesa Zmorę można lubić, zgadzać się z nim lub nie, ale wyczucia w kwestiach kontraktowych odmówić mu nie można.

Rok temu o tej porze Cash Broker Stal cieszyła się z brązowego medalu z Nielsem Kristian Iversenem i Przemysławem Pawlickim w składzie. Później obaj ogłosili, że odchodzą z Gorzowa i pojawiły się obawy, czy drużyna wzmocniona jedynie niedocenianym we Wrocławiu Szymonem Woźniakiem będzie w stanie włączyć się do gry o najwyższe cele. Okazało się, że zespół nie tylko nie stracił na wartości, ale okazał się jeszcze silniejszy.

Transfer wychowanka Polonii Bydgoszcz zrobił w tym roku różnicę. W wielu meczach Woźniak bardzo wyraźnie pomógł Stali. Jego punktów brakowało z kolei w Betard Sparcie, która miała zbyt wiele dziur w składzie, a wydała znacznie więcej pieniędzy. Transfer Maxa Fricke'a z ROW-u Rybnik kosztował przecież krocie.

Jeden ruch sprawił, że dwa zespoły zamieniły się miejscami. Rok temu wrocławianie jechali w finale, a Stal biła się o brąz. Prezes Zmora znowu nie wybrał najbardziej oczywistego kierunku na transferowej giełdzie.  Postanowił zaryzykować i wygrał. Stało się tak zresztą już nie pierwszy raz. Tak więc to nie jest tylko kwestia szczęścia panie Władysławie.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku

MINUS: Piąty senior kulą u nogi

Gorzowianie byli zespołem prawie idealnym. Prawie, bo cały czas brakowało im piątego seniora. Grzegorz Walasek, który dołączył do drużyny po kontuzji Martina Vaculika, spisał się nieźle. Pomógł drużynie w trudnym okresie, zrobił różnicę w Zielonej Górze i był zabezpieczeniem na wypadek kolejnych urazów.

Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że w najważniejszej fazie sezonu Cash Broker Stal jechała z jedną, poważną dziurą w składzie. Piąty senior kompletnie nie funkcjonował i nie było nikogo, kto mógłby w stanie go zastąpić. Średnie biegowe Grzegorza Walaska i Linusa Sundstroema mówią wszystko. Spośród sklasyfikowanych seniorów gorsi byli jedynie Jacob Thorssell, Artur Mroczka i Tobiasz Musielak. Jeśli w przyszłym roku gorzowianie chcieliby powalczyć o złoto, to muszą wyeliminować najsłabsze ogniwo.

Źródło artykułu: