Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Panie Sady, odejdź pan, zanim wywiozą pana na taczkach (felieton)

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady, prezes Unii Tarnów
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady, prezes Unii Tarnów

Unia Tarnów spadła, na menedżera Pawła Barana lecą gromy, a ten prawdziwy winowajca siedzi sobie i snuje plany o budowie zespołu na kolejny sezon. Dla mnie jest skandalem to, że Łukasz Sady jeszcze nie podał się do dymisji.

Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora WP SportoweFakty.

***
W Tarnowie ludzie żartują, że Łukasz Sady pracował kiedyś na stacji benzynowej i nawet tam sobie nie poradził. Średnio śmieszne, zważywszy na fakt, że ten człowiek od kilku lat jest prezesem jednego z bardzo ważnych żużlowych ośrodków na południu Polski. Ten klub właśnie zleciał z PGE Ekstraligi. Może nie z hukiem, bo walczył do ostatniego biegu, ale jednak fakty są takie, że Grupa Azoty Unia Tarnów już może się szykować do jazdy w Nice 1.LŻ w sezonie 2019.

Poleciały już głowy menedżera i kierownika drużyny, a ja się pytam, gdzie jest ten największy winowajca spadku. Możemy mówić, że Paweł Baran popełniał błędy taktyczne (wiem o tym i sam go za to krytykowałem), ale z drugiej strony nie sposób nie zauważyć, że drużyna pod jego wodzą zdobyła 10 punktów. Sam dawałem jej góra 4. To by znaczyło, że cały ten Baran nie jest aż taki kompletnie beznadziejny. No i nigdy też nie poznamy odpowiedzi na pytanie, co by było, gdyby rozgrywał on mecze, tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Czy nasze rady dałyby dodatkowe punkty? Może tak, a może nie. Nie ma to jednak znaczenia.

Abstrahując od wszystkiego, dla mnie osobą, którą spadek Unii obciąża w największym stopniu, jest prezes. To on odpowiada za finanse i za to, jaki był skład zespołu. Sorry, ale pan Łukasz nie zbudował drużyny, która miała jakikolwiek gwarancje. Zrobił same ryzykowne transfery, bo Nicki Pedersen był wielką niewiadomą, a Peter Kildemand jeszcze większą. To i tak cud, że jeden z nich odpalił. Nie wspomnę już o tym, że Jakub Jamróg (dla mnie największe odkrycie sezonu) trafił do Unii, bo ktoś z Grupy Azoty rzucił hasło, że dobrze byłoby mieć w zespole kogoś z Tarnowa.

ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany

Szkoda, że prezes Sady nie ruszył tyłka i nie załatwił dodatkowych sponsorów, co pomogłoby mu niewątpliwie zbudować ciekawszy zespół. Naprawdę wystarczyło niewiele. Jedna armata więcej i to Unia, nie Falubaz Zielona Góra, cieszyłaby się dzisiaj z tego, że jedzie w barażu.

Unia dostała w tym roku 3 miliony z Grupy Azoty. To dużo, ale trochę za mało żeby zbudować zespół na bezpieczne miejsce w tabeli. Od razu spieszę wyjaśnić (na wszelki wypadek), że w tym, że koncern daje kasę na klub, nie ma żadnej zasługi prezesa Sadego. Tym bardziej powinien ruszyć w teren i załatwić możliwie największą liczbę drobnych sponsorów. Wiem, że w Tarnowie jest z tym problem, ale po mieście krążą też legendy, że działacz nie ma czasu spotykać się z biznesmenami, którzy chcą wpłacić po kilka tysięcy na klub. Brawo.

Prezes Unii mając takiego sponsora jak Grupa Azoty, wygrał los na loterii. I aż dziw bierze, że mając zabezpieczone trzy "bańki", nie dołożył nic od siebie. Nie rozwiązał też problemu trudnych relacji z miastem. Zgadzam się, że dotacje z urzędu na klub są żałośnie niskie, ale jeśli prezes traktuje miasto, tak jak sponsorów, to ja się nie dziwię.

A taczki? Jeśli pojechałem za mocno, to przepraszam, ale takie mam wewnętrzne przekonanie, że za chwilę złość kibiców może być tak wielka, iż pan prezes właśnie tym pojazdem opuści stadion. Lepiej dla niego będzie, jeśli odda władzę dobrowolnie i zajmie się czymś innym. Na stację powrotu nie ma, ale jest tyle innych zajęć. Unię niech już lepiej zostawi w spokoju.

Źródło artykułu: