Kolejka w pigułce. Cudów w PGE Ekstralidze nie będzie. Milik znów da się we znaki Unii? (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow przed Vaclavem Milikiem
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Emil Sajfutdinow przed Vaclavem Milikiem
zdjęcie autora artykułu

Nie ma się co łudzić. Na zdrowy rozum w PGE Ekstralidze jest już wszystko jasne. W finale powinny pojechać drużyny z Leszna i Gorzowa, którym zostało to przypieczętować. Ciekawiej będzie na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej.

TO BĘDZIE HIT. Biorąc pod uwagę zeszłotygodniowe rozstrzygnięcia na wszystkich szczeblach rozgrywek, najciekawiej może być w Rybniku. ROW zremisował w Gnieźnie i jest w uprzywilejowanej sytuacji, bo będzie dysponował atutem swojego toru, a jak pokazała runda zasadnicza, zespół Jarosława Dymka wie, jak zrobić z tego pożytek. W Starcie Gniezno zapewniają jednak, że do powtórki z blamażu 22:68 nie dojdzie. Rafael Wojciechowski zaplanował trening na mocno przyczepnym torze. Na takim, jakiego w Gnieźnie jeszcze nie było, albo był dawno temu. - Wychodzę z założenia, że czym cięższy trening, tym łatwiejsze zawody - mówił naszemu serwisowi menedżer Startu. Pierwsze konsekwencje tych intensywnych zajęć już znamy - miejsce w składzie na rzecz Marcina Nowaka stracił Mirosław Jabłoński.

TU PACHNIE NIESPODZIANKĄ. Trudno spodziewać się, aby leszczynianie czy gorzowianie wypuścili finał z rąk, choć oczywiście w obu przypadkach nie brakuje kurtuazyjnych wypowiedzi o tym, że jeszcze nic nie jest przesądzone. Jednak umówmy się: jeśli nie dojdzie do nieprzewidzianych sytuacji (np. kontuzje), to awans do finału PGE Ekstraligi wrocławian bądź częstochowian zostanie potraktowany nie w kategoriach niespodzianki, lecz olbrzymiego kalibru sensacji. Sądzimy natomiast, że zaskoczyć mogą rawiczanie w Ostrowie. MDM Komputery TŻ Ostrovia ma do odrobienia niby tylko cztery punkty, ale wcale nie musi to być takie proste zadanie.

OD TEGO ZAWODNIKA DUŻO ZALEŻY: Vaclav Milik. Czech będzie walczyć nie tylko o sensacyjne odmienienie losów półfinału Fogo Unia Leszno - Betard Sparta Wrocław (48:42), ale być może też o swoją przyszłość w klubie ze stolicy Dolnego Śląska. Milik miewał dobre momenty na obiekcie im. Alfreda Smoczyka, jak choćby w zeszłorocznym finale, kiedy to zdobył 15 pkt w 6 startach. Przy okazji mocno nagrabił sobie u fanów z Leszna po akcji z Piotrem Pawlickim w ostatnim biegu. Kto wie, być może Czech znów zmotywuje się na tyle, że będzie silnym punktem w zespole Rafała Dobruckiego. On sam zapowiada, że nie stracił wiary w finał dla Sparty.

TU MOGĄ POLECIEĆ ISKRY. No właśnie wszystko zależy od formy Milika, bo jeśli będzie dobrze dysponowany, to można sobie ostrzyć zęby na jego starcia ze wspomnianym Piotrem Pawlickim. Mistrz Polski to też jest zadzior i zwłaszcza na swoim podwórku nie pozwala rywalom na za wiele. Szykujemy się oczywiście na widowiskowe pojedynki, ale fair i bez upadków.

LICZBA KOLEJKI: 5. Tyle lat temu częstochowianie po raz ostatni wygrali w Gorzowie ze Stalą (47:43). Teraz ewentualna wygrana w takim rozmiarze będzie pyrrusowa, bowiem by myśleć o awansie do finału rozgrywek, Włókniarz musiałby pokonać ekipę Stanisława Chomskiego przynajmniej dziewięcioma "oczkami". Piekielnie trudne zadanie ich czeka, zwłaszcza, że pod znakiem zapytania stoi występ Mateja Zagara.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: Widziałem w piątce Sajfutdinowa, zamiast Woffindena

Źródło artykułu: